[ Pobierz całość w formacie PDF ]

brwi. - Pomyślałem, że poranki będę spędzał tu, w stajni. To znaczy, jeżeli pani to nie przeszkadza - dodał z
szacunkiem, dotykając daszka starej czapki. Zdawało się, że zupełnie zapomniał o wydarzeniach poprzedniej nocy.
- Doskonale - przytaknęła chłodno Claudia. - Na ogół przed południem nie mamy gości. Właściwie zazwyczaj
nikt nas nie odwiedza. Panie January... - z wysiłkiem zmusiła się do uprzejmości - ...wolałabym, żeby pan
większość swojego czasu przeznaczył na pracę w stajni. Uważam, że tu przyda się pan o wiele bardziej.
Czyżby zobaczyła zawód w jego oczach?
- Oczywiście, proszę pani. Czy nadal życzy pani sobie, żebym podawał obiad?
- Oczywiście. - Zdecydowanie sobie tego nie życzyła, ale w końcu i tak kiedyś musiał bywać w domu. Mógł więc
się na coś przydać. - Za parę dni, kiedy przyjedzie w odwiedziny moja siostra z mężem, będziesz potrzebny cały
czas w domu.
- Tak, proszę pani - odrzekł Jem z ukłonem i zajął się swoją robotą.
Uff! - pomyślał, wymieniając z Jonaszem porozumiewawcze spojrzenia. Tego ranka młoda wdowa z pewnością
zachowywała się jak pani wielkiej posiadłości. Niepewność i łagodność, które cechowały ją wieczorem, jakby
wyparowały w ciągu długiej nocy. Westchnął. Z powrotem do stajni, tak? Gdyby nie to, że chciał kontynuować
swoje poszukiwania  wiejskiej książki, nie miałby nic przeciwko pracy w stajni. Właściwie polubił tę
nieskomplikowaną, choć wymagającą sporego wysiłku pracę. Mógł przy niej myśleć o wielu rzeczach. Już wkrótce
pochłoną go zupełnie inne zajęcia. Na szczęście jego pokój znajdował się w domu. Będzie musiał kontynuować
poszukiwania nocÄ….
Obserwował młodą wdowę rozmawiającą z Jonaszem. Po raz kolejny uderzyła go jej olśniewająca uroda. Była
wdową... przedtem czyjąś żoną... a jednak w jej urodzie było coś dziewiczego. Zupełnie jakby jej dusza została
nietknięta, pomimo wszystkiego, czego musiała doznać od Carstairsa.
Skończywszy rozmawiać z Jonaszem, Claudia skinęła mężczyznom głową i udała się z powrotem do domu. Jem
patrzył z zachwytem na delikatne kołysanie się jej bioder, gdy szła. Może jednak nie tak całkiem niewinne.
W domu Claudia zajęła się swoimi obowiązkami, lecz myślała zupełnie o czymś innym.
Kilka godzin pózniej, wetknąwszy nos w księgę inwentarza, siedziała w saloniku wraz z ciocią Augusta. Była tak
zamyślona, że aż podskoczyła, gdy panna Melksham wydała z siebie zduszony okrzyk.
- Sto trzydzieści siedem poszewek na poduszki wymaga naprawy? - zapytała ze zdumieniem starsza dama.
- Co takiego? - Claudia nie rozumiała, o co ciotce chodzi. - Och! Nie... powinno być trzydzieści siedem poszewek
na poduszki, z tego sześć potrzebuje naprawy. Przepraszam - dodała czerwieniąc się. Wpisała właściwe liczby w
odpowiednie rubryczki.
- Dziecino, co też ciÄ™ dzisiaj opÄ™taÅ‚o? - zapytaÅ‚a panna Melksham» z niepokojem spoglÄ…dajÄ…c na siostrzenicÄ™ znad
okularów. - Najpierw o mało nie wyrzuciłaś trzech tuzinów naszych najlepszych świec, a teraz w inwentarzu
zrobisz groch z kapustÄ….
Claudię znowu zaczynała boleć głowa. Potarła dłonią czoło.
- Przepraszam - powtórzyła. - Jakoś nie mogę się na niczym skupić.
- Chodzi ci o Thomasa i Rose, tak?
- O... nie... to znaczy, tak. Chciałabym, żeby na ich przyjazd wszystko było zapięte na ostatni guzik.
- Na miłość boską, dlaczego? To tylko twoja siostra z mężem, a nie sam książę regent.
Claudia usiłowała się uśmiechnąć, ale nie bardzo jej to wyszło.
- No, tak. Chociaż zdaje mi się, że książę regent nie byłby nawet w połowie tak wymagający jak Thomas.
- Mam nadzieję, że nie będziesz stale zaspokajała jego pragnienia bezustannego podziwu. - Panna Melksham
skrzywiła się. - Rose jest już wystarczająco uciążliwa z tymi swoimi migrenami i burczeniem w kiszkach. -
Spojrzała przenikliwie na siostrzenicę i dodała: - W każdym razie mam nadzieję, że w ich obecności nie będziesz
pracowała w stajni.
Claudia zaczerwieniła się, ale wiedziała, że w tym przypadku Stąpa po pewnym gruncie.
- To już nie wchodzi w zakres moich obowiązków. Przejął je Jem January.
- Nasz kamerdyner? - zapytała ze zdumieniem starsza dama.
- No... tak. - Claudia zaczęła pospiesznie wyjaśniać: - Właściwie to zatrudniłam go jako stajennego... nie
mówiłam ci o tym? - Nie dając ciotce czasu na odpowiedz, mówiła szybko dalej: - Dopiero gdy powiedział, że zna
się na pracy kamerdynera... a sama musisz przyznać, że się zna... zdecydowałam się zatrudnić go w domu. W
każdym razie postanowiliśmy, że skoro nie ma tu tak dużo roboty, rano będzie pomagał Jonaszowi i Lucasowi w
stajni.
Położyła na półce pozostałe poszewki na poduszki i wstała. Chciała już wyjść z pokoju. Jednak panna Melksham
powstrzymała ją piorunującym spojrzeniem. Położyła jej dłoń na ramieniu.
- Jak to, moja droga? Kamerdyner nie ma tu dużo pracy? Zbyt długo obywałyśmy się bez kogoś na tym
19
stanowisku, więc podejrzewam, że pan January będzie miał aż nadto pracy. Wiesz, że dużo roboty leży odłogiem
tylko dlatego, że nie zatrudniamy wystarczająco wielu mężczyzn. Jestem święcie przekonana, że jakaś praca
zawsze się dla niego znajdzie. Kryształowe kandelabry już od lat wymagają czyszczenia... i pan January mógłby
opuścić je dla pokojówek. Ponieważ nie zatrudniamy gospodyni, zawsze Morgan nadzorował pracę pokojówek... a
teraz? Byłaś może ostatnio w pokojach na górze? Zgroza, co się tam dzieje! Warstwa kurzu wszędzie jest tak
gruba, że można by na niej pisać. Srebrna zastawa od dawna nie była czyszczona. Wiesz przecież, że tuż przed
śmiercią Morgan podjął się tego i... już nie zdążył. Zapewniam cię, że i w domu panu January emu pracy nie
zabraknie.
- Ależ ciociu - powiedziała łagodnie Claudia. - Kiedy za parę dni przyjedzie Rose z Thomasem, pan January cały
czas będzie spędzał w domu.
- Niezbyt mnie to satysfakcjonuje. - Panna Melksham załamała ręce. - Ale jeżeli to utrzyma cię z dala od stajni...
chyba damy sobie jakoś radę. Dobry Boże, przecież na twój widok w tym okropnym ubraniu, z widłami w ręce,
można dostać zawału.
Zmiejąc się Claudia wyprowadziła ciotkę z pokoju. Doszedłszy go głównego korytarza, panie rozdzieliły się.
Panna Melksham poszła w stronę kuchni, a Claudia podążyła w stronę wielkiego hallu, z woskiem i szmatką do
polerowania w dłoni.
Po drodze mijała bibliotekę i powodowana impulsem weszła do środka. Oprowadzając wczoraj Jema po domu
zauważa, że kurz zaczął zalegać na półkach. Z zadowoleniem Wciągnęła w płuca zapach pergaminu, skóry i
starego drewna. Dziwne, że właśnie ten pokój w całym domu najbardziej się jej podobał. Wiele ją kosztowało
podjęcie decyzji o sprzedaniu tylu książek, ale przecież zostało ich jeszcze dużo. W każdym razie wystarczająco,
by miała co czytać w te rzadkie chwile, gdy znalazła trochę wolnego czasu na podobne przyjemności. Ledwo
weszła do pokoju, a już zauważyła, że coś jest nie tak. Zatrzymała się gwałtownie. Na jednym ze stołów piętrzyły
się książki, a obok nich stał mały mosiężny lichtarz ze świecą wypaloną nieomal do samego końca. Zmarszczyła
brwi. Była pewna, że gdy wczoraj tu zaglądała, wszystkie książki stały na półkach.
Przesunęła palcami po stole. Ani śladu kurzu. Dwie książki były odłożone na bok i Claudia bez zainteresowania
przeczytała ich tytuły.  Przejażdżki wiejskie Cobbetta. Tę znała. Czytała krytyczne obserwacje życia chłopów w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •