[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie o panią?
- To nie ja zostałam nową wspólniczką, panie Jonson -
wyjaśniła cierpliwie. - Zresztą to nigdy nie wchodziło w grę.
Ale teraz proszę mi wybaczyć, mam klientkę na drugiej linii.
W zamyśleniu odłożyła słuchawkę. Zastanawiała się, ilu
ludzi mogło myśleć podobnie jak ten miły starszy pan i czy
teraz częściej będą ją spotykały takie sytuacje. A więc jednak
tego sobie nie wymyśliła.
Właśnie przeglądała dokumenty, gdy wszedł David
Jerome i krytycznym wzrokiem rozejrzał się po jej niewielkim
pokoju.
- Czy tutaj odbywają się rozmowy z klientami? - spytał
krótko.
- Niektóre - odrzekła spokojnie. - Zależnie od tego czy
rozmowę prowadzi Jane czy ja.
- To pomieszczenie jest zbyt małe - stwierdził. - I zbyt
zapchane. Może byłoby lepiej, gdybyśmy poprzestawiali
meble, ale najsensowniejszym rozwiązaniem będzie
prowadzenie wszystkich rozmów w pokoju Jane albo w moim.
- A gdzie znajduje się pański pokój, panie Jerome? -
spytała Anne.
Spojrzał na nią zamyślonym wzrokiem.
- Szczerze mówiąc, sam jeszcze nie wiem - odparł. - Jane
proponuje, żebym pracował w pani pokoju, ale nie mogę się
na to zgodzić. Wolę pracować sam, zawsze tak robiłem. Nie
potrzeba mi wiele: jakieś biurko, krzesło i szafa na
dokumenty... - wskazał ręką dookoła - nic z tych wszystkich
rzeczy, która tu stoją. Myślę, że popracuję tu przez kilka dni,
dopóki nie zostanie wyremontowany ten mały pokój na końcu
korytarza. Chyba nie będzie to pani przeszkadzało?
Wprost przeciwnie, bardzo jej to przeszkadzało - nie
podobała jej się nie tylko oczywistość, z jaką wziął w
posiadanie jej małe królestwo, lecz również sposób, w jaki
wprowadzał w czyn swoje pomysły.
- Prawdopodobnie wcale mnie tu nie będzie -
powiedziała, jakby pod wpływem nagłego natchnienia. - Jane
pewnie już panu mówiła, że w najbliższych dniach muszę
pojechać do Londynu. Miał do niej dzwonić w tej sprawie pan
Jonson...
- Właśnie to zrobił - odparł Jerome. - Sprawa będzie
aktualna prawdopodobnie już w przyszłym tygodniu.
Nawiasem mówiąc, usłyszałem same pochwały pod pani
adresem. A to z kolei przypomniało mi, że mam panią
pozdrowić od Elisabeth.
- Od Elisabeth? - zdziwiła się Anne. - Zna ją pan?
Przysiadł na brzegu jej biurka, ale nadał się nie
uśmiechnął. Wydawał się zły na siebie, że wprowadził do
rozmowy osobisty ton.
- Nawet bardzo dobrze - odparł z dziwnym oporem,
przynajmniej Anne odniosła takie wrażenie. - Właśnie od. niej
się dowiedziałem, że Jane poszukuje wspólnika. Ta agencja
interesowała mnie już od chwili, gdy Elisabeth otworzyła ją
razem z Jane.
David zsunął się z brzegu biurka i zerknął do papierów,
które trzymał w ręku.
- Chciałbym omówić z panią kilka spraw - stwierdził
sucho. - Najpierw powinniśmy wykreślić z ksiąg martwe
dusze, a więc ludzi, którzy wprawdzie są u nas zarejestrowani,
ale nigdy nie podejmują się żadnej pracy. Powinniśmy
rozesłać okólnik, w którym jednoznacznie sformułowalibyśmy
pytanie, czy poszczególne osoby nadal są zainteresowane
znalezieniem pracy. Poza tym trzeba jeszcze załatwić sprawę
domu starców. Znam dyrektorkę. Poszukuje fryzjera, który
przychodziłby raz w tygodniu, i lektorki. Większość
pensjonariuszy tego domu jest już w podeszłym wieku i ma
słaby wzrok. Gdyby udało nam się znalezć kogoś, kto dobrze
czyta...
Mówił dalej, i Anne ze zdumieniem stwierdziła, że coraz
bardziej jest zainteresowana jego pomysłami. Niektóre z nich
były wprawdzie znakomite, ale raczej nie dałoby się ich
zrealizować, pomyślała pobłażliwie. Jednak już teraz, choć
niechętnie, musiała przyznać, że temu człowiekowi nie
brakowało ani pomysłów, ani energii; brakowało mu jedynie
praktycznych doświadczeń w prowadzeniu agencji.
Odbyli długą, ożywioną rozmowę. W południe pojawiła
się Jane. Na jej twarzy odmalował się cień niezadowolenia,
jednak jej usta okalał obłudny uśmiech.
- Davidzie - powiedziała z wyrzutem - czyżbyś
zapomniał, że o w pół do pierwszej mieliśmy pójść na obiad?
David Jerome zwrócił się do niej z posępną miną.
- Obiad z pewnością może poczekać - odrzekł chłodno. -
Natomiast nasza rozmowa nie. Nauczyłem się od Anne kilku
rzeczy. Bardzo mi zależy na tym, żeby jak najszybciej
zorientować się we wszystkich sprawach agencji. Jestem
przekonany, że w tym punkcie się ze mną zgodzisz. Na obiad
pójdziemy pózniej, Jane! Chodz tutaj i powiedz, co sądzisz o
tym pomyśle...
Anne obrzuciła Jane zatroskanym spojrzeniem. Widziała,
jak na twarzy jej pracodawczyni, zwykle tak opanowanej i
chłodnej, pojawia się rumieniec gniewu. Oto spotkały się dwa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •