[ Pobierz całość w formacie PDF ]

drugiej jednak strony - wulgarny ziemniak... Wbrew sentymentom i instynktownemu
poczuciu piękna pozostaniemy więc przy bezdusznej wersji męskiej.
Pierwsze kartofle dotarły z Peru do Europy (wyjątkowo znamy precyzyjną datę) 10
kwietnia 1525. Dokładnie tego samego dnia odbywał się w Krakowie Hołd Pruski. Z
początku nie zrobiły większej kariery. Król Hiszpanii Filip II wysłał wprawdzie papieżowi
Piusowi V parę egzemplarzy jako lekarstwo; jednak Ojciec Zwięty po spożyciu żadnej ulgi
nie poczuł. Rzecz poszła we wstydliwe zapomnienie. Dopiero w 1783 zachęcił Filip Baldini
lombardzkich wieśniaków do uprawiania egzotycznej byliny. I wtedy wszakże nie stała się
ona we Włoszech żadną konkurencją dla odwiecznego makaronu.
Najszybciej przyjęły się kartofle w Irlandii i w Niemczech. W drugim z tych krajów
służyły jako karma dla świń, nędzarzy i... jeńców wojennych. Przypadek zdarzył, że w 1757
wpadł w ręce niemieckie zdolny pigularz, ale mierny wojak - niejaki Antoni Augustyn
Parmentier. Jego francuscy towarzysze niedoli jedząc kartofle rzygali, ciężko chorowali, a
nawet (sic!) umierali. Parmentier miał jednak wyjątkowo pozytywny stosunek do życia. W
tajemnicy przed rodakami robił eksperymenty. A to przypalił kartofelek na wolnym ogniu, a
to go usmażył na sprzedanym przez skorumpowanego strażnika kawałku słoniny... Wreszcie
zasmakował.
Powróciwszy do ojczyzny stał się prorokiem kartofla. Niestety, prorokiem na puszczy.
Zupę według jego receptury (był wynalazcą kartoflanki) wyrzygiwali żebracy przed
koÅ›cioÅ‚em Saint-Germam-des Prés (tam staÅ‚ koÅ›ciół) ku zgorszeniu i obrzydzeniu
przechodniów. Wreszcie zdesperowany proboszcz, którego opuszczać zaczęła nie lubiąca się
ślizgać w wymiocinach mieszczańska klientela, co wyraznie odczuć można było przy
podliczaniu dochodów z tacki, wyrzucił Parmentiera wraz z kotłem na zbity pysk.
Trzeba było wielu długich lat, by zrozumiał Parmentier, że mody nie lansuje się od dołu.
Po długich staraniach uzyskał audiencję u Ludwika XVI i wręczył mu sadzonkę. Samo
warzywo Jego Królewskiej Mości specjalnie nie zainteresowało. Spodobał mu się natomiast
kwiatek. O, błogosławione kaprysy możnych tego świata! Król zerwał kartoflane kwitnięcie i
przypiął je do królewskiego kapelusza. Dworzanie zamarli z zachwytu. Nadworny ogrodnik
zasadził natychmiast w Wersalu cztery grzędy nowej dekoracji.
I żyłby sobie kartofel spokojnie między różami i piwoniami. Niestety, widmo historii
krążyło już nad Europą. Już padła Bastylia, już wdziera się zgłodniały lud do Wersalu!... I cóż
tam widzi - ależ smakowite jabłka ziemne (pommes de terre), które chciał złowrogi tyran
ukryć przed narodem. Doprawdy, nie ma nic straszliwszego nad egoizm krwiopijców! My
37
jednak, dzieci rewolucji, oddamy narodowi, co do niego należy. Wolność - równość -
braterstwo - kartofel. Tak staje siÄ™ kartofel jadÅ‚em rewolucyjnym i postÄ™powym. Höbert
chciał wydzierać szlacheckie winnice i sadzić na nich symbol jutrzenki dziejów... Ustawą z
21 ventôse roku III nakazujÄ… wÅ‚adze Paryża przeksztaÅ‚cić ogrody Tuileryjskie w pole
ziemniaków. Parmentier (jakby go dobrze zlustrować - rojalista i starorzymowiec)
mianowany zostaje pierwszym agronomem Republiki. Chwile największej chwały przeżyje
jednak za Napoleona I, podniesiony do rangi generalnego inspektora zdrowia. Leczył
oczywiście - stara miłość nie rdzewieje... - kartoflami. Dzisiaj ma w Paryżu aleję i stację
metra swojego imienia.
Drogi czytelniku! Wiedz, że bodaj żaden z pokarmów, które pochłaniasz w piątek i
świątek, nie ma tak jednoznacznej politycznej wymowy jak kartofel. Jedząc puree głosujesz
właściwie na Leszka Millera.
I jeszcze rzecz jedna. Młody racjonalizator wynalazł ostatnio w Belgii frytki ośmiokątne.
Podobno dużo smaczniejsze od kątnych zaledwie sześcio. Jak to jest, tak jest - każdy ma
prawo do własnego, subiektywnego gustu. Najpoważniejsze jadłem się zajmujące instytuty
potwierdziły wszelako, że jest frytka ośmiokątna korzystniejsza dla naszego zdrowia, a wręcz
nieunikniona w iluÅ› tam przypadkach...
Nie tylko rewolucja... Nauka też nie zna granic!
38
Kawior
Kawior, jak wiadomo, jest to ikra ryb jesiotrowatych (kawior czarny), Å‚ososiowatych
(kawior czerwony), a nawet dorszowatych (kawior norweski). Oczywiście, nie będziemy się
poniżać. Obchodzi nas tylko kawior właściwy, znamienity i królewski - rosyjski lub irański
czarny kawior z jesiotrów Morza Kaspijskiego.
Dwa razy w roku wnętrze jesiotra napełnia się ilościami ikry przekraczającymi 10 procent
wagi jego ciała: wczesną wiosną i na początku jesieni. Niech się jednak nikomu nie wydaje,
że mógłby siąść z wędką lub zarzucić sieci i tak sprokurować sobie materiał wyjściowy. Nic
biedniejszego! Ryba na haczyku czy w sieci miota siÄ™ i cierpi. Jesiotr zaÅ› w stanie stresu
wydziela od razu rodzaj adrenaliny, która zakwasza jaja i nadaje im nieprzyjemny, jakby
gnilny zapach. Cała robota na nic.
Wielką i wręcz metafizyczną tajemnicą kawioru jest to, iż musi on pochodzić z ryby
szczęśliwej. Czując, że nadchodzi czas wydalenia ikry, czyli, antropomorfizując -
szczęśliwego właśnie rozwiązania - kierują się jesiotry w kierunku pobliskich delt rzecznych,
aby pozostawić ikrę w wodach słodkich niezbędnych do rozwoju potomstwa. Tutaj właśnie
czekają na nie rybacy. Sprytnie blokując odnogi rzeki skierowują stada zwierząt do płytkich [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •