[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zabiegom. Teraz nie pojedzie do domu. Ale co będzie robił, czekając do Gwiazdki? Pożegnał
Lauren i Kita z dziećmi, a dziesięć minut pózniej hrabiego i hrabinę Redfieldów, po czym
wrócił do swojego pokoju i wlepił wzrok w starannie spakowane przez lokaja bagaże.
Godzinę pózniej zszedł na dół, by pożegnać Bewcastle'ów i panią Thompson. Panna
Thompson pozostawała w Bath, ale - jak mu się zdawało - nie w hotelu.
- Matka uważa, że nie jestem jeszcze aż tak stara - wyjaśniła mu, gdy patrzyli w ślad
za odjeżdżającymi powozami. - Christine zgadza się ze mną. Książę również, choć nic nie
powiedział. Nie musiał! Nikt inny nie potrafi milczeć tak wymownie.
- Zatrzyma się pani u lady Potford?
- Tak. Wciąż potrzebuję przyzwoitki. To nieznośne.
- Może panią odwiezć? - Jak to ładnie z pana strony! Ale bagaże już zabrano, książę
tak nakazał. Założę się, że wyprawiłby mnie razem z nimi, gdybym stanowczo nie
powiedziała Christine, że zostaję.
- Gdzie mieszka lady Potford?
- Przy Great Pulteney Street. To dość daleko stąd, lecz chętnie rozprostuję nogi,
zwłaszcza przy tak ładnej pogodzie. Szkoła panny Martin znajduje się w pobliżu. Obiecałam
ich odwiedzić. Panna Martin potrzebuje nauczycielki. Chyba nią zostanę.
- Czy mogę panią odprowadzić?
- I opóznić własny odjazd? Na ulicy w Bath nic mi nie grozi;
- Raczej wolę opóznić wyjazd do jutra niż być pozbawionym tej satysfakcji, madame.
Ja również chętnie ujrzałbym szkołę, gdzie uczy panna Osbourne.
- Ach, prawda, panna Osbourne! Zauważyłam jej urodę. Skoro więc koniecznie chce
pan dotrzymać mi towarzystwa, nie mogę odmówić.
I tak zamiast jechać do Londynu, Peter szedł przez Bath, prowadząc pod ramię pannę
Thompson, zachwycony własnym sprytem.
Niech to licho, wciąż lubił Susannę i wciąż pragnął pozostać z nią w przyjazni,
chociaż, prawdę mówiąc, wolałby coś więcej. Co za szkoda, że będzie musiał się pożegnać z
panną Thompson przed progiem domu lady Potford, a potem wrócić do hotelu i odjechać.
Ale gdy kamerdyner im otworzył, Peter, niespodziewanie dla samego siebie, wszedł
do środka. Niecałe pół godziny pózniej, po wypiciu kawy w salonie, ponownie odprowadzał
pannę Thompson. Tym razem na Daniel Street.
Ujął za kołatkę, niezdolny wycofać się w ostatnim momencie, bo panna Thompson,
stojąca tuż za nim, uznałaby za niezwykle dziwne, gdyby akurat teraz wziął nogi za pas.
Zgrzybiały odzwierny spojrzał na niego z nieukrywaną podejrzliwością.
Wyświechtany czarny surdut wydawał się równie stary, co jego właściciel.
Może to właśnie jest smok broniący dostępu do dziewicy?
- Panna Thompson i wicehrabia Whitleaf z wizytą do panny Martin powiedział głośno.
Wrogość odzwiernego nieco zmalała.
- Panna Martin oczekuje pani, madame - odparł, nie zwracając uwagi na Petera - ale
teraz ma właśnie lekcję.
- Proszę jej nie przeszkadzać, poczekam, póki nie skończy. Mógł pożegnać się z nią
tuż przed wejściem i odejść. Miał przecież doskonałą wymówkę, wyraznie powiedziała
 poczekam , a nie  poczekamy .
A jednak wkroczył tuż za nią do środka.
Znalazł się w ciemnym, wąskim korytarzyku. Od razu usłyszał dziewczęce głosiki
śpiewające coś unisono. Zdał sobie sprawę, że wszedł do świata Susanny Osbourne. Zapachy
politurowanych mebli, atramentu i kapusty uświadomiły mu od razu, że jest w szkole.
ROZDZIAA 16
Susanna siedziała w jadalni. Jedno miejsce przy stole nauczycielskim było puste.
Claudia zapewne jadła obiad w gabinecie wraz z panną Thompson, która najwyrazniej chciała
przyjrzeć się szkole, w której miała zamiar pracować.
Nagle pan Keeble w straszliwie skrzypiących butach, które pamiętała od samego
początku, pojawił się w sali i skierował prosto ku niej. Spojrzała na odzwiernego pytająco.
- Panna Martin prosi panią do gabinetu zaraz po lunchu. Pospiesznie wstała od stołu.
Czy panna Thompson nadal jest w gabinecie?
Była. A razem z nią Whitleaf. Podniósł się z krzesła, gdy tylko otworzyła drzwi, i
złożył jej ukłon, kiedy weszła.
Zaparło jej dech, całkiem jak poprzedniego dnia, gdy tak samo nie oczekiwanie ujrzała
go w Górnych Salach Asamblowych. Wtedy miała przynajmniej trochę czasu, żeby ochłonąć,
nie zwracając niczyjej uwagi. Teraz wszyscy patrzyli na nią.
- Witam panią, panno Thompson. I pana, milordzie. Cóż on tu robi? Powinien się
znajdować wiele mil stąd.
- Panno Osbourne, nie spodziewałam się, że szara suknia może tak wspaniale
podkreślić kolor pani włosów. - W oczach panny Thompson błysnęły wesołe iskierki. -
Gdybym liczyła sobie dziesięć wiosen mniej, byłabym śmiertelnie zazdrosna!
- Panna Thompson zostaje u nas - wyjaśniła Claudia - a wicehrabia Whitleaf zaraz się
pożegna. Wstąpi jeszcze do lady Potford z pewną wiadomością. Dostałam od niej
zaproszenie, dla mnie i panny Thompson, na jutrzejszy wieczorny koncert w Bath Abbey. Nie
mogę, niestety, być na nim, bo obiecałam trzem starszym uczennicom pomóc w
przygotowaniu do egzaminu z historii. Panna Thompson poddała mi myśl, żebyś tam poszła
zamiast mnie.
- Cieszyłabym się z tego, panno Osbourne - zapewniła ją panna Thompson. - A lady
Potford z pewnością też byłaby rada.
Susanna z trudem zebrała myśli. Perspektywa koncertu była niezwykle atrakcyjna.
Rzadko zdarzała się okazja, by zażyła rozrywki niezwiązanej ze szkołą.
- Próby przedstawienia odbędą się dzisiejszego wieczoru - stwierdziła Claudia. - Jutro
nie masz popołudniowych zajęć, jak zwykle w piątki. Nic więc nie stoi na przeszkodzie,
żebyś się tam udała.
- Och, pójdę z przyjemnością.
- Wspaniale! - wykrzyknęła panna Thompson. - A zatem wszystko załatwione!
- Powiadomię lady Potford o tej zmianie - odezwał się Whitleaf. - A na razie żegnam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •