[ Pobierz całość w formacie PDF ]

gle domyśliła się, co usłyszy. Przypomniały jej się niektóre
sceny z jego najsłynniejszej sztuki. - Och nie, Boże...
Nie chciał przyjąć jej współczucia.
- W  Zagubionych duszach" nosi imiÄ™ Leanna, ale to
dokładny portret Pameli - mówił. - Piękna, sprytna i zimna.
Kobieta, która graÅ‚a na scenie i w życiu. PotrafiÅ‚a manipu­
lować mężczyzną jak marionetką. Dla pieniędzy, wpływów,
kariery wyszłaby za mnie. W ten sposób dałaby znaczące
w towarzystwie nazwisko dziecku, którego ojcem był mój-
184 NORA ROBERTS
najbliższy przyjaciel, mąż mojej siostry. Ale ja już nie byłem
tym zainteresowany.
- Kochałeś ją, a ona cię zraniła. Okaleczyła cię. Tak mi
przykro...
- Owszem, kochaÅ‚em jÄ… i odebraÅ‚em od niej cennÄ… lek­
cję. Nie należy ufać sercu. Moja siostra zaufała swojemu
i omal jej to nie zniszczyło. Gdyby nie Jacob i dziecko,
które dopiero miało się urodzić, nie przeżyłaby tego. Dzieci
jej potrzebowały, dlatego jakoś to wszystko wytrzymała.
- Ale ty nie miałeś takiego oparcia.
- MiaÅ‚em pracÄ™ i satysfakcjÄ™ z ostatniej rozmowy z ko­
bietą, która odcisnęła takie piętno na naszym życiu. Płakała
i zaklinała się, że to wszystko kłamstwa, jakaś straszliwa
pomyÅ‚ka. BÅ‚agaÅ‚a mnie, żebym jej uwierzyÅ‚, i prawie do­
pięła swego. Umiała kłamać po mistrzowsku.
- Kochałeś ją i chciałeś jej wierzyć - wyszeptała Cybil.
- Może i tak. Zaczęliśmy się kłócić i wtedy maska
opadÅ‚a z jej twarzy. Wreszcie zobaczyÅ‚em jej prawdziwe ob­
licze - oblicze złej, kłamliwej kobiety. Kobiety, która dla
czystej przyjemności, bez skrupułów uwiodła cudzego męża,
a ze mnÄ… byÅ‚a dla pieniÄ™dzy i sÅ‚awy. - UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ bla­
do. - Do końca grała w mojej sztuce. Nie można przerywać
przedstawienia.
- Jak to zniosłeś?
- Była doskonałą aktorką, a ja powtarzałem sobie, że
moja praca jest ważniejsza od niej, ważniejsza niż cokolwiek
innego. - Uniósł brew. - Uważasz, że to była z mojej strony
wyrachowana decyzja?
- Nie. - Położyła mu dłonie na ramionach, potem na
policzkach. Zastanawiała się, czy Preston nie rozumie, że
Tajemniczy sÄ…siad 185
jeszcze nie otrzÄ…snÄ…Å‚ siÄ™ po tamtych wydarzeniach, nie wy­
leczył ran. - Zachowałeś się dzielnie. - Przytuliła się do
niego i westchnęła głęboko, kiedy otoczył ją ramionami. -
Ona nie zasługiwała nawet na najmniejszy kawałek twojego
serca. Ani wtedy, ani teraz.
- Teraz jest tylko interesujÄ…cÄ… postaciÄ… dramatu. Nigdy
już nie dam nikomu tyle z siebie. Nie mam nic więcej do
ofiarowania.
- Jeśli naprawdę w to wierzysz, ona nadal jest w twoim
sercu. - Do oczu Cybil napÅ‚ynęły Å‚zy. - W ten sposób po­
zwalasz jej wygrać.
- Nikt z nas nie wygrał, ani ja, ani moja siostra, ani
przyjaciel. Troje głęboko zranionych ludzi. Pamela zyskała
tylko kilka propozycji pracy. Nikt nie wygrał - powtórzył
szeptem i otarÅ‚ Å‚zÄ™ z jej policzka. - Nie pÅ‚acz. Nie opowie­
działem ci tego po to, żeby doprowadzić cię do płaczu.
Chciałem tylko, żebyś zrozumiała, kim jestem.
- Wiem, kim jesteś. I nic nie poradzę, że czuję twój
ból.
- Cybil... - PrzyciÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… do siebie. - JeÅ›li nadal bÄ™­
dziesz nosiła serce na dłoni, ktoś ci je w końcu złamie.
Zamknęła oczy. Co miała mu powiedzieć? %7łe już się to
stało?
ROZDZIAA DZIESITY
Daniel uznał, że najwyższa pora porozmawiać z młodym
Prestonem na osobności. Z łatwością zwabił go do swojego
gabinetu w wieży, kiedy Cybil i Anna były zajęte w innej
części domu, a Matthew gdzieÅ› przepadÅ‚, zapewne w po­
szukiwaniu inspiracji do swojej kolejnej metalowej zabawki.
Rzezby wnuka niezmiennie napawały Daniela dumą, ale
też zadziwiały.
- Siadaj, chłopcze. Rozprostuj nogi. - Daniel podszedł
do półki z książkami i wziął egzemplarz  Wojny i pokoju".
Z wyciętej w tomie skrytki wyjął cygaro. - Skusisz się?
Preston spojrzał na niego zaskoczony.
- Nie, dziękuję. Bardzo interesująca lektura, panie Mac-
Gregor.
- Człowiek robi, co może, żeby żona nie zrzędziła nad
uchem. - Daniel przesunÄ…Å‚ cygaro pod nosem, z uznaniem
wciÄ…gnÄ…Å‚ jego zapach, westchnÄ…Å‚ uszczęśliwiony i wolno za­
palił. Ten rytuał był ważną częścią przyjemności.
OtworzyÅ‚ kluczykiem dolnÄ… szufladÄ™ wielkiego dÄ™bowe­
go biurka i wyjÄ…Å‚ dużą muszlÄ™. MiaÅ‚a mu sÅ‚użyć za popiel­
niczkę. Obok postawił miniaturowy wiatraczek na baterię.
To był jego najnowszy sprzęt, za pomocą którego chciał
wywieść w pole Annę.
- %7łona zabrania mi palić. - %7łeby podkreślić tragizm tej
Tajemniczy sÄ…siad 187
sytuacji, Daniel smutno potrzÄ…snÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…. - A im jest star­
sza, tym ma ostrzejszy węch. Wywęszy wszystko, jak pies
goÅ„czy - westchnÄ…Å‚ i usiadÅ‚ wygodniej w wielkim, skórza­
nym fotelu.
- A co będzie, jeśli tu wejdzie? - zaciekawił się Preston.
- Będziemy się tym martwić, kiedy już się to stanie.
Powiedz mi tymczasem, chłopcze, jak ci idzie pisanie.
- Bardzo dobrze.
- Wiedz, że pytam o to jako inwestor. Jestem tobÄ… zain­
teresowany.
- Rozumiem.
- Podziwiam książki twojego ojca. Mam tu kilka. - Wy­
puścił w powietrze kłąb dymu. - A wróble ćwierkają, że
Hollywood zainteresował się twoją sztuką.
- Ma pan dobre ucho.
- Owszem. Jak siÄ™ odnosisz do tego pomysÅ‚u, żeby za­
mienić sztukę w film?
- To może być ciekawe.
- Grywasz w pokera, prawda?
- Zdarzało się, że siadałem do stolika.
- Założę się, że potrafisz grać. Trudno poznać, co masz
w kartach. Podoba mi się to. - Z namysłem strzepnął popiół
do muszli. - Zamierzasz zostać w Nowym Jorku jeszcze
przez kilka miesięcy, tak?
- Na pewno co najmniej przez miesiÄ…c. Do tego czasu
zakończą się główne prace w moim domu.
- To piękny, duży dom, do tego nad morzem. - Daniel
uśmiechnął się, kiedy Preston spojrzał na niego czujnie. -
Wróble ćwierkajÄ… mi o różnych rzeczach. Dobrze, gdy męż­
czyzna ma własny dom. Niektórzy z nas nie nadają się do
188 NORA ROBERTS
życia w ulu. Konieczna nam przestrzeÅ„ dla siebie i dla ro­
dziny, żeby móc się rozwijać. Potrzebujemy miejsca, gdzie
można spokojnie wypalić cygaro! - Dramatycznym gestem
uniósÅ‚ ramiona, a Preston z trudem zapanowaÅ‚ nad sobÄ…, że­
by się nie roześmiać.
- Zwięta prawda - zgodził się. - Oczywiście, mój dom
nie może się równać z pana domem.
- Jesteś jeszcze młody. Masz czas. Zbudujesz kiedyś
większy. Na pewno też nad morzem, bo nad morzem się
wychowałeś.
- Nie chciałbym mieszkać w mieście. - Preston cały
czas byÅ‚ spiÄ™ty. Nie bardzo wiedziaÅ‚, dokÄ…d zmierza ich roz­
mowa. - A gdybym wylądował na jakimś podmiejskim
osiedlu, po tygodniu poderżnąłbym sobie gardło.
Daniel roześmiał się i spojrzał na niego przez kłąb dymu.
- Pilnie strzeżesz swojej niezależnoÅ›ci, co jest caÅ‚kiem roz­
sądne. Ale kiedy niezależność i potrzeba prywatności zamienia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •