[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Clare martwa.
Daphne ściągnęła szlafrok, skończyła się myć i szybko się ubrała. Nie miała głowy
do śniadania. Minęła szkolną salę, zostawiając dzieci bez słowa wyjaśnienia. Bała się, że
jeśli od razu nie wprowadzi w czyn swego zamierzenia, ktoś spróbuje ją od tego odwieść.
R
L
T
Poszła prosto do oranżerii.
Tim siedział przy stole roboczym, na ławie obok stała taca ze śniadaniem. Na
widok Daphne wstał, trzymając w dłoni filiżankę z herbatą. Twarz mu się rozjaśniła.
Zdawał się nie pamiętać, jak rozstali się niedawno. Może pomyślał, że chcę towarzyszyć
mu przy posiłku, pomyślała Daphne. Chwyciła go za ramię i pociągnęła, nie zważając na
pełną herbaty filiżankę.
- Musisz ze mną pójść do dzieci, i to niezwłocznie.
- Co się stało? Wypadek? - zaniepokoił się Tim.
- Nie, wszystko w porządku. Tim, one wiedzą, jak to się odbyło.
Zmarszczył czoło. Widać było, że nie rozumie, o czym Daphne mówi.
- Tego wieczoru, kiedy zginęła Clare. One to widziały.
Filiżanka wypadła mu z dłoni i roztrzaskała się o kamienne płyty.
- O nie!
- Od kiedy się pojawiłam, Sophie rysuje to, tyle że do niedawna nie zorientowałam
się, co w ten sposób chce dać do zrozumienia. Pozostałe dzieci też były tego świadkami
albo wiedzą, co widziała Sophie, lecz boją się o tym mówić. Musisz je zapytać.
Popatrzył na nią, jakby oszalała.
- Zapytać dzieci? One dość wycierpiały. Z trudem funkcjonuję ze świadomością, że
zasługuję na karę. Nie mógłbym jednak umrzeć, wiedząc, że dzieci czują się
odpowiedzialne za moją śmierć.
- Nic takiego się nie stanie. Jestem pewna, że dzieci potwierdzą tylko to, co
stwierdził Adam: to był nieszczęśliwy wypadek.
- To orzeczenie nie miało nic wspólnego z rzeczywistością. Wszyscy wiemy, że
Adamowi dokuczają wyrzuty sumienia, ponieważ dał się uwieść mojej żonie. Sądzi, że
załagodzi stosunki między nami, ukrywając moją zbrodnię. Nie ma sensu przypominać
dzieciom wieczoru, który powinny jak najszybciej wyrzucić z pamięci. Jeśli zależy ci na
moim spokoju i dobrym samopoczuciu, to nie będziesz ich zmuszać, żeby mnie wydały!
- Tim podniósł głos. - Nic dziwnego, że nie chcą przebywać ze mną. Starsze wyślę do
szkoły, kiedy tylko będzie to możliwe. Dopilnuję, żeby w ten czy inny sposób
sprawiedliwości po śmierci Clare stało się zadość.
R
L
T
- Prawdy nie trzeba się obawiać, jestem tego pewna - powiedziała z przekonaniem
Daphne. - Dlaczego ciągle obarczasz się winą? A co z ojcem Sophie? Przecież miał tyle
samo powodów, by pragnąć śmierci Clare, co ty. Wątpię, czy Penny chciałaby znosić
taką sytuację.
- Uważasz, że to Adam? Co za bzdura!
- Dziwię się, że chronisz go po tym, co ci zrobił. Rozumiem, że nie od wczoraj się
przyjaznicie, to jednak nie powód, by uwolnić go od odpowiedzialności za śmierć twojej
żony.
- Adam ma niejedno na sumieniu. Za dużo pił hulał, przepuszczał pieniądze. Zrobił
ze mnie rogacza, to fakt, ale uczynili to samo inni mężczyzni, z którymi Clarissa
prowadzała się w Londynie.
Adam szanuje prawo i nie mógłby go złamać, by uwolnić świat od mojej żony,
mimo że zagroziła mu ujawnieniem ich romansu.
- Nie czytałeś jej listów? Feralnego wieczoru zamierzała pojechać do Adama i
zabrać z sobą córkę.
- Tak? - Lord Colton pokręcił przecząco głową. - Musisz być w błędzie. Z tego co
wiem, Clare nie była w ciąży, a jeśli już, to nie z Adamem, bo rozstali się kilka miesięcy
wcześniej.
- A Sophie...
- Jest dzieckiem innego mężczyzny, nauczyciela rysunków. Clare musiała być na
mnie bardzo zła, bo pod koniec odgrażała się, że mnie dla niego porzuci. Ten człowiek
uciekł, kiedy stało się jasne, że może być ojcem dziecka. Clare od czasu do czasu niby
przypadkiem zostawiała w domu listy, żeby mnie przestraszyć. Wiedziała bowiem, jak
bardzo kocham Sophie. Nie odważyłaby się jednak zrezygnować z wygód naszego domu
i określonego poziomu życia po to, aby na co dzień towarzyszyć ubogiemu artyście. -
Tim ciężko westchnął. - Daphne, w innych okolicznościach byłbym ci bezgranicznie
wdzięczny za tak naiwną wiarę w mój charakter. Gdybym poznał cię, zanim spotkałem
Clare... Przysięgam, że w wieczór, gdy zginęła moja żona, nikogo oprócz mnie, dzieci i
służby nie było w domu.
- Dzieci znają prawdę - nie dała za wygraną Daphne.
R
L
T
- Dla mnie to bez znaczenia. Zabraniam ci rozmawiać z nimi na temat śmierci ich
matki. Jeśli nie dla mojego, to dla ich dobra. Niech wreszcie zapomną. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •