[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odważyć. Tak, już leci!
Wróbelek sfrunął na dół i sunął w podskokach ku okruszyn-kom, o kilka jednak cali przed nimi
przystanął i znowu przechylił główkę na bok, jak gdyby zastanawiał się, czy Sara i Lotka to nie
są czasem wielkie koty, które rzucą się na niego nagle. Wreszcie jednak serce podpowiedziało
mu, że dziewczynki nie są takie straszne, na jakie wyglądają, podskoczył więc jeszcze bliżej,
chwycił w dziób największą okruszynkę i porwał ją na drugą stronę swego komina.
 Teraz już wie  rzekła Sara  i zaraz wróci po następne.
99
Wrócił rzeczywiście i przyprow la, który z kolei sprowadził krewr ucztować, świergocąc i
zatrzymuj przechylić główki na bok i przyglą była tak zachwycona, że zapomniał; żeniu, jakie
wywarł na niej pokoik kiedy Sara zdjęła wreszcie dziewcz uwagę na inne uroki pokoju, któryt
nie podejrzewała.
 Jest taki mały i tak wysoko na. że przypomina gniazdko na drzewie, zabawny. Patrz, w
tym końcu poko Kiedy nadchodzi świt, mogę leżąc \> przez to płaskie okno w dachu. Twór
Jeżeli dzień ma być słoneczny, po nieb  ~~i
i wydaje mi się, że mogę dotknąć ^u ręką. A kiedy padaj deszcz, krople szeleszczą, jak gdyby
opowiadały mi coś miłego. Kiedy znów świecą gwiazdy, można leżeć i liczyć, ile ich jest w tym
prostokącie. I spójrz na ten mały, zardzewiały kominek w kącie. Gdyby go wyczyścić do blasku
i rozpalić na nim ogień, pomyśl, jak by tu było miło. W gruncie rzeczy to śliczny pokoik.
Obchodziła pokoik trzymając Lotkę za rączkę i wskazując gestami wszystkie jego
wyimaginowane zalety i uroki, aż wreszcie Lotka też zaczęła je widzieć. Lotka zawsze
wierzyła we wszystko, co opisywała jej Sara.
 Widzisz  mówiła Sara  tutaj na podłodze mógłby leżeć gruby, puszysty, niebieski
dywan indyjski; a w tamtym kącie mogłaby stać mała kanapka zarzucona poduszkami; a nad
nią mogłaby wisieć półka pełna książek, żeby można był sięgnąć po nie nie wstając z kanapy.
Tam przed kominkiem mogłaby leżeć skóra zwierzęca, a te brzydkie ściany mogłyby być
zasłonięte makatami i obrazami. Musiałyby to być małe obrazki, ale mogłyby być piękne; a tu
mogłaby stać lampa z różowym abażurem; a pośrodku stół z zastawą do herbaty; nad komin-
lógłby śpiewać pękaty mosiężny imbryk; i łóżko mogło-i zupełnie inne. Mogłoby być miękkie i
okryte piękną tią kapą. Byłoby tu pięknie. I może potrafiłybyśmy tak Wróble, żeby przylatywały
53
i pukały w okno, prosząc, by nić do środka. \h, Saro!  zawołała Lotka.  Chciałabym
tu mie-
amówiła ją wreszcie do powrotu na dół i wyprowa-nałą na schody wróciła do swego pokoiku,
stanęła na Rozejrzała się dokoła. Czar tego, co opowiadała Lotce, óżko było twarde, okrywała
je zniszczona, spłowiała lelane ściany były odrapane, podłoga zimna i naga, jnka połamana i
zardzewiała, a sfatygowany stołe--, ^uyńy mebel nadający się do siedzenia, przechylał się
na bok, bo miał złamaną nóżkę. Sara usiadła na nim i opuściła głowę na ręce. Sam fakt, że
Lotka była tu i znów odeszła, sprawił, że wszystko stało się jeszcze gorsze  podobnie
więzniowie czują się bardziej smutni i osamotnieni, kiedy odwiedzający ich goście odchodzą, a
oni zostają w więzieniu.
 - Jakże tu jest samotnie!  powiedziała.  Czasami zdaje mi się, że to najbardziej
osamotnione miejsce na świecie.
Siedziała tak przez długą chwilę, gdy naraz uwagę jej zwrócił lekki szelest w pobliżu.
Podniosła głowę, żeby przekonać się, skąd ten szelest pochodzi, i gdyby była nerwowa,
zerwałaby się na równe nogi. Wielki szczur siedział na tylnych łapkach i węszył coś z
ogromnym zainteresowaniem. Kilka okruszyn bułki Lotki upadło na podłogę i zapach ich
wywabił szczura z nory.
Wyglądał tak niesamowicie i tak bardzo przypominał karzełka czy gnoma z siwymi
bokobrodami, że widok jego zafascynował Sarę. Spojrzał na nią błyszczącymi oczkami, jak
gdyby o coś ją pytał. Miał się najwyrazniej na baczności i Sarze przyszła naraz do głowy jedna
z jej oryginalnych myśli.
 Chyba niełatwo jest być szczurem  pomyślała.  Nikt przecież szczurów nie lubi. Ludzie
zrywajÄ… siÄ™, uciekajÄ… i krzyczÄ…: «Ojej, jaki wstrÄ™tny szczur!» Nie chciaÅ‚abym wcale, żeby
ioo
IOI
ludzie na mój widok krzyczeli zastawiali na mnie pułapki, m wróbelkiem to zupełnie co inr tego
szczura, czy chce być szcz wolałbyś raczej być wróbelkierr
Siedziała tak spokojnie, że sz> się jej bardzo, ale może  pode serce podpowiedziało mu, że
ni nie, które może nagle się na ni Miał w norze żonę i liczną rod go same niepowodzenia.
Kiedy ko, gotów był więc narazić się stwo dla kilku okruszyn, toteż nogi.
 Chodz  powiedziała Sara.  iNie jestem pułapką. Możesz je wziąć, biedaku! Więzniowie
Bastylii oswajali szczury i przyjaznili się z nimi. Może ja się też z tobą zaprzyjaznię.
W jaki sposób zwierzęta rozumieją różne rzeczy, tego nie wiem, pewne jest jednak, że
rozumieją. Być może istnieje mowa, która nie składa się ze słów i którą rozumie każde żywe
stworzenie. W każdym razie szczur zrozumiał od tej chwili, że nic mu nie grozi  mimo że jest
szczurem. Zrozumiał, że ta młoda istota ludzka siedząca na czerwonym stołeczku nie zerwie
się, nie przestraszy go dzikim krzykiem ani nie zacznie ciskać w niego ciężkimi przedmiotami,
które mogłyby go zabić albo co najmniej okulawić. Był to doprawdy bardzo miły szczur i nie
chciał zrobić nikomu nic złego. Stał na tylnych łapach i węszył nosem powietrze wbijając
spojrzenie błyszczących oczek w Sarę, mając nadzieję, że ona to wszystko zrozumie i nie
zechce traktować go jak wroga. Kiedy w ów niewytłumaczony sposób pojął, że Sara też nie
żywi do niego nienawiści, przysunął się cicho do okruszyn i zaczął je zjadać. Jedząc zerkał co
54
chwilę na Sarę, zupełnie tak samo jak przedtem wróble, i miał przy tym tak skruszoną minę,
że wzruszyło to dziewczynkę.
Siedziała i obserwowała go nie poruszając się wcale. Jedna
102
szyna była znacznie większa od innych, właściwie trudno nazwać ją okruszyną. Widać było,
że szczur ma wielką tę na ten kawałek bułki, leżał on jednak za blisko stołecz-szczur wciąż
jeszcze był trochę onieśmielony. ptice pewnie zanieść ten kawałek swojej rodzinie  pomyś-
Sara.  Jeżeli wcale się nie będę ruszała, może po niego jłzie".
jnteresowana tą sceną, wstrzymała niemal oddech. Szczur
fnął się nieco bliżej i zjadł jeszcze kilka okruszyn, potem
pał się i znów węszył delikatnie, zerkając z ukosa na
pzynkę. Wreszcie skoczył po kawałek bułki  znów po-
jak to zrobił przedtem wróbel  po czym w mgnieniu
alazł się przy listwie okalającej podłogę i znikł w szczeli-
|:dzy deskami.
 Wiedziałam, że chce zanieść ten kawałek dzieciom  powiedziała Sara.  Doprawdy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •