[ Pobierz całość w formacie PDF ]

transport szkatuły na nowo nie napotkał niebezpieczeństwa.
Dopiero gdy w obecności jego szkatuła została
zapieczętowana
i
oddana
odpowiedzialnym za nią urzędnikom ekspresowym, sławny detektyw opuścił
wraz ze swoimi pomocnikami biura towarzystwa ekspresowego.
 A co teraz zrobimy?  zapytał
Patsy.
 Idzcie spać, to wam teraz najpotrzebniejsze  odparł detektyw, uśmiechając się.  Co do mnie,
to jeszcze zupełnie nie zakończyłem sprawy syjamskiej. Lecz co pozostało, prędko da się załatwić&
a potem najbliższym pociągiem wrócimy do
New Yorku.
 Bogu dzięki!  jęknął Patsy. 
Wreszcie dostanie się człowiek znowu do porządnego miasta, bo to Chicago niczym ostatecznie nie
jest jak tylko wsią olbrzymią a brudną.
Dwaj
kuzynowie
roześmiali
się
głośno, znając gorący patriotyzm lokalny młodego swego towarzysza, a z drugiej strony
także
manię
wielkości
mieszkańców
Chicago,
którym
się
wiecznie zdaje, że górują nad New Yorkiem.
Nick Carter udał się więc z powrotem najkrótszą drogą do narożnego domu przy Cottage Grove
Avenue, wszedł na schody prowadzące na piętro i otworzył swoim specjalnym
wytrychem
drzwi,
prowadzące do pokoi, które zajmował był
zamordowany syjamski książę, a których położenie Patsy szczegółowo mu opisał.
Mieszkanie kawalerskie składało się z pokoju
mieszkalnego
i
sypialnego.
Umeblowanie było tanie, bez wybitnego charakteru, podobnie jak wszystkie pokoje umeblowane, |z
których to nie można wnioskować o jakimkolwiek specjalnym zamiłowaniu mieszkańca.
Na
niskim
taborecie
w
pokoju
mieszkalnym stało nargile, znana turecka wodna fajka, a na środkowym stole porcelanowa puszka do
tytoniu. Nick uniósł wieko i przekonał się, że do połowy była jeszcze napełniona tytoniem.
Lecz to go nie zajmowało, bo zakradł
się do pokoju zamordowanego, aby poszukać kluczy do trzech zamków szkatuły.
Zdawało mu się atoli, że będzie to poszukiwanie bezskuteczne, bo w szafach i
szufladach
znajdowały
się
tylko
drobnostki. Widocznie już obaj bracia Chenevieux usunęli, co było więcej wartościowe.
 Well, gdzie nic nie ma, tam i cesarz nic nie znajdzie!  mruknął detektyw, sięgnął do kieszeni,
wyjął fajkę i szukał
tytonierki, która zawierała jego latakię.
 To dopiero! Nie mam tytonierki!
Szkoda, nie wypalę rannej fajeczki&
Lecz jest rada na to  dodał po chwili.
 Mogę sobie przecież moją fajeczkę napełnić tytoniem z tej puszki! Chyba tytoń, nie jest zatruty&
Patrzcie państwo
 śmiał się detektyw, zbliżając puszkę do nosa  Yet Klomb niezły miał gust; również palił latakię.
Więc nie odstępując od zwyczaju, zapalę sobie ten sam gatunek tytoniu.
Puszka była na dole szeroka, zwężając się ku górze. Otwór był tak wąski, że Nick Carter nie mógł
wcisnąć ręki, tylko zmuszony był wysypać zawartość jej na gazetę, aby sobie napełnić fajkę. Wtem
coś zabrzękło, w listkach tytoniu ujrzał
coś świecącego& i już w następnej sekundzie trzymał w ręku stalową obrączkę, do której były
przymocowane trzy złote kluczyki osobliwego kształtu.
 No! Opłacił mi się przynajmniej mój apetyt na fajeczkę!  mruknął z zadowoleniem detektyw. 
A więc mamy i kluczyki do szkatuły; lecz muszę się przyznać, ze w puszce od tytoniu nie byłbym ich
szukał. To przecie był
przebiegły człowiek, ten Yet Klomb!
Detektywi spełnili więc swoje zadanie w Chicago i pożegnawszy serdecznie szefa policji, wrócili
do New Yorku.
Zeznanie spisane przez adwokata Philipa
było
tak
obszerne
i
tak
obciążające
brata
jego
Eugeniusza
Chenevieux, że zbrodniarz, przekonawszy się, iż wszelkie zapieranie się nic mu nie pomoże, przyznał
się do wszystkich zbrodni.
Lecz i to nie było już w stanie ocalić go przed szubienicą, ponieważ w toku rozpraw wydało się, że
jaskinia palaczy opium, którą prowadził Philip pod maską nieistniejącego wcale Hip Lunga była już
kilkakrotnie
widownią
niecnych
morderstw.
Znaleziono w tej jaskini tajną klapę w podłodze, prowadzącą do kanału, przez którą wpuszczano
ciała zamordowanych do wody.
Prąd wody w kanale unosił je potem do jeziora Michigan.
Chenevieux skończył na szubienicy, tak, jak żył bez najmniejszej skruchy.
Poseł syjamski stwierdził ku wielkiej swej radości, że zawartość szkatuły była nienaruszona.
Prawdopodobnie dlatego, że książęcy rabuś nie śmiał sprzedać ani jednego
klejnotu,
z
obawy
przed
wykryciem.
Samo się przez się rozumie, że sławnemu
detektywowi
wręczono
królewskie honorarium, a w kilka miesięcy pózniej nadeszły z Syjamu trzy eleganckie pudełka dla
obydwu kuzynów i dla Patsy ego. Zawierały one błyszczące odznaki orderowe i pismo odręczne, że
w uznaniu szczególnych zasług dla korony Syjamu dwóch młodych detektywów mianowano
rycerzami
królewskiego
Orderu Białego Słonia, Nicka Cartera zaś rycerzem Słonia o Dwóch Kłach. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •