[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odebrano jej zaraz po urodzeniu.
Wkrótce zaczną się wakacje i być może Justin przyjedzie tu
razem z moim wnukiem - powiedziała, uśmiechając się do
Olimpii. - Będziesz go mogła poznać.
Nie mogę się już doczekać - ucieszyła się Olimpia. -To niesa-
mowite, jak się odnalezliście.
Primo to dla mnie zrobił. - Hope spojrzała z miłością na syna. -
Zwrócił mi moje dziecko.
Jest szansa, że zobaczymy Evie? - spytał Luke.
Obawiam się, że nie. - Hope zwróciła się do Olimpii. - Evie to
kobieta, którą przywiózł, gdy przyjechał tu pierwszy raz. Dużo
dla niego zrobiła i widać było, że się kochają. Niestety wygląda
na to, że się rozstali.
Więc może jednak się nie kochali - stwierdził Toni.
S
R
Dlaczego tak myślisz? - zaoponowała Olimpia. - Czasami ludzie
kochają się, a mimo to zrywają związek. To wcale nie znaczy,
że nie było między nimi miłości, tylko że nie potrafili do siebie
dotrzeć.
Chyba masz rację. - Hope pokiwała głową. - Wiem, że Justin
jest dość trudny. Sam zresztą tak o sobie mówi. %7ładna kobieta
nie miałaby z nim lekko, ale wiem, że Evie byłaby idealną żoną
dla niego. Gdyby tylko... - Westchnęła.
Gdyby tylko ktoś im pomógł - dokończyła Olimpia impulsyw-
nie.
Tak uważasz? - spytała Hope. - Ale jak?
Porozmawiaj z nimi, zmuś ich, żeby porozmawiali z sobą.
Przywołaj ich do porządku.
Moja rodzina zaraz powie, że jestem wścibską intrygantką.
- To niech sobie mówią - odparła Olimpia twardo.
Wszyscy się roześmiali, a Hope poklepała ją po ręce.
- Wiedziałam, że musi być powód, dlaczego tak cię polubiłam -
oznajmiła triumfalnie.
Przyjęcie dobiegało już końca, gdy Olimpia stanęła w odległym
kącie tarasu, skąd mogła widzieć Wezuwiusz.
- Strasznie jesteś nachalny - poinformowała go.  Na przyszłość
masz się zamknąć.
Wulkan taktownie milczał.
Dobrze było na chwilę odpocząć od rozgadanego towarzystwa.
Od nadmiaru wrażeń zaczęła ją boleć głowa. Przed oczami
wciąż miała twarz Prima. Bladą i zmęczoną, gdy zobaczyła go
przy powitaniu, a potem chłodną i uśmiechniętą, gdy przedsta-
wiał towarzyszącą mu śliczną dziewczynę.
S
R
- Och, jak dobrze odetchnąć świeżym powietrzem! -
W ciemnościach dobiegł ją głos Hope.
Olimpia już miała dać znać, że też jest na tarasie, gdy usłyszała
Prima:
Usiądz na chwilkę, mamo. Wyglądasz na zmęczoną.
Faktycznie jestem zmęczona, ale wieczór był taki uroczy. Gali-
na i Olimpia są takie śliczne. Ciekawa jestem, kiedy...
Kiedy znów zobaczymy Justina? - przerwał jej pospiesznie.
Tak, tego również. Ciągle mam wrażenie, że czegoś mi braku-
je...
Zapadła cisza, ale po chwili Primo znów się odezwał:
Zastanawiasz się nad tym, co mówiła Olimpia?
Oczywiście. Kusi mnie, by przyznać jej rację, bo miałabym pre-
tekst, żeby zacząć działać.
Tak jakbyś nie podjęła działania, gdybyś nie znalazła pretekstu -
rzucił ze śmiechem.
Pewnie mój mądry syn zaleca ostrożność?
yle mnie oceniasz, mamo. Moim zdaniem Olimpia ma słusz-
ność.
Ty zgadzasz się z Olimpią? Zdawało mi się, że jej nie lubisz,
głównie dlatego, że kochają się z Lukiem.
Mylisz się... - Zawiesił głos, jakby miał zamiar coś dodać, ale
widocznie zmienił zdanie. - Mylisz się, mamo. To nieprawda, że
jej nie lubię. Uważam, że będzie wspaniałą żoną dla Luke'a. Ale
poza tym jest mądrą kobietą, która odebrała trudną lekcję na
temat miłości.
Mówisz tak, jakbyś ją znał.
Znam ją lepiej, niż przypuszczasz. To, co dziś powie-
S
R
działa, wynika z jej bolesnych doświadczeń. Powinnaś jej po-
słuchać. Jeśli Evie i Justin są sobie przeznaczeni, trzeba zrobić
wszystko, co możliwe, żeby przezwyciężyli kłopoty.
I ty to mówisz?
To cię dziwi?
Trochę. Chociaż odnalazłeś Justina, myślę, że nie traktujesz go
jak brata.
To teraz nie ma znaczenia. Wiem za to, że znalezć właściwą
osobę, a potem ją stracić z powodu...
Słychać było, jak gwałtownie bierze oddech.
Z powodu czego? - dopytywała zaciekawiona Hope.
Z powodu własnej głupoty i dlatego, że nie było nikogo, kto
pomógłby wskazać właściwą drogę... Aatwo jest pobłądzić, a
najgorsza jest świadomość, że to wyłącznie twoja wina. Nikomu
tego bym nie życzył. Nie Justinowi. Ani nawet Luke'owi.
Ani sobie? - spytała Hope łagodnie. Primo zaśmiał się szorstko.
O siebie mogę zadbać.
Czy na pewno, synku? Zawsze wydawałeś się taki silny, ale
dzisiaj zaczynam się zastanawiać...
Teraz jestem znacznie silniejszy, mamo. Mężczyznie pomagają
różne odkrycia... szczególnie gdy dowie się czegoś o sobie. Z
tego, co mówisz, wynika, że Justin odkrył wiele rzeczy i przez
to zrobił mu się w głowie mętlik. Olimpia ma rację. Musisz mu
pomóc z tego wybrnąć.
A ty? Też jesteś zdezorientowany?
Nie, mamo. Ja już sobie z tym poradziłem. Chodz do środka.
Zaczyna się robić chłodno.
Olimpia siedziała bez ruchu, dopóki nie wyszli z tarasu.
S
R
Ze zdumieniem stwierdziła, że jej twarz jest mokra, chociaż w
ogóle nie mogła sobie przypomnieć, kiedy zaczęła płakać.
W ramach obchodów Maggio dei Monumenti Enrico wydał
wielki bal. Wśród gości byli członkowie rady miasta, która or-
ganizowała festiwal, znamienite rodziny neapolitańskie i wielu
pracowników firmy, w tym gości z Anglii.
Udało mu się również namówić Angelę i Harolda, żeby przedłu-
żyli swoją wizytę o kilka dni, wieczorem wyruszyli więc z
Olimpią i Lukiem w stronę palazzo, gdzie Enrico wynajął salę
balową.
Rodzina Rinuccich przyszła niemal w pełnym składzie: France-
sco ze swoją dziewczyną, Primo z Galiną, która wyglądała jak
modelka w białej atłasowej sukni z głębokim dekoltem z przodu
i z tyłu oraz wysokim rozcięciem z boku. Olimpii przemknęło
przez myśli, że jeśli Primo chce coś zamanifestować, przynajm-
niej robi to z fantazją.
W duchu cieszyła się, że włożyła elegancką ciemnoniebieską
jedwabną suknię. Gdyby wybrała białą, nie byłaby w stanie
konkurować z ponętną Galiną.
Enrico tryskał energią i za wszelką cenę chciał w szczególny
sposób uczcić fuzję firm. Gdy bal ledwie się rozpoczął, wezwał
do siebie Prima i Olimpię.
- To będzie wspaniały wieczór. W punkcie kulminacyjnym wyj-
dziecie na parkiet i zatańczycie walca - oznajmił.
- Zwiętujemy połączenie naszych firm, początek pokojowej
współpracy, szczęśliwego związku...
- Ale chodzi o firmy, a nie o królestwa - próbowała tonować go
Olimpia. - Należy chyba zachować właściwe proporcje?
S
R
Zgadzam się - poparł ją Primo. - Powinieneś o tym zapomnieć.
Mowy nie ma! - wybuchnął Enrico. - Należy pokazać światu
bezgraniczne szczęście... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •