[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Trafiłeś w dziesiątkę, Wiesz, na co zamierza odkładać zarobione pienią-
dze? - Zach przytoczył rozmowę, którą odbył niedawno z Paulem.
- To nadzwyczajny dzieciak! - ucieszył się dziadek. -Miałeś może wiado-
mości od Megan? Dotarła bezpiecznie na uczelnię?
- Przecież wyjechała zaledwie wczoraj. Pewnie dziś zadzwoni - mruknął
Zach.
- Moim zdaniem powinniśmy jej kupić dobre auto, żeby mogła przyjeż-
dżać do domu, kiedy zechce. Nie podoba mi się, że studiuje tak daleko i musi
korzystać z cudzej uprzejmości, by wpaść do rodziny.
Zach uśmiechnął się ukradkiem. Teraz wiadomo, po kim odziedziczył nie-
cierpliwość. Dopiero uczył się nad nią panować, ale już teraz patrzył na wiele
spraw oczyma żony.
- To nie jest dobry pomysł. Lepiej nie dyktujmy Susan, jak ma postępować
z najbliższymi. To jej sprawa.
- Do diabła, a my, kim dla niej jesteśmy? Weszła przecież do naszej ro-
dziny. Mamy prawo się wtrącać.
- Niezupełnie. - Zach pokręcił głową. - Jeśli Susan i ja postanowimy... Gdy
naprawdę będziemy razem, przyjdzie czas, by porozmawiać o twoim pomy-
śle. Musimy tak nią pokierować, żeby sama na to wpadła. Na razie działamy z
wdziękiem i subtelnością walca drogowego.
- Susan nie czuje się tu szczęśliwa? - ponuro wymamrotał Pete, a Zach
poczuł, że coś ściska go za gardło.
- Jest trochę przytłoczona.
Pete obrzucił wnuka badawczym spojrzeniem i zmrużył oczy. Zach poczuł
się nieswojo. Zdawał sobie sprawę, że dziadek potrafi sprytnie kierować po-
czynaniami innych ludzi.
- Jak długo zamierzasz czekać?
RS
- Nie wiem, dziadku. Miesiąc, może dwa...
- Tak długo? Dzieci to ważna sprawa. Nie można z tym zwlekać!
Zach czuł, że ogarnia go wściekłość. Od lat nie reagował w ten sposób na
uwagi staruszka. Jako nastolatek buntował się dla zasady, ale potem zwykle
ustępował dziadkowi w trosce o jego zdrowie.
- Mniejsza o potomstwo - oznajmił, zrywając się na równe nogi. - Dla
mnie najważniejsze jest szczęście Susan. Nie będę jej do niczego zmuszać i
tobie również odradzam. - Wybiegł z pokoju. Miał nadzieję, że po tej rozmo-
wie dziadek przestanie gadać o wnukach.
W głębi ducha Zach pragnął mieć dziecko z Susan. Co noc śnił, że trzyma
ją w ramionach i robi wszystko, by spełnić to marzenie.
Susan nie spieszyła się do domu. Maleńki gabinet w jadłodajni stał się dla
niej bezpiecznym schronieniem.
Nieco znużona poszła do głównej sali na kawę. Gości było niewielu, więc
kelnerka Brenda dawała sobie radę. Susan odetchnęła z ulgą; na szczęście nie
musiała podawać gościom kawy. Przy takich okazjach zawsze wspominała
pierwsze spotkanie z Zachem.
- Jeszcze tu jesteś? - usłyszała głos Maggie, która wbiegła do restauracji.
- Jak widzisz... A co ty tu robisz tak pózno?
- Muszę dokończyć sprawozdanie finansowe za ostatni miesiąc. Nasze
obroty i zyski rosną coraz szybciej - odparła z uśmiechem.
- Wspaniała nowina.
Zaniepokojona Maggie zmrużyła oczy i spytała:
- Masz trochę czasu? Chętnie wypiję z tobą kawę.
- Oczywiście.
Susan przygotowała siostrze filiżankę mocnego napoju i machinalnie ru-
szyła w stronę rodzinnego stolika. Ze względu na wspomnienia chętnie wy-
RS
brałaby inne miejsce, ale Maggie zaczęłaby wówczas podejrzewać, że coś ją
trapi.
- Jak tam Ginny i James? - spytała, gdy usiadły. Lepiej podsunąć Maggie
właściwy temat, nim się zorientuje, że siostra ma kłopoty.
- Doskonale. Ta mała to istny żandarm - odparła z uśmiechem. - W po-
przednim wcieleniu była pewnie pruskim kapralem.
- Może z tego wyrośnie. - Susan zachichotała. - Oby tak było! A co u cie-
bie?
- U mnie? - powtórzyła machinalnie Susan. Miała nadzieję, że jej głos
brzmi pogodnie. - Wszystko w porządku.
- Czyżby? Odnoszę wrażenie, że coś cię trapi.
- Masz rację. Skończyłam dziś folder reklamowy i oddałam go Kate.
Obiecała, że wkrótce powie, co o nim myśli.
- Jeszcze do ciebie nie dzwoniła? Zabrała go do domu i pokazała mi dziś
rano, gdy wpadłam do niej na chwilę. Obie byłyśmy zachwycone. Kate od
razu zawiozła makietę do drukarni.
- Cudownie! Tak bardzo się starałam! W ten sposób chciałam wam po-
dziękować za wszystko, co dla mnie zrobiłyście.
- Straszny z ciebie uparciuch! Zrozum nareszcie, wariatko, że należysz do
rodziny. - Maggie rzuciła jej karcące spojrzenie. - To oczywiste, że nawzajem
sobie pomagamy. Ja również mam wobec ciebie dług wdzięczności. Josh
nigdy by na mnie nie spojrzał, gdyby nie metamorfoza, do której mnie namó-
wiłaś. Moim zdaniem powinnaś teraz założyć własną agencję reklamową.
Masz talent i możesz zbić fortunę.
- Nie przesadzajmy z tą metamorfozą - odparła uradowana Susan. - Mia-
łam doskonałą modelkę, a poza tym Josh był już w tobie zakochany.
- A co z Zachem? Wyznał ci miłość?
RS
Pytanie padło, gdy Susan uznała, że niebezpieczeństwo minęło. Zabrakło
jej tchu, a w oczach stanęły łzy.
- Nie. Przecież my tylko udajemy. Już ci mówiłam.
- Zrób kilka głębokich oddechów. Aatwiej ci będzie odzyskać spokój. Nie
chciałam cię urazić. - Maggie wyciągnęła rękę i uścisnęła dłoń siostry,
- Te wszystkie zmiany, które zaszły ostatnio... Zach jest przemiły, ale za-
chowuje się tak przez wzgląd na dziadka - wyznała płaczliwie Susan.
- Nie przeszkadzam? Mogę się do was przyłączyć? - Do jadłodajni wpadła
Kate.
- Siadaj -. powiedziała Susan drżącym głosem. Miała nadzieję, że będą
rozmawiać o firmie, siostrzeńcach, pogodzie... Zach Lowery to dziś temat ta-
bu.
Kate wymieniła z Maggie porozumiewawcze spojrzenie.
- Susan, folder to istne cudo! Drukarz był zachwycony. Od razu zaczął
wypytywać, czy szukasz nowych klientów.
- Sama nie wiem. - Susan nie spodziewała się, że tak szybko pojawią się
kolejne zamówienia. - Mam etat w naszej firmie, więc sama rozumiesz...
- Po skończeniu projektu będziesz miała trochę wolnego czasu. Nie nale-
ży przesadzać z reklamą, bo skutek może być odwrotny do zamierzonego.
Póki nie rozpoczniemy nowej kampanii, popracuj trochę dla innych. Masz
biuro i sporo inwencji, więc nic nie stoi na przeszkodzie. - Kate uśmiechnęła
się porozumiewawczo. - Tylko nie marudz, bo już podjęłam za ciebie decyzję.
Dostałaś nowe zamówienie.
Maggie nie była zadowolona z takiego obrotu sprawy.
- Kate, moim zdaniem Susan powinna sama dokonać wyboru!
- Racja, ale stało się i klamka zapadła. Zażądałam wysokiego honorarium.
To cię od razu ustawi w środowisku. Ustaliłam z drukarzem, że twoja mini-
malna gaża za projekt folderu powinna wynosić pięć tysięcy dolarów...
RS
Susan przez moment nie była w stanie wykrztusić słowa.
- Tak dużo? Ale...
- Plus zwrot wszelkich kosztów - dodała z tryumfem Kate. Siostry uznały,
że nie warto się z nią spierać. Susan w milczeniu ścisnęła jej dłonie, a po
chwili powiedziała:
- Dzięki. To wspaniała nowina.
Kate nagle spoważniała, odetchnęła z ulgą i powiedziała:
- Cieszę się, że tak to przyjęłaś. Nie chcę na tobie niczego wymuszać. To
specjalność Zacha.
- Jest w sytuacji bez wyjścia. Ma na uwadze dobro dziadka - wpadła jej w
słowo Susan.
Maggie rzuciła jej badawcze spojrzenie.
- Mam nadzieję, że nie próbował cię do niczego zmusić, a wszystkie de-
cyzje podejmowałaś samodzielnie.
Susan zarumieniła się niespodziewanie. Byłoby lepiej, gdyby zapomniała,
że niedawno Zach ją całował, tulił w ramionach i pocieszał. Nie powinna się
na to godzić, a jednak ulegała pokusie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •