[ Pobierz całość w formacie PDF ]

popijała kawę i patrzyła na plakat reklamujący errazuriz chardonnay. Do przyjazdu pociągu
zostały dwie minuty. Spikerka podała informację o planowanych robotach konserwacyjnych na
Circle Line. Starając się nie wchodzić w pole widzenia Hartson, mężczyzna przeszedł na koniec
peronu i stanął za dwiema kobietami, które przeglądały z uwagą przewodnik po Londynie.
Pociąg miał lada moment wjechać na peron. Gori ruszył powoli w przeciwną stronę i
zatrzymał się jakieś pół metra za Hartson, a potem przesunął nieco na lewo. Słyszał już, jak
zbliża się do stacji, a potem poczuł podmuch powietrza i głośny zgrzyt, gdy pociąg wynurzył się
z tunelu. Kiedy Hartson podniosła wzrok, Gori zrobił krok do przodu. Pociąg był już w połowie
peronu, pasażerowie na stacji widzieli, jak maszynista ziewa w kabinie. Chilijczyk ruszył nagle w
stronę wyjścia, pochylając głowę. Gdy przechodził obok Hartson, pchnął ją mocno do przodu, nie
zwalniając ani ma moment kroku. Kobieta odruchowo przekroczyła żółtą linię i nie zdążywszy
wydać żadnego dzwięku, runęła w dół, prosto pod koła pociągu.
Wszystko wydarzyło się tak szybko, że żaden z pasażerów czekających na peronie niczego
nie zauważył. Gori miał wrażenie, że doszedł go zapach przypalanego mięsa, jakby mijał budkę z
kebabem, szybko jednak odepchnął od siebie tę myśl. Z pewnością był to tylko wytwór jego
wyobrazni.
Pociąg dojechał do końca peronu i się zatrzymał. Maszynista otworzył drzwi, a z wnętrza
dobiegł znajomy komunikat:  Proszę najpierw przepuścić wysiadających!". Gori zrobił znudzoną
minę i pozwolił, by porwał go strumień pasażerów zmierzających do wyjścia. Z tyłu dobiegł go
dzwięk alarmu, ale londyńczycy, przywykli do talach sygnałów, wcale się tym nie przejęli. Na
peronie pojawiło się dwóch pracowników metra w jaskrawych kamizelkach, z walkie-talkie
przypiętymi do pasa. Gori obserwował, jak przepychają się przez tłum w stronę maszynisty.
Pięć minut pózniej opuścił wreszcie peron i przeszedł do tunelu łączącego linie podziemnej
kolejki. W końcu tłum się przerzedził i mógł iść normalnym tempem. Przy ruchomych schodach
przyjrzał się schematowi sieci metra i wybrał stację docelową. Tak się szczęśliwie złożyło, że
dotarł do Linii Balcerloo w momencie, gdy na stację wjeżdżał pociąg do Willesden Junction.
Zaledwie dziesięć minut pózniej Matias wysiadł na stacji Edgware Road. Słońce wciąż
prażyło, chciało mu się pić. Skręcił w prawo, na północ. Wszedł do pierwszego napotkanego
pubu i zamówił butelkę piwa Heineken Export. Wypił połowę jednym haustem. Smakowało
cudownie.
34
Kurwa, kto teraz jeszcze gra w lotki?  pomyślał Dominic Silver. Stał przy barze w pubie
Endurance i obserwował, jak Michael Hagger rzuca najpierw trzema lotkami w różne części
tarczy, a potem spija pianę z podróbki niemieckiego piwa. Oprócz drugiego gracza, rywala
Haggera, w pubie przebywało jeszcze siedmiu innych mężczyzn i barman. Byli to dokładnie tacy
ludzie, jacy najczęściej przesiadują w barach w dni robocze: obiboki i wyrzutki różnego sortu.
Każdy z nich pilnował swojego interesu, a żaden nie wyglądał na takiego, który mógłby sprawiać
problemy.
Michael Hagger pozostawał w ukryciu dłużej, niż ktokolwiek by się po nim tego spodziewał,
w końcu jednak wrócił do starych nawyków i pojawił się w miejscu, gdzie w rekordowo krótkim
czasie mógł narobić sobie rekordowo dużych kłopotów. Pub Endurance mieścił się przy Berwick
Street, obok targu owocowo-warzywnego. Cieszył się popularnością wśród pracowników
mediów, straganiarzy i dziwek z burdeli po drugiej stronie ulicy. Był to jeden z ulubionych lokali
Haggera, więc Silver, który wciąż na niego polował, kazał regularnie sprawdzać to miejsce. Gdy
Hagger się tam pojawił i rozsiadł na dłuższą sesję, Dominic wiedział o tym w ciągu godziny.
Niecałe czterdzieści minut pózniej jego  asystent", były komandos Gideon Spanner, zaparkował
range rovera przed pubem, po czym obaj weszli do środka.
Dominic upił łyk różowego wina i skrzywił się z niesmakiem. Napój w niczym, oprócz
koloru, nie przypominał etienne de loury sancerre, które miał w domu. Pożałował, że nie
zdecydował się jednak na wodę mineralną.
 Przyprowadz go tutaj  rzucił do Gideona.
 Jasne.
Dominic westchnął w duchu, obserwując szok i rezygnację malujące się na twarzy Haggera,
gdy Gideon postukał go w ramię. A czegóż ten idiota się spodziewał? Drugi gracz w mig
zorientował się w sytuacji, odłożył szybko lotki i wyszedł z piwem na zewnątrz.
 Dominic chciałby z tobą pogadać  powiedział Gideon, wskazując bar.
Hagger się rozejrzał. Podniósł kufel, pozdrawiając obu mężczyzn, i upił łyk. Potem odstawił
go na stół i pochylił się do Spannera.
 Odpierdolcie się  syknął.
Gideon oparł ręce na biodrach.
 Nie, Michaelu  odpowiedział tonem urzędniczo-konwersacyjnym.  Nie odpierdolimy się.
Proszę podejść do baru i porozmawiać kulturalnie z panem Silverem.
Hagger rozprostował ramiona, by podkreślić swoją przewagę fizyczną. Był dobrych kilka
centymetrów wyższy i kilka kilogramów cięższy od Gideona.
 Odpierdolcie się!  powtórzył, tym razem głośniej, po czym sięgnął po kufel.
Gideon cmoknął z niezadowoleniem, podszedł do stołu i wziął do ręki trzy porzucone
strzałki.
 Spróbujmy...
Hagger nadal pił piwo. Zdążył już pochłonąć dwie trzecie zawartości kufla, gdy Gideon
rzucił lotką w podłogę.
 Cholera!  Hagger podskoczył, rozlewając trochę piwa na koszulkę, gdy strzałka wbiła się
mocno w drewnianą podłogę tuż obok jego buta. Spojrzał groznie na Gideona.
 Mogłeś mnie trafić.
 Próbowałem, ale nigdy nie byłem dobry w lotkach.
Wymierzył ponownie i rzucił. Strzałka wbiła się głęboko w prawą stopę Haggera.
Trafiony mężczyzna podskoczył jeszcze wyżej, a jego twarz nabiegła krwią.
 Chryste! Ty gnoju!
Złapał za podeszwę buta Converse i zaczął podskakiwać na jednej nodze.
 To był czysty przypadek. A może zaczynam się uczyć?
 Gideon podniósł rękę, w której trzymał trzecią strzałkę. Wszyscy klienci wpatrywali się w
swoje gazety albo potwierdzenia zakładów.
 Dobra już, dobra.
Hagger odwrócił się i kuśtykając, podszedł do baru. Nie wyjął strzałki ze stopy, ale wciąż
tulił do piersi kufel z resztką piwa.
Gideon rzucił ostatnią strzałką w tarczę i trafił szóstkę.
 A nie mówiłem  mruknął do siebie.  Nigdy nie będę w tym dobry.
Hagger postawił kufel na barze i spojrzał na Dominica.
 Ukrywałeś się, Michaelu  odezwał się Silver.
 Wcale nie.  Hagger wzruszył ramionami.
 Gdzie jest chłopak?
 Jake to mój dzieciak.  Hagger spojrzał na kufel, ale nie podniósł go do ust.  To moja
sprawa.
 Nie tylko twoja  odparł łagodnie Dominic. Czuł, że ogarnia go fala niewyczerpanej
cierpliwości. Musi zadawać się z idiotą, ale choć raz ma mnóstwo czasu. Był niemal szczęśliwy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •