[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zamówi sobie hotele w Fezie i Marakeszu.
Rano nadal nie było dla niej żadnych wiadomości, listów ani telefonów, wobec
czego około jedenastej udała się do biura. Chwilę stała w kolejce, ale kiedy wreszcie
dotarła do kontuaru i odezwała się do urzędnika, nastąpiło coś nieoczekiwanego.
Starszy pracownik w okularach odsunął kolegę na bok. Jego oczy rozbłysły na widok
Hilary.
 Madame Betterton, prawda? Mam tu pani rezerwacje.
 Obawiam się zaczęła Hilary  że są już nieaktualne. Byłam w szpitalu i&
 Ach, mais oui, wiem o tym. Proszę pozwolić, że pogratuluję pani cudownego
ocalenia. Ale otrzymałem telefoniczne potwierdzenie nowych rezerwacji i oto są
gotowe.
Hilary odczuła lekkie przyśpieszenie pulsu. Nie dzwoniła przecież do agencji. Był
to wiec oczywisty znak, że nad podróżą Oliwii Betterton ktoś czuwa.
 Nie byłam pewna, czy zadzwonią  powiedziała.
 Ależ oczywiście, madame. Proszę, zaraz pani pokażę. Podał jej bilety kolejowe
i kwity rezerwacji hotelowych.
Kilka minut pózniej formalności były zakończone. Następnego dnia miała
wyjechać do Fezu.
3
Podczas lunchu i obiadu nie dostrzegła w restauracji pani Calvin Baker. Panna
Hetherington oddała jej ukłon, ale nie próbowała nawiązać rozmowy. Następnego
ranka, uzupełniwszy nieco garderobę, Hilary wsiadła w pociąg jadący do Fezu.
Kiedy w dzień odjazdu pani Calvin Baker wchodziła swym zwykłym zamaszystym
krokiem do hotelu, zaczepiła ją panna Hetherington, której cienki, długi nos aż drżał z
podniecenia.
 Przypomniałam sobie, skąd znam nazwisko Betterton. To ten zaginiony
naukowiec. Wszystko było w gazetach. Jakieś dwa miesiące temu.
 Ależ tak, teraz i ja coś sobie przypominam. Brytyjski naukowiec. .. tak&
uczestniczył w jakiejś konferencji w Paryżu.
 Tak, to on. I właśnie się zastanawiałam, czy czasem ona nie jest jego żoną.
Zajrzałam do książki meldunkowej i zobaczyłam, że mieszka w Harwell, Harwell,
rozumie pani, tam jest ośrodek atomowy. Uważam, że te wszystkie bomby to coś
okropnego. A już kobaltowa& kiedy pomyślę, że to taki uroczy kolor w pudełku z
farbkami, używałam go często jako dziecko. .. Kobaltowa jest najgorsza ze
wszystkich. O ile wiem, nikt tego nie przeżyje. Nie powinniśmy robić takich
eksperymentów. Znajoma powiedziała mi, że kuzyn, bardzo bystry człowiek, twierdzi,
że cały świat może się stać radioaktywny!
 O Boże, Boże!  westchnęła pani Calvin Baker.
Rozdział VI
Casablanca rozczarowała do pewnego stopnia Hilary. Była po prostu dobrze
prosperującym francuskim miastem bez śladu atmosfery Orientu i jego tajemniczości,
z wyjątkiem, oczywiście, tłumów na ulicach.
Prześliczna pogoda, słońce i czyste niebo sprawiły, że Hilary z przyjemnością
obserwowała przez okno zmieniający się krajobraz. Pociąg zdążał na północ.
Naprzeciwko niej siedział niski Francuz o wyglądzie komiwojażera. W odległym
kącie usadowiła się zakonnica, która z wyrazem dezaprobaty na twarzy przesuwała
paciorki różańca. Pozostałe miejsca w przedziale zajmowały dwie rozszczebiotane
Mauretanki z wieloma pakunkami. Mały Francuz podał Hilary ogień i zaraz rozpoczął
rozmowę. Wskazywał jej ciekawe widoki za oknem i udzielał rozmaitych informacji o
kraju. Uznała, że był interesujący i inteligentny.
 Powinna pani odwiedzić Rabat, madame. Nieobejrzenie go byłoby poważnym
błędem.
 Spróbuję. Ale mam nie za wiele czasu. Poza tym  uśmiechnęła się  kończą
mi się pieniądze. Możemy wywiezć za granicę tylko określoną kwotę.
 Ależ to drobiazg. Wystarczy mieć tu kogoś znajomego.
 Obawiam się, że nie znam w Maroku nikogo odpowiedniego.
 Kiedy madame wybierze się ponownie w podróż, proszę dać mi znać. Zostawię
pani wizytówkę. Wszystko załatwię. Często odwiedzam Anglię w interesach i tam
może mi pani zwrócić pieniądze. To zupełnie proste.
 Jest pan bardzo uprzejmy. Mam nadzieję, że uda mi się raz jeszcze odwiedzić
Maroko.
 Zapewne taka podróż to dla pani wielka odmiana. W Anglii jest tak zimno,
mglisto i nieprzyjemnie.
 Rzeczywiście, to wielka zmiana.
 Ja też jeszcze trzy tygodnie temu byłem w Paryżu. Obrzydliwa mgła i deszcz.
Przyjeżdżam tu i, proszę  jakie cudowne słońce! Chociaż właściwie powietrze jest
chłodne. Ale czyste. Dobre, czyste powietrze. Jaka była pogoda przed pani wyjazdem
z Anglii?
 Taka, jak pan mówi  odparła Hilary.  Mglista.
 Ach, tak. To pora mgieł. A śnieg? Padał u was w tym roku?
 Nie  odrzekła Hilary.  W tym roku nie było śniegu.  Z rozbawieniem
zauważyła, że mały Francuz stara się prowadzić rozmowę na sposób, który uważał za
angielski, to znaczy trzymając się tematu pogody. Zadała mu kilka pytań co do
politycznej sytuacji Maroka i Algieru. Odpowiedział na nie chętnie i okazało się, że
był dobrze poinformowany.
Ilekroć Hilary zerkała w kąt, widziała oczy zakonnicy utkwione w niej z wyrazem
niechęci. Mauretanki wysiadły, a ich miejsca zajęli inni podróżni. Do Fezu przybyli
dopiero wieczorem.
 Proszę pozwolić, bym pani towarzyszył.
Hilary stała oszołomiona ruchem i gwarem dworca. Arabscy bagażowi wyrywali
jej walizki z rąk, wrzeszcząc, nawołując się i wykrzykując nazwy różnych hoteli.
Odwróciła się z wdzięcznością do nowego znajomego.
 Udaje się pani do ,,Palais Djamai , n est ce pas, madame?
 Tak.
 Dobrze. To osiem kilometrów stąd.
 Osiem kilometrów?  speszyła się Hilary.  Więc poza miastem?
 W pobliżu starego miasta  wyjaśnił Francuz.  Ja zatrzymuję się przy
nowym centrum handlowym. Ale na urlop, wypoczynek, dla przyjemności wybiera się
naturalnie  Palais Djamai . To dawna rezydencja marokańskiej arystokracji. Są tam
przepiękne ogrody i nie opodal starożytny Fez, który zachował się prawie nietknięty.
Coś mi się zdaje, że z pani hotelu nie wysłano nikogo na ten pociąg. Jeżeli pani
pozwoli, załatwię jej taksówkę.
 Jest pan bardzo uprzejmy, ale&
Francuz zwrócił się do bagażowych i powiedział coś szybko po arabsku. Wkrótce [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •