[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dotykaj. Wysokie napięcie.
- I w ogóle - ciągnęła Nastia. - Przyszłaś tutaj studiować. Przez tego przystojniaka jeszcze zawalisz
sesję, a potem do końca życia będziesz tego żałować.
Maszka usłyszała tylko przystojniaka".
- No... Aadny jest, co? I mądry. I dobry...
- Przecież go nie znasz!
- Przejrzałam go na wylot!
-1 co zobaczyłaś? Płuca, żołądek, jelito grube, jelito cienkie... Wątrobę.
- 1 serce! Wielkie, gorące, i pełne miłości! - rozmarzona Maszka przymknęła oczy.
- Serce to tylko pusty mięsień w kształcie stożka.
Nastia potrafiła zwulgaryzować wszystko. Miłość to tylko potrzeba spółkowania. Czysto fizyczna.
Sablin to babiarz i szpaner...
144
Maszka napisała jeszcze jedną kartkę. Przypięła. Nazajutrz kartki nie było. Odpowiedzi też. W nocy
gryzła poduszkę, starała się nie myśleć o niedostępności Sablina i tym samym nie płakać.
- Zapomnij - poradziła Nastia.
- Zapomnę - obiecała Maszka.
Kiedy Nastia poszła, Maszka wyrwała z notatnika kartkę i napisała dużymi literami: Zabijasz
mnie. Od M.N. dla L. Sablina". Koniec, kropka.
Po zajęciach wyszła z sali, z przyzwyczajenia podeszła do tablicy i aż podskoczyła... Zwistek
papieru. Znajome litery dla M.N." nabazgrane byle jak, M" rozlazłe, z wyciągniętą przednią
nóżką, N" - dwie przekreślone kreski, jedna krótsza od drugiej.
To była jej kartka. Widocznie Sablin nie miał pod ręką papieru. A może pożałował dla jakiejś tam
M.N.
Ciekawe, jak można zabijać na dysdans, co? M.N., jak studia? %7łyczę powodzenia i miłości, M.N.!
Cześć!!! A.S." Tekst owijał się wokół Zabijasz mnie... M.N.". Maszce zaparło dech w piersiach.
Jakby szła pod silny wiatr. Tald wiatr zatyka usta i na kilka sekund człowiek zapomina, jak się
oddycha. Jak z tym jeżykiem, co to upadł i umarł.
- Mocne. No mocne - powiedziała Nastia, rozgryzając pestkę słonecznika.
- Co to znaczy na dysdans"?
- Pewnie na dystans". Patrz go, jaki erudyta!
- No, super jest, nie?! - Maszka przygryzała wargi, żeby ze szczęścia nie wybuchnąć śmiechem, jak
ta panna z Sablinem pod rozkładem zajęć.
- Czyli niby kochasz się w nim na dys-dans - prychnę-ła Nastia. - Tak wychodzi.
- On jest w porządku! - triumfowała cichutko Maszka.
- Zwykłe uprzejmości - wniosła poprawkę Nastia i wypluła łuskę w dłoń. - Ma już dość tych twoich
kartek. Ale nie powie, żebyś się odczepiła, bo nie wypada...
145
- Słuchaj - Maszka złożyła kartkę. - Lubisz tak żyć?
- Jak? - nie zrozumiała Nastia.
- A tak. Wszyscy naokoło to szpanerzy i babiarze. Bardzo przy tym uprzejmi. Ciągle udają. I
oszukują. Lubisz tak żyć?
Nastia zapomniała rozgryzć pestkę. Maszka odwróciła się i poszła sobie.
Usiadła w pustej sali i napisała długi list na pół kartki z zeszytu (linijka pod linijką). A potem
dorzuciła wiersz własnej produkcji. Jeśli przeczytać pierwsze litery w pionie, wychodziło LOSZA
SABLIN. Uznała, że wiersz jest niezły.
Kartka wisiała dwa dni.
Nastia unikała Maszki. Maszka nie narzucała się. Nadciągał weekend...
Drzewa lada chwila miały wypuścić liście. Stały w delikatnej zielonkawej mgle. Maszka podeszła
do okna i oparła się czołem o szybę. Komu na niej zależy? Nastii, która może ją rozgryzć jak pestkę
słonecznika? A potem wypluć łuskę? Uprzejmemu szpanerowi i babiarzowi Sa-blinowi? Który ma
pannę w okularach. A właśnie, on też czasem zakłada okulary. Kiedy pisze coś ważnego. Na
przykład dyktando... Za oknem wirowały śnieżynki i świeciło zimne wiosenne słońce. A przez
szybę zdawało się, że to puch z topoli, że jeśli wystawić rękę, osiądzie na dłoni, taki puszysty i
ciepły. Zdawało się, że za oknem jest lato...
Drugie zajęcia, literatura rosyjska. Maszka razem z resztą grupy kręciła się pod rozkładem zajęć.
Nagle zobaczyła Sablina. Na wyciągnięcie ręki. Podszedł do rozkładu, przejrzał ogłoszenia i
zobaczył kartkę. Oderwał. Rozłożył. Maszka w napięciu śledziła jego twarz. Sablin uśmiechnął się.
Potem jeszcze raz. Uniósł oczy.
- Podobało ci się? - nieoczekiwanie wypaliła Maszka.
- Ty to napisałaś? - zapytał Sablin. -Nie.
146
- Powinienem to czytać bez świadków - powiedział. -Aż się zaczerwieniłem...
Maszka skinęła głową i poszła do sali. Nie czuła wiatru na twarzy. Oddychała lekko i swobodnie.
Policzki nie marzły w zetknięciu z puchem topoli. Nic się nie stato. Sablin spojrzał pod nogi. No i
co? Nastia siedziała w ławce obok, rozgryzała pestki słonecznika i wypluwała łuski w dłoń.
Dwa tygodnie Maszka czekała na odpowiedz. Pisała jakieś głupoty, wszystko, co usłyszała o nim
od dziewczyn, coś w rodzaju: Cześć, Losza. U mnie OK. Napisz! M.N.". Losza zdejmował kartki i
najwyrazniej cieszył się, że u M.N. wszystko w życiu OK, nawet jeżeli on nie odpowiada. Nastia
gryzła słonecznik i na widok kolejnych kartek dla L. Sablina" uśmiechała się porozumiewawczo,
spoglądając na Maszkę albo na Sablina, w zależności od tego, które z nich było akurat w pobliżu.
- Mówiłam ci - podeszła do Maszki po którejś z kolei klapie".
Maszka westchnęła.
- Zostaw go w spokoju. Zapomnij.
- Nie mogę - niemal zawyła Maszka.
- Możesz, możesz. Musiałam zaliczyć na wuefie bieg na dwa kilometry. Pół godziny tłumaczyłam
kobicie, że nie dam rady szybciej niż w dwanaście minut, akurat na pałę. A ona mówi, że mam biec.
Jak udowodnisz, że nie możesz, wszystko O, jak to mówią, K. No to pobiegłam -Nastia włożyła do
ust pestkę słonecznika.
-I co?
- Dziesięć dwadzieścia osiem, ani razu nie przystanęłam.
- Dobra, to był wuef...
- A co, myślisz, że mięśnie można zmusić do wysiłku, a mózg nie?
- Ale ja go kocham! Nie rozumiesz? - Maszka wytrzeszczyła oczy.
147
- Zabujałaś się w nim. To co innego...
- No nie wiem...
Maszka ciągle natykała się na jego spojrzenia. Kiedy ją mijał, patrzyła mu prosto w oczy. Widziała
przerywaną linię biegnącą od jego zrenic. Wiele razy obiecywała sobie: NIE PATRZE! Ale znów
spotykała Sablina i znów chciwie łowiła blask jego ceglasto-brązowych oczu. A Sa-blin pewnie za
każdym razem cierpiał męki, usiłując przypomnieć sobie, czy zna tę dziwną dziewczynę, bo jeśli
tak, to wypadałoby przynajmniej powiedzieć jej cześć, skoro tak się gapi.
No i któregoś razu powiedział. Maszka i Nastia szły sobie korytarzem i Maszka opowiadała dowcip
o tym, że Puszkin lubił sobie porzucać kamieniami". Naprzeciwko szedł Sablin w wymiętej
koszulce. Maszka zauważyła go i zamilkła. Wbiła wzrok w jego oczy i nie mogła oderwać, znów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Odnośniki
- Strona startowa
- Bevarly Elizabeth Trzy serca zśÂć czone Dzieciaki i my 3
- Brenden Laila Hannah 37 SiśÂy ciemnośÂci
- Asimov, Isaac Black W
- Jules Verne From The Earth To The Moon
- B.A. Tortuga [Rain and Whiskey 2] Tropical Depression (pdf)
- Bella Andre The Sullivans 02 From This Moment On
- John DeChancie Castle 02 Castle for Rent
- Bialas, Cmiel, Fitzke Algebra i geometria
- Kunzru_Hari_ _Impresjonista
- 0608. Hamilton Diana Prezent nie tylko śÂwić teczny
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zona-meza.xlx.pl