[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Szalejące wichry nadal nimi miotały, ale przynajmniej teraz miałby więcej czasu na reagowanie,
gdyby coś poszło nie tak.
- Tee-Three, sprawdz, czy nie dasz rady podkręcić naszych sensorów - polecił.
Mały droid pisnął radośnie i wysunął końcówkę pozwalającą mu na bezpośrednie
komunikowanie się z podsystemami  Jastrzębia .
Podczas gdy T3 pracował, Revan zaczął standardową procedurę poszukiwawczą. Za punkt
wyjścia przyjął oryginalne współrzędne obozowiska i zaczął zataczać coraz szerszą spiralę,
pozwalając sensorom przeczesywać powierzchnię w poszukiwaniu śladów życia. Nagle T3 zaczął
popiskiwać z przejęciem. Canderous pochylił się, żeby się przyjrzeć ekranowi skanera.
- Twój droid ma chyba trochę przerdzewiały mózg - powiedział. - Nic tu nie widzę.
Ale Revan znał T3 na tyle dobrze, że wiedział, iż nie powinno się wątpić w jego
umiejętności.
- Możesz powiększyć obraz? - zapytał droida.
T3 odpowiedział niskim gwizdem i chwilę pózniej na ekranie pojawił się pełen zakłóceń
obraz termalny. Trudno było dostrzec jakiekolwiek szczegóły, ale wydawało się, że przedstawia
niewielki zbiór namiotów i tymczasowych schronień, wzniesionych po zawietrznej stronie
niewielkiego śnieżno-lodowego pagórka.
- To mogą być oni - przyznał Canderous, poklepawszy przyjacielsko T3 po kopułce swoją
masywną dłonią. Oburzony droid zaskrzeczał na znak protestu, więc najemnik szybko zabrał rękę.
- Chyba nie mają w obozie lądowiska - zauważył Revan. - Widzisz jakieś miejsce, gdzie
moglibyśmy wylądować?
Obraz się oddalił, gdy T3 dostrajał skanery  Jastrzębia do szybkiego przeszukania
powierzchni. Kilka sekund pózniej na wyświetlaczu ponownie pojawiło się zbliżenie.
- Idealne. - Uśmiechnął się Revan. - Dobra robota, Tee-Three.
- Ale to nie jest lądowisko - ostrzegł Canderous. - To ogromna zaspa śnieżna.
- Bez podwozia będziemy potrzebować czegoś, co zamortyzuje nasze lądowanie.
- Naprawdę uważasz, że to zadziała?
- Jasne - odparł Revan. - Ale lepiej zapnij pasy. Tak na wszelki wypadek.
Canderous zaczął wypełniać polecenie, a Revan obniżać pułap lotu  Jastrzębia . T3
przejechał przez kabinę, dotarł do metalowych obręczy zainstalowanych w podłodze i z
metalicznym szczękiem zablokował w nich swoje kółka.
Walcząc z wiatrem i grawitacją, Revan usiłował utrzymać uszkodzony statek jak najbardziej
poziomo, równocześnie prowadząc pojazd do lądowania. Kilka sekund przed zetknięciem z ziemią
podmuch wiatru porwał  Mrocznego Jastrzębia i przechylił go mocno na sterburtę. Revan
skontrował, przechylając drążek na bakburtę; desperacko próbował powstrzymać statek przed
przewróceniem się na grzbiet. Pojazd uderzył w zaspę pod kątem czterdziestu pięciu stopni i wyorał
pięćdziesięciometrowy rów w śniegu, zanim wreszcie się zatrzymał.
Wyglądając przez iluminator, Revan widział tylko białoniebieskie płatki śniegu. Cały przód
statku był zagrzebany w zaspie, ale sensory powiedziały mu że - pomijając wcześniej uszkodzone
podwozie -  Jastrząb przetrwał lądowanie zasadniczo bez szwanku. Co ważniejsze, jego
pasażerowie również.
Revan ostrożnie odpiął pasy świadom, że będzie miał siniaki tam, gdzie wpiły mu się w
ciało podczas zderzenia. Obok Canderous robił to samo. T3 po prostu uwolnił kółka z obręczy i już
był wolny.
- Chyba czasami dobrze jest być droidem - jęknął Canderous, wstając i rozcierając sobie
prawe ramię lewą ręką.
- Na przykład kiedy musisz się przedzierać przez burzę śnieżną? - zapytał Revan. - Ta zaspa
jest co najmniej pięć kilometrów od obozowiska.
W odpowiedzi Canderous tylko coś mruknął.
Podczas gdy potężny Mandalorianin wyciągał z ładowni sprzęt i zapasy potrzebne do ich
wyprawy, Revan i T3 przeprowadzili diagnostykę  Jastrzębia , żeby oszacować uszkodzenia.
- Nie wygląda najgorzej - stwierdził Revan, kiedy już skończyli. - Myślisz, że uda ci się
naprawić statek, zanim wrócimy z obozu?
T3 pisnął dwukrotnie.
- Trudno ci będzie dotrzymać nam kroku w tym śniegu - uświadomił go Revan. - Poza tym
ktoś musi zostać i pilnować statku.
Droid niechętnie gwizdnął na zgodę.
- No to ruszaj z naprawą, ja idę pomóc Canderousowi.
Minęła prawie godzina, zanim byli gotowi wyruszyć na zimne pustkowie. Od stóp do głów
zawinęli się w grube komplety zimowe: spodnie śnieżne, kurtki z kapturami, szaliki, gogle, ciężkie
buty i wykończone futrem rękawice. Wszystko to białe, żeby łatwiej było im się ukryć w razie
kłopotów.
Canderous wziął ze sobą ciężki, powtarzalny karabin blasterowy. Zaoferował podobną broń
Revanowi, ale Jedi pokręcił głową. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •