[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zdecydowanego tonu zrobiło mi się go żal.
Xavier szybko wyczuł moje wahanie, cień niepewności i współczucie. Podniósł się
w mgnieniu oka i zamknął mnie w żelaznym uścisku.
Jego ramiona napierały na mnie na tyle mocno, że nie byłam w stanie oddychać, odezwać
się, a co dopiero krzyknąć i wołać o pomoc.
Skoro nie oddasz się po dobroci, to zajmę się tobą siłą.
Próbowałam uwolnić dłonie albo kopnąć go w krocze, ale złapał mnie bardzo mocno
i robił skuteczne uniki. Nie mogłam wydobyć z siebie ani jednego słowa. A dopóki nie
krzyczałam, nikt nie reagował. Z innej perspektywy wyglądało to pewnie jak zwykłe czułości
pary. O ile sevile wtrącały się w życie człowieka, to stworzeniami ze swojego gatunku starały się
nie interesować, więc nie widziałam dla siebie ratunku.
W pewnym momencie Xavier mnie puścił i wylądował na ziemi, pocierając
zaczerwieniony policzek. Obejrzałam się zdezorientowana. Oprócz grupki gapiów, których lepiej
lub gorzej kojarzyłam z widzenia, zauważyłam jeszcze nieznajomego blondyna, wciąż
trzymającego dłoń zaciśniętą w pięść.
Mocny miał facet sierpowy, oj, mocny.
W porządku? spytał.
Miał delikatny, wręcz dziecinny głos. Podejrzewałam, że był kilka setek lat młodszy ode
mnie, bo wyglądał na góra siedemnaście ludzkich lat. Można powiedzieć, że kojarzył mi się
z młodszym Vincentem. Taki drobny chłopiec, jeszcze bez zarostu, z bystrymi, ale niezwykle
smutnymi oczami.
Tak. Pokiwałam głową.
Podszedł do mnie i podał mi z pozoru delikatną dłoń.
Jestem Filip.
A ja Selena.
Tak, wiem.
Spojrzałam na niego podejrzliwie.
To dlaczego ja jakoś cię nie kojarzę?
Uśmiechnął się szyderczo. Skąd ja znałam ten uśmiech?
Wiesz, jest tu mnóstwo sevilów... Widocznie nie rzucałem się specjalnie w oczy.
Chętnie bym z nim dłużej pogadała, ale nie miałam na to ani czasu, ani ochoty. Jeżeli się
spóznię, mój plan i poświęcenie Daniela pójdą na marne.
Przepraszam, ale muszę już iść.
Nie ma sprawy powiedział, odsuwając się. Wskazał na Xaviera, który przy stole
bilardowym ocierał krew z kącika ust. A od takich typków trzymaj się z daleka.
Zapamiętam. Uśmiechnęłam się serdecznie. Do zobaczenia.
Na pewno. Nic mi już nie wyjaśnił, tylko zniknął w tłumie.
Było mi wstyd, że zajmuję się takimi błahostkami, że tak dobrze rozmawia mi się
z Filipem. Mój ukochany niedawno zginął, a ja na chwilę o nim zapomniałam. Byłam na siebie
wściekła.
Zastanowiłam się, czy skontaktować się z Alex i powiedzieć jej o wszystkim. Trochę się
bałam.
Nie czas na rozmyślania. Muszę działać. Póki jeszcze nie jest za pózno.
Rozdział XIV. Zadanie
Kobieta nigdy nie wie, czego chce, ale nie spocznie, dopóki celu nie osiągnie.
Jean-Paul Sartre
Ukryłam się w jednym z ciemnych zaułków. Nie mam pojęcia, dlaczego ludzki gatunek
się ich boi. My czujemy się w nich bezpiecznie; możemy znalezć tu trochę spokoju.
Na końcu wąskiego przejścia oddzielającego ceglane ściany salonu gier i dyskoteki
panowała kompletna ciemność.
Pod murem postawiono ławkę w całkiem niezłym stanie, chociaż rdza zdążyła się już do
niej dobrać. Postawiłam na niej torbę i wyjęłam wszystkie potrzebne rzeczy.
Zdjęłam podartą suknię i założyłam inną, bardziej opinającą, w kolorze seledynowym.
Sięgała do pół łydki i rozszerzała się ku dołowi. Dekolt był jak dla mnie nieco za duży, ale moja
misja tego wymagała. Całe szczęście, że wpakowałam do torby tę suknię, a nie dresy. Jeszcze
nigdy jej nie nosiłam.
Dostałam ją od Daniela.
Wyglądasz w tym jak syrenka. Przyciągnął mnie do siebie. Seksowna syrenka.
Było mi głupio, że prezent od niego, który wyjątkowo wyszczuplał mi talię i wydłużał
nogi, wykorzystam do tego, co zamierzałam. W dodatku zaraz po śmierci Daniela.
Z bocznej kieszeni torby wyciągnęłam jeszcze kosmetyki, pomalowałam rzęsy
i przypudrowałam policzki.
Wyprostowałam się, by ocenić efekt.
Wyglądałam naprawdę niezle, biorąc pod uwagę, jak się czułam. Strój był wyzywający.
Aż zanadto.
Na ręce wciąż nosiłam bransoletkę od ukochanego. Miałam nadzieję, że przyniesie mi
szczęście.
Jedyne, czego mi brakowało, to Błyskawica Mroku. Na klatce piersiowej czułam pustkę
i zimno. Byłam taka bezbronna. Ale teraz najważniejszy był wygląd, inaczej Vincent mnie nie
przyjmie.
Byłam już gotowa.
Wyruszyłam.
*
Początkowo strażnicy nie pozwolili mi wejść. Byli dość zdziwieni, że się tak wystroiłam
i, o dziwo, chcę się dostać do miejsca, z którego udało mi się przed chwilą wydostać. Jednak urok
osobisty robi swoje.
Teraz musiałam odnalezć pokój Vincenta. Nigdy nikogo tam nie wpuszczał. Z tego, co
udało mi się przez te setki lat zauważyć, znajdował się na za salą tronową to tam zawsze znikał
nasz król i stamtąd się wyłaniał.
Nie spodziewałam się, że przed wejściem do tego pomieszczenia także będą straże.
A powinnam.
Przepraszam panów bardzo, czy mogłabym wejść do środka? zagadnęłam przyjaznie,
robiąc przy tym słodkie minki i zamiatając rzęsami.
To znowu pani? %7łycie pani niemiłe? Niech się pani oddali, dopiero co się pani uwolniła.
Po usłyszeniu tyle razy słowa pani poczułam się wyjątkowo staro.
Strażnicy mieli na głowach luzne kaptury, jak kaci, więc ich twarze nie były zbytnio
widoczne. Podejrzewałam jednak, że to ci sami, którzy byli w więzieniu podczas zabicia Daniela.
Ale dość, nie mogłam teraz o nim myśleć, przynajmniej na razie.
No właśnie, chciałam podziękować Vincentowi za jego wyrozumiałość.
Uśmiechnęłam się, robiąc stopą ósemki nad ziemią. Ziemskie blondynki, których zachowanie
próbowałam teraz naśladować, miały wielkie powodzenie.
Drugi strażnik, stojący obok filaru, cicho prychnął. Rzuciłam mu piorunujące spojrzenie,
najbardziej grozne, jakie byłam w stanie posłać.
Ja ci kiedyś pokażę, pomyślałam, niech no tylko zobaczę, jak wyglądasz, i cię
zapamiętam. Niestety, kaptur skutecznie maskował jakikolwiek zarys twarzy.
Ja... Mmm... Nie wiem, czy powinniśmy... jąkał się wyższy, o kapturze nieco
mniejszym, więc zobaczyłam, że jest starszy ode mnie o kilka lat. Nazywał się Goriat. Poznałam
go po nosie. Swoją drogą, co to za zasada, że wszyscy strażnicy Vincenta mają haczykowate
nosy? Ma jakiś kompleks czy co?
Wpuść ją powiedział nieoczekiwanie milczący dotąd sevil, który opierał się o białą
marmurową kolumnę.
Goriat posłusznie odsunął się na bok, robiąc mi miejsce. Próbowałam dostrzec twarz jego
niższego kompana, któremu goryl był tak posłuszny. Jednak kiedy przechodziłam, ten
gwałtownie schylił się, by zawiązać but. Dziecinna zagrywka. Szczególnie gdy ma się buty na
rzepy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Odnośniki
- Strona startowa
- 139. Broadrick Annette Bracia z Teksasu 01 MiĹoĹÄ po teksasku
- Glyn Eleonora Dziwne maĹĹźeĹstwo ksiÄĹźnej Arden (MiĹoĹÄ braterska)
- Cartland Barbara NajpiÄkniejsze miĹoĹci 85 Tajemniczy markiz
- Child Maureen Pora na miĹoĹÄ (2008) Nathan&Keira
- GR626. Boswell Barbara MiĹoĹÄ w programie telewizyjnym
- Craven Sara WieĹźa mrokĂłw Wakacyjna miĹoĹÄ
- Ben Sherwood Niewiarygodna historia miĹosna
- Dunlop Barbara MiĹoĹÄ w BiaĹym Domu
- Chang Eileen MiĹoĹÄ jak pole bitwy
- 83. MiĹoĹÄ w cieniu piram
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szczypiorkow.pev.pl