[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Niespodzianka! - zawołał. - Pamięta pan? - Portier nie odpowiedział i pochylił głowę
nad książką.
Dzwig skrzypiał sunąc w górę. Kevina ogarnęło znajome podniecenie, towarzyszące
oczekiwaniu. Odczuwał je, ilekroć miał zastukać do drzwi podczas zbierania materiałów. Nie
było to przykre uczucie, jakkolwiek łączyło się z obawą, że może mu się nie udać.
Na podeście najwyższego piętra leżał mały kwadratowy dywanik, ściany zdobiło kilka
wyblakłych akwareli - bez gustu, za to nie rzucały się w oczy. Wszystkie cztery mieszkania
miały dzwonek, skrzynkę na listy i wizjer. Kevin znalazł numer 5-$c, wziął głęboki oddech i
zadzwonił.
Nikt nie otwierał. Zadzwonił ponownie, po czym przyłożył ucho do drzwi. Nie było
słychać żadnych odgłosów. Kevin trochę się odprężył, choć czuł, że jest zdeprymowany.
Zastanawiając się, co robić, przeszedł na skos przez podest i wyjrzał przez małe
okienko. Po drugiej stronie ulicy była szkoła. Na boisku dziewczęta grały w siatkówkę. Z tej
odległości Kevin nie mógł się zorientować, czy były już na tyle duże, by wzbudzić w nim
pożądanie.
Podszedł znowu do drzwi Fitzpetersona i przycisnął z całej siły dzwonek. Drgnął na
odgłos nadjeżdżającej windy. Jeśli to sąsiad, można go zapytać...
Poraził go widok wychodzącego z windy młodego, wysokiego policjanta. Czuł się
winny, ale ku swemu zdziwieniu funkcjonariusz mu zasalutował.
- Jest pan pewnie bratem tego dżentelmena - rzekł policjant.
- Kto panu to powiedział? - spytał przytomnie Kevin.
- Portier.
- A po co pan tu przyszedł? - rzucił prędko następne pytanie.
- Sprawdzam, czy się coś nie stało. Nie zjawił się rano na zebraniu, a słuchawka
telefonu jest zdjęta z widełek. Powinni mieć goryli, no wie pan, ci ministrowie, ale nie mają.
Nie otwiera? - spytał patrząc na drzwi.
- Nie.
- Mógł się poczuć zle... czy miał jakiś powód? Był czymś zdenerwowany? Może go
odwołali? Wie pan coś?
- Zadzwonił do mnie dziś rano - powiedział Kevin - i wydał mi się strapiony. Dlatego
przyszedłem.
Wdawał się w bardzo niebezpieczną grę, ale jak dotąd nie skłamał, poza tym było już
za pózno, żeby się wycofać.
- Może wezmiemy klucz od portiera? - zaproponował policjant.
Kevin wolał tego uniknąć.
- A gdyby tak wyważyć drzwi? Mój Boże, jeśli leży tam chory...
Policjant był młody i niedoświadczony, a perspektywa wyłamania drzwi najwyrazniej
mu się spodobała.
- Myśli pan, że może być aż tak zle? - spytał.
- Kto wie? Jeśli chodzi o drzwi... Fitzpetersonowie nie są tacy biedni.
- Też tak uważam, proszę pana. - Nie potrzebował już dalszej zachęty. Przymierzył się
ramieniem do drzwi. - Jedno dobre pchnięcie...
Kevin stanął przy nim i uderzyli jednocześnie. Okazało się to nieskuteczne, narobili
tylko hałasu.
- To nie tak, jak się widzi na filmach - zaczął Kevin i ugryzł się w język.
Ten niestosowny żarcik uszedł uwagi policjanta.
- Jeszcze raz - powiedział.
Tym razem obaj uderzyli z całych sił. Boczna framuga trzasnęła uwalniając gniazdko
zamka, które wypadło na podłogę. Drzwi otworzyły się na oścież.
Kevin przepuścił policjanta przodem.
- Nie czuć gazu - zauważył policjant, gdy znalezli się w przedpokoju.
- Wszędzie tylko pali się światło - powiedział Kevin.
W małym korytarzu było troje drzwi. Pierwsze prowadziły do łazienki, gdzie Kevin
zauważył rząd szczoteczek do zębów i duże sięgające do podłogi lustro. Drugie do kuchni;
wyglądała jakby ją ktoś niedawno przeszukiwał. Za trzecimi drzwiami zobaczyli
Fitzpetersona.
Siedział na wysokim krześle przy biurku, z opuszczoną głową, jak gdyby zasnął przy
pracy. Ale nie było przed nim żadnych papierów, tylko telefon, szklanka i pusty flakonik -
mała brązowa buteleczka z białą nakrętką, białą etykietką i odręcznym napisem - w jakich
aptekarze sprzedają pigułki nasenne.
Policjant, choć tak niedoświadczony, zaczął działać z godną podziwu energią.
- Panie Fitzpeterson! Proszę pana! - zawołał i podbiegł do Fitzpetersona. Wsunął mu
rękę pod szlafrok, by sprawdzić serce. Kevin stanął jak wryty.
- Jeszcze żyje - oświadczył policjant. On teraz przejął dowodzenie. Skinieniem
przywołał Kevina.
- Niech pan go jakoś cuci - polecił, po czym z kieszeni na piersi wyjął radiotelefon i
zaczął wzywać pomoc.
Kevin ujął ministra za ramiona. Okryte szlafrokiem ciało wydawało się martwe.
- Zbudz się! Zbudz się! - wołał Kevin.
- Karetka będzie lada chwila - oznajmił policjant chowając radio. - Spróbujmy go
postawić.
Wzięli nieprzytomnego pod pachy i usiłowali go zmusić do chodzenia.
- Czy to właśnie trzeba robić? - spytał Kevin.
- Cholera, myślę, że tak.
- Szkoda, że nie uważałem na zajęciach z pierwszej pomocy.
- Ja też żałuję.
Kevin aż się rwał do telefonu. Już widział nagłówek:  Ocaliłem życie ministrowi .
Nie był gruboskórny, ale był dziennikarzem i wiedział, że historia, która rozsławi jego
nazwisko, prawdopodobnie dla kogoś będzie tragedią. Teraz miał taką sposobność i nie wolno
mu było jej zaprzepaścić. Niecierpliwił się; chciał żeby karetka zjawiła się jak najszybciej.
Tymczasem udało się postawić na nogi Fitzpetersona - nie reagował.
- Niech pan do niego zagada - powiedział policjant do Kevina. - Niech mu pan powie,
że to pan.
Zrobiło się niebezpiecznie - policjant trafiał coraz bliżej. Kevin z trudem przełknął
ślinę.
- Tim, Tim! To ja - mówił.
- Niech pan wypowie swoje imię!
Na szczęście podjechała karetka.
- Wezmy go na podest, będzie szybciej! - zawołał Kevin, przekrzykując wycie syreny.
Wywlekli bezwładne ciało przez drzwi i czekali przy windzie. Policjant znowu
przyłożył Fitzpetersonowi dłoń do serca.
- O rany - powiedział - nic nie czuję.
Nadjechała winda i wyszło z niej dwóch pracowników pogotowia. Starszy obrzucił
Fitzpetersona przenikliwym spojrzeniem.
- Przedawkowanie? - zapytał.
- Tak - odparł policjant.
- Wobec tego bez noszy, Bill. Trzymaj go w pionie.
- Chce pan z nim pojechać? - spytał policjant Kevina.
Była to ostatnia rzecz, jakiej Kevin pragnął.
- Zostanę tutaj i skorzystam z telefonu - powiedział.
Sanitariusze weszli do windy, podtrzymując między sobą Fitzpetersona.
- Spadamy - rzek starszy i nacisnął guzik.
Policjant wyjął znów radio, a Kevin wrócił do mieszkania. Telefon był na biurku, ale
Kevin nie chciał, żeby gliniarz słyszał rozmowę. Wszedł do sypialni; miał nadzieję, że
znajdzie tam drugi aparat. Na meblowej przystawce ze sklejki koło łóżka stał szary
trimphone. Wykręcił numer  Post .
- Odbiór maszynowy, proszę, mówi Kevin Hart. Minister Tim Fitzpeterson został
odwieziony karetką do szpitala, przecinek, próba samobójstwa, kropka, akapit. Odnalazłem
nieprzytomnego ministra, przecinek, któremu podlegają w resorcie energetyki sprawy ropy
naftowej, przecinek, po otrzymaniu od niego histerycznego telefonu z oświadczeniem,
przecinek, że jest szantażowany, kropka, akapit. Minister... - Kevin nagle ucichł. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •