[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Mam dość tej twojej zabawy w kotka i myszkę, tych e-maili, a potem unikania mnie.
- To nie ja pisałam do ciebie - przypomniałam, czując, że mnie mdli. Bo to ja całowałam się
z nim na St. John... Och! Jak bardzo żałowałam, że posłuchałam Lulu. - To była Nikki.
Prawdziwa Nikki.
- No tak - odparł Brandon, znudzony rozmową. - To jak
masz naprawdę na imię?
- Em - odparłam. Głos miałam ochrypły od tego przyduszania do ściany. - Emerson.
- Okej -powiedział Brandon. - Emerson. - Roześmiał się. - Prawda jest taka, że nie obchodzi
mnie, jak się nazywasz. Kiedy chcesz, potrafisz być milutka. W przeciwieństwie do starej
114
Nikki. I nie jesteś głupia tak jak ona. Więc pamiętaj, co ci powiedziałem. Teraz jesteś moja. -
Zcisnął mnie za ramiona. - Koniec spotkań z tym gościem w skórzanej kurtce, który jest w
tobie zakochany. Jesteś ze mną. Rozumiesz?
Kiwnęłam głową. Jakie miałam wyjście? Przestał przyciskać mnie do ściany, ale wciąż
trzymał mnie za ramię.
Ale choć mogłam się już ruszać, mój mózg i emocje były jak sparaliżowane. Co się tu
właściwie stało? Czy to naprawdę był Brandon? Chłopak, który skoczył do wody na St. John,
żeby mnie ratować? Wtedy też otoczył moją szyję ramieniem, ale po to, żeby doholować
mnie do łódki i ocalić, a nie, żeby dusić i grozić. Jak mógł się tak strasznie różnić od
chłopaka, którego znałam? Czy Brandon, który tak często żalił mi się na brak więzi z ojcem,
naprawdę był tym samym człowiekiem, który teraz zamierzał szantażować Starka. Nie
mówiąc już o zmuszeniu mnie,
żebym została jego dziewczyną?
Myślałam, że Christopher zmienił się w superzłoczyńcę, ale okazało się, że nie miałam
bladego pojęcia, jak wygląda superzłoczyńca. Brandon był królem bandziorów. Oddał się złu
bez reszty. Pod tym względem Christopher nie dorastał mu do pięt.
Odrętwiała zostawiłam go w holu i wróciłam do salonu, w chwili, gdy Christopher tłumaczył
pani Howard, że musi uciekać. Głos miał tak spokojny i opanowany, że dreszcz przebiegł mi
po plecach. I to nie dlatego, że przed sekundą miałam do czynienia z wężem w ludzkiej
skórze.
- To miejsce nie jest już dla was bezpieczne. Pani i Nikki musicie się stąd wynieść -
przekonywał.
- Na pewno nie beze mnie - powiedział Steven. Pani Howard była zdenerwowana.
- Och, Stevenie... Naprawdę myślisz, że jesteśmy w takim niebezpieczeństwie? %7łe
zostaniemy odkryte?
Miałam ochotę wrzasnąć. Już zostałyście odkryte! Ale trzymałam buzię na kłódkę.
- Jeśli my daliśmy radę namierzyć te e-maile, to bardzo prawdopodobne, że ktoś od Starka
też zdoła to zrobić, jeśli się o nich dowie - tłumaczył Christopher. - Będzie bezpieczniej, jeśli
wszyscy się stąd wyniesiecie.
- Ale dokąd? - spytała Lulu. - Nie uda wam się ukrywać w nieskończoność przed Starkiem.
Oni są wszędzie.
Tia. %7łeby wiedziała.
W tej chwili Brandon, ukryty za futryną, pchnął mnie do przodu. Weszłam do salonu, nie
oglądając się za siebie, żeby nie pokazać, że jest tuż za mną.
- Brandon dalej śpi jak dziecko? - spytała Lulu,
- Ehm... - bąknęłam. - Niezupełnie.
W tej chwili chłopak wszedł za mną do salonu. Wszyscy zamarli z przerażenia.
- Spokojnie - powiedział z szerokim uśmiechem i otwartymi ramionami. - Nikki, czy raczej
Em, bo zdaje się, że tak ma na imię, wtajemniczyła mnie w całą sprawę.
Zobaczyłam, że wszyscy, a przede wszystkim Christopher i Steven, patrzą na mnie ze
zdziwieniem i wyrzutem.
Co mogłam zrobić? Wiedziałam, że we dwóch spokojnie daliby Brandonowi radę, ale
musieliby go chyba zabić, żeby nie powiedział ojcu, co podsłuchał. Wiedział, gdzie mieszka
doktor Fong i prawdopodobnie znał też nazwisko Christophera. Nie mogłam pozwolić, żeby
poszedł z tym wszystkim do Starka. Nie mogłam! Zgodził się iść nam na rękę... dopóki
spełniałam jego żądania.
%7łałowałam tylko, że byłam dość głupia, żeby się z nim całować. Igrałam z ogniem. Dlaczego
w ogóle uważałam go za nieszkodliwego, pijanego playboya? Powinnam wiedzieć, że jest
dokładnie taki sam jak ojciec. Pod tą przystojną fasadą kryje się przebiegły biznesmen, który
115
nie cofnie się przed niczym, żeby osiągnąć cel. A w przypadku Brandona celem była zemsta
na Starku.
Tylko że Brandon - w odróżnieniu od Christophera - chciał się mścić na jednym konkretnym
Starku, nie na całej korporacji.
- O nic się nie martwcie - powiedział uspokajającym tonem. - Mam wszystko pod kontrolą.
Po pierwsze, jak wiecie, nie przepadam za moim ojcem. Po drugie, Nikki, pani Howard,
Steven... chcę, żebyście wiedzieli, że wszystko już zaplanowałem. Moja limuzyna może was
zawiezć do prywatnego samolotu, który czeka na lotnisku Teterboro. Ukryję was wszystkich
w moim letnim domu w Karolinie Południowej. Będziecie tam całkowicie bezpieczni.
Nikki zagapiła się na Brandona z tak radosnym uniesieniem, jakby do pokoju wleciał anioł.
Rozpromieniona zerwała się z kanapy i go objęła.
- Och, Brandon! - wykrzyknęła. - Wiedziałam, że nas odnajdziesz. Wiedziałam!
Brandon dzielnie odwzajemnił jej uścisk. Steven, stojący za jego plecami, wpatrywał się we
mnie, jakby chciał zapytać:  Co to za gość? Co się dzieje?"
Posłałam mu niepewny uśmiech, który miał go uspokoić. Ale nie wiedziałam, czy podziałał. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •