[ Pobierz całość w formacie PDF ]
o wieczności.
Jego ręce znieruchomiały. Spojrzał jej głęboko w oczy.
- Naprawdę?
- O, tak.
I dopiero wtedy kochał się z nią. Jego ciało aż do bólu
pragnęło ulgi. Ale zmusił się do delikatności. Całował jej
podbródek, wzniesienie piersi, rowek miedzy nimi. Dotykał i
głaskał. Ręce mu drżały. Całe ciało drżało. Ale opanowywał
się. Gromadził wspomnienia. Magazynował w pamięci
kawałki wieczności.
Aż wreszcie Cait otoczyła go ramionami i pociągnęła w
dół, w swoje ciepło. Poczuł, jak jej ciało się napręża, i usłyszał
jej krzyk. A wtedy zamknął oczy i zobaczył światło - i oddał
się miłości, i Cait.
Teraz mieli dla siebie całą wieczność. Liczyła się tylko ich
miłość.
Charlie nigdy w życiu nie widział jeszcze śniegu.
- Niemożliwe! - Cait była zdumiona, gdy jej to
powiedział. Nadszedł już wrzesień. Wrócili na ranczo ze
swojego miesiąca miodowego na Jamajce i zastali ziemię
pokrytą pięciocentymetrową warstwą śniegu.
Pokręcił głową.
- Nigdy. - Wziął garść śniegu do ręki i był zaskoczony,
gdy poczuł, jak jest zimny. Spróbował ulepić kulę, ale mu nie
wyszło. Nie miał wprawy. To jeszcze jedna rzecz, której musi
się nauczyć.
Teraz był już grudzień. Charlie potrafił naprawiać
ogrodzenia. Potrafił rozpoznać zarazę wśród bydła. Umiał
ulepić kulę ze śniegu. I bałwana. I mógł godzinami odgarniać
śnieg.
- Nigdy w życiu nie widziałem tyle śniegu - mruczał.
Obejmował żonę i przyglądał się srożącej się na dworze
zadymce.
- W ogóle widziałeś mało śniegu - powiedziała.
- Widziałem dość - odparł ponuro Charlie. - Jeżeli
zobaczy się jedną kulę, to tak, jakby widziało się już
wszystkie.
- Tak ci się tylko wydaje! - zawołała Cait z wyzwaniem w
głosie.
- Pewnie. - Pociągnął ją do drzwi. - Może urządzimy
sobie małą bitwę na śnieżki?
- Po prostu chcesz się pochwalić, teraz, gdy Tuck i Jed
nauczyli cię wszystkiego, co sami umieją.
- No, może i tak.
Chciał wyjść na dwór i tarzać się z nią w Zniegu. A
właściwie chciał iść do łóżka i tarzać się z nią w pościeli, ale
była dopiero druga po południu i Walt spojrzałby na nich z
kpiną, gdyby poszli na górę. Na razie mieszkali u Walta, bo
jeszcze nie zdecydowali, kto ma sobie budować nowy dom.
Walt już wrócił z Wietnamu. Uzyskał tam pewne wskazówki,
ale na razie nic z nich nie wyniknęło. Musieli czekać i mieć
nadzieję.
- Jestem trochę niespokojny - przyznał.
- Ale to jest warte nerwów - powiedział Charlie. Gdyby
on sam nie wrócił po to, co za sobą zostawił, teraz nie byłoby
go tutaj. I nie miałby Cait.
- No, to jak? Walczymy? - spytał teraz, uśmiechając się
od ucha do ucha.
Cait pokręciła głową.
- Nie mogę. Mamy obowiązki. A właściwie to ty je masz.
Miała na myśli doroczne przedstawienie jasełkowe w
Elmer. Gdy brali ślub, Polly McMaster za darmo oddała im do
dyspozycji salę w ratuszu, pod jednym tylko, ale za to
surowym warunkiem: że Charlie wyreżyseruje tegoroczne
jasełka.
- Chyba się nie spodziewa, że dziś przyjadę! Drogi są
zasypane.
- Nigdy nie słyszałeś powiedzenia, że przedstawienie
musi się toczyć dalej? - drażniła się z nim Cait.
- Ale...
- No, daj spokój. Im szybciej tam pojedziemy, tym
wcześniej wrócimy do domu.
To nie do końca było prawdą, ale Charlie nie zamierzał się
kłócić. Znieg padał przez całe popołudnie. Ale to nie miało
znaczenia. Wszyscy mieszkający w promieniu dziesięciu
kilometrów od Elmer przyjechali, tak jak zawsze. Nikt nie
utknął w zaspie. %7ładne dziecko nie urodziło się na scenie.
Charlene, której wyznaczył rolę Dzieciątka w żłobku, nawet
nie pisnęła, Angie, którą zmusił do zagrania Maryi, jaśniała z
radości.
Uśmiechając się, gdy szli do pikapa, Cait powiedziała mu,
że szybko się uczy miejscowych zwyczajów.
- Tak, chyba tak - roześmiał się.
Czasami wydawało mu się, że tego wszystkiego, co
jeszcze ma do nauczenia się o życiu i miłości, nigdy nie zdoła
poznać nawet z grubsza. Czasami w nocy budził się i leżał,
przyglądając się miłości swojego życia i rozmyślając o cudzie,
jakim było to, że dostał drugą szansę. Czasami Cait też się
budziła. Widząc, że jej się przygląda, bez słowa, ze
zrozumieniem, obejmowała go. Dziś w nocy będzie tak samo.
Ale najpierw zjedli pózną kolację. Potem pomogli
Wallowi przy gospodarstwie, a gdy Cait szczotkowała włosy,
Charlie zadzwonił do Chase'a i Joanny i uszczęśliwił ich
opowiadaniem o swoim reżyserskim triumfie. Cait odwróciła
się do niego z uśmiechem, a w oczach miała tyle miłości, że w
sercu poczuł wielką słodycz i ciepło.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Odnośniki
- Strona startowa
- Anne McCaffrey Pern 18 The Skies of Pern
- Anne McCaffrey Pern 16 The Master Harper of Pern
- Anne Hampson Love Hath an Island [HR 1522, MBS 135, MB 494] (pdf)
- Laurie King Anne Weverley 01 The Birth Of A New Moon
- Boge Anne Lise Grzech pierworodny 16 ChĹĂłd
- Anne Perry [Pitt 22] Southampton Row (pdf)
- Anne Hampson Flame of Fate [MB 1069] (pdf)
- Boge Anne Lise Grzech pierworodny 02 Tajemnica
- Anne Emery Cecilian Vespers, a Mystery (pdf)
- Anne Brooks & Angelina Sparrow Glad Hands
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kfc.htw.pl