[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wywietrzyć. Poza tym łóżko ma pękniętą ramę.
Ostatni człowiek, który tam spędzał noc, cierpiał
znaczne niewygody.
- Poza tym dostał wysokiej gorączki - dodała
Nan, przyciągając tym zaskoczone spojrzenia. -
Co gorsza, właśnie upraliśmy pościel. Nie ma w
domu suchych prześcieradeł.
To niezwykłe zachowanie Nan dowodziło, że
kuzyn Harry'ego bardzo jej się nie spodobał.
Sir Peregrine popatrzył na nią wstrząśnięty.
- Wobec tego nie zostanę - oświadczył. -
Jestem delikatnej konstytucji. Nie, Ravensden.
Nie pozwolę się namówić. Mam nadzieję, że
przynajmniej posiłek mogę dostać? Potem wrócę
do Londynu. Lepiej jechać nocą, niż spać w
zawilgoconym pokoju.
- Jestem pewna, że podjął pan rozsądną
decyzję - powiedziała Beatrice i mimo woli
zerknęła na Harry'ego. Niewątpliwie był bliski
wybuchu, choć nie wiadomo, czy ze złości, czy z
innego powodu. - Może tymczasem wszyscy
napijemy się sherry?
Wychyliła kieliszek, po czym przeprosiła
gości i poszła z Nan do kuchni, by pomóc w
przygotowaniu posiłku, który składał się z
pieczeni, gołębiego pasztetu i pieczonego karpia,
którego dostarczył Bellows. Na wszelki wypadek
nie spytała, skąd ta ryba, za to z wielką energią
zajęła się przyrządzaniem sosów i deserów. Sir
Pergerine mógł kręcić nosem na wszystko, co
zastał w tym domu, ale na pewno nie na obiad.
- To był wyborny posiłek, moja droga!
Wyborny! - Pan Roade spojrzał na swoją starszą
córkę z wielką czułością. - Znowu przeszłyście z
Nan same siebie. A teraz zapraszam damy do
salonu, bo chciałbym chwilę porozmawiać z
naszymi gośćmi.
- Naturalnie, papo. Beatrice postawiła przed
nim na stole karafki z porto i brandy, po czym
wyszła z pokoju razem z Oliwią i Nan.
- Bardzo się ucieszę, kiedy ten straszny
człowiek wreszcie nas opuści - powiedziała
Oliwia nieco pózniej, gdy popijały herbatę w
salonie. - Nie sądzę, żebym mogła go polubić. Czy
słyszałaś jego uwagi przy stole? Były w
najwyższym stopniu obrazliwe. Omal nie
powiedział wprost, że Ravensden mi się
oświadczył, bo uknułam w tym celu intrygę.
Zapewniam was, że wcale tak nie było.
- Nie daj mu się wyprowadzić z równowagi -
przestrzegła Beatrice i zmarszczyła czoło. - Od
razu widać, że jest bliski pęknięcia z
samouwielbienia... i z zazdrości. Chce poróżnić
cię z... - urwała, bo sir Peregrine wszedł do
salonu.
- Wysłałem waszego służącego z
wiadomością dla mojego stangreta, że jestem
gotów do wyjazdu - oznajmił pompatycznie. -
Obawiam się, że nie mogę zostać dłużej, panno
Roade. Proszę podziękować kucharce za
smaczny obiad. Nawet w Londynie rzadko
zdarzało mi się jeść lepszy. Aż się dziwię, że tu,
na wsi, można znalezć tak utalentowaną osobę.
Powiedział to takim tonem, jakby dziwiło go,
że kucharz, mający jakiekolwiek umiejętności,
może pracować na prowincji. Beatrice
wstrzymała oddech i policzyła w myślach do
dziesięciu. Gdyby nie był to kuzyn Harry'ego,
wygarnęłaby mu, co o nim sądzi.
- Na wsi mamy wiele talentów, sir - wycedziła
i wstała. - Odprowadzę pana do drzwi.
- To bardzo miło z pani strony, panno Roade.
- Przepuści! ją przodem. Jego kapelusz i peleryna
były w sieni. Poczekał chwilę, aż Beatrice mu je
poda, ale ponieważ nic takiego się nie stało, sam
musiał wziąć swoje rzeczy z drewnianego
wieszaka. Przybrał marsową minę. - Muszę
powiedzieć, że nie pochwalam tego małżeństwa,
panno Roade.
- Słucham? - Beatrice z całej siły zacisnęła
dłonie. Nie wolno jej stracić cierpliwości! Nie
wolno! - Obawiam się, że nie rozumiem.
- Związek pani siostry z Ravensdenem został
oparty na błędnych założeniach. Ona zerwała
zaręczyny, a jemu bez wątpienia duma kazała tu
za nią przyjechać, ale lepiej by zrobił, gdyby
zakończył tę znajomość. Nie mam dobrego
zdania o pannie Roade Burton.
- Pańska opinia o mojej siostrze zupełnie
mnie nie interesuje - odparła najspokojniej, jak
zdołała. - Poza tym, jeśli chce pan porozmawiać o
czymkolwiek dotyczącym małżeństwa lorda
Ravensdena, powinien pan zwrócić się
bezpośrednio do niego.
- Dobrze powiedziane, Beatrice! - Harry
wyszedł z jadalni. Miał taką minę, jakby chciał
uderzyć kuzyna i powstrzymywał się ostatkiem
sił. - Czy chcesz mi coś powiedzieć, Peregrine?
Teraz masz okazję. Na wszelki wypadek
ostrzegam cię, że moja cierpliwość się kończy.
- Powinienem już iść - bąknął sir Peregrine,
blednąc. - Sam jesteś swoim panem, Ravensden,
więc nie musisz korzystać z moich rad.
- Właśnie. Lepiej zapamiętaj to sobie raz na
zawsze - wycedził Harry. - Szczęśliwej podróży,
kuzynie. Gdybyś spotkał lady Susannę, powiedz
jej, proszę, że cieszę się dobrym zdrowiem, a
wkrótce będzie miała przyjemność poznać moją
narzeczoną.
Quindon skłonił głowę i bez słowa wyszedł.
- Proszę wybaczyć mojemu kuzynowi te
godne pożałowania maniery - rzekł Harry,
zbliżając się do Beatrice. - Gorąco przepraszam,
że przeze mnie musiała pani znosić jego
obecność. Zbladłaś. Co on takiego powiedział?
- Tylko tyle, że nie aprobuje pańskiego
zamiaru związania się z moją rodziną. - Ukryła
twarz w dłoniach. - Wiem, że nie możemy
równać się z panem pozycją.
- Czy ja coś takiego powiedziałem? - Harry
przyjrzał jej się zdziwiony. - Czy kiedykolwiek
dałem do zrozumienia pani lub komukolwiek z
pani rodziny, że jesteście niżej postawieni?
- Nie. - Beatrice głośno nabrała powietrza. -
Pan nie zrobiłby tego, rzecz jasna, ale wiem...
- Och, co ty wiesz - przerwał jej łagodnie
Harry. Ujął ją za ręce i spojrzał tak czule, że
serce omal nie wyskoczyło jej z piersi. - Gdybym
mógł powiedzieć to wszystko, co chciałbym,
wtedy wiedziałabyś. Wierz mi...
W tym momencie pan Roade i lord Dawlish
weszli do sieni.
- Lord Dawlish zgodził się spłacić mój dług w
kuzni, Beatrice - powiedział rozpromieniony
ojciec. - Dzięki temu kowal dostarczy części,
których potrzebuję do nowego eksperymentu.
Czy to nie wspaniała nowina, moja droga?
- Tak, papo. - Beatrice nie wydawała się
przekonana, a oczy Harry'ego rozbłysły
wesołością. - Mam taką nadzieję - dodała słabo,
gdy ojciec z lordem Dawlishem przeszli do
salonu w znakomitej komitywie! - Ojej,
niedobrze się stało...
- Wydaje się pani zaniepokojona. - Harry
spojrzał na nią. - Czy jest po temu jakaś
szczególna przyczyna?
- Ostatnim razem, kiedy papa próbował
przebudować piec, doszło do wybuchu. Mieliśmy
wielką wyrwę w ścianie kuchni i dużo czasu
minęło, nim udało się wszystko doprowadzić do
porządku.
- Ach, rozumiem. Wobec tego pozostaje nam
nadzieja, że udoskonalony piec jednak zadziała,
prawda? - Harry uśmiechnął się do Beatrice,
bawiąc się palcami jej lewej dłoni. - Czy teraz
czujesz się razniej?
- Tak, dziękuję. - Zaśmiała się cicho, żałośnie.
- Muszę powiedzieć szczerze, Harry, że nie
potrafię polubić pańskiego kuzyna.
Harry zachichotał.
- Nikt nigdy nie lubił odrażającego
Peregrine'a. Zdziwiłbym się bardzo, gdyby
przypadł ci do gustu.
- Och, Harry! - Tym razem Beatrice
roześmiała się całkiem beztrosko. - Pan zawsze
umie mnie pocieszyć.
- Naprawdę, moja droga? - Puścił jej rękę. -
Powinniśmy chyba wrócić do reszty [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •