[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zwodzi go.
- Lecz nam z kolei sprzyja szczęście. W rezultacie to,
co przed chwilą zobaczył, musiało podkopać jego zaufanie
do tego głosu wewnętrznego, którym się dotąd kierował.
Myślę więc, że z jego strony nie grozi nam teraz żadne
bezpośrednie niebezpieczeństwo. Poszedł sobie i już na
pewno nie powtórzy tego kabaretowego triku. Postaraj się
więc zasnąć.
- Wątpię, by mi się to udało. Boję się, że za którymś
razem szczęście odwróci się od nas.
Usłyszała szelest wykrochmalonej pościeli, po czym
znowu zabłysła nocna lampka.
- Nie ma powodu do obaw - rzekł, siadając na łóżku.
Jego obnażony tors odcinał się złocistym brązem od białej
poszwy poduszki, którą wcisnął pomiędzy swoje plecy
a ścianę. - Litości, Rosy, chyba nie masz zamiaru płakać?
Potrząsnęła głową, lecz wiedziała, że zdradzają ją jej
błyszczące łzami oczy.
- Powiedziałeś, że pójdziemy do więzienia.
- Powiedziałem, że możemy pójść do więzienia - po
prawił ją z łagodnym uśmiechem.
To było silniejsze od niej. Jej wzrok, gdziekolwiek by
spojrzała, i tak w końcu musiał spocząć na jego umięśnio
nym torsie.
128 OZEN SI ZE MN
- Nigdy nie myślałam, iż kiedykolwiek będę się bała
kogoÅ› takiego jak Edward.
- Ja zaś nigdy nie myślałem, iż doczekam dnia, kiedy
wyznasz mi, że czegoś lub kogoś się boisz. Lecz chcę cię
uspokoić. Wszystko jest na jak najlepszej drodze.
Pochylił się i wziął ją w ramiona. Poddała się temu jak
dziecko.
- Wciąż nie mogę uwierzyć, że Edward zdobył się na
coś takiego. %7łeby odważyć się wtargnąć w środku nocy do
małżeńskiej sypialni, trzeba naprawdę wielkiej bezczelno
ści i... determinacji.
- Przestań myśleć o nim. Nie ma go, poszedł sobie,
potraktuj go jako marÄ™ sennÄ….
- Gdybym tylko mogła. - Spojrzała mu w oczy. - Ale
gdybym przeforsowała swoje pomysły i ty spałbyś na przy
kład w fotelu...
- Powiedziałem, daj spokój temu wszystkiemu.
- Nie mogę. - Ukryła twarz w zgięciu jego ramienia.
- Rosy.
Wypowiedział jej imię jak nigdy dotąd. Nuta, jaka za
brzmiała w jego głosie, normalnie wywołałaby u niej od
ruch ucieczki, tym razem jednak Rosy poczuła, że nie chce
wracać do chłodu i samotności swojej połowy łóżka.
- Rosy.
Jego gorący oddech owionął jej ucho i kark. Przeszedł
jÄ… dreszcz rozkoszy.
- Rosy.
Jego głos zmieniał się z sekundy na sekundę. Teraz był
głęboki, chropawy i nieco zdławiony, a równocześnie nie
pewny i czuły.
Guard musnÄ…Å‚ ustami jej szyjÄ™.
O%7Å‚EC SI ZE MN 129
Usłyszała bicie swego serca, które poczęło wyrywać się
z piersi.
- Rosy, na pewno wiesz, co się stanie, jeżeli natych
miast nie każesz mi się odwrócić do siebie plecami...
Kazać mu się odwrócić? Wyrzec się jego ust, dotyku
jego dłoni, ciepła jego ciała? Przenigdy! Z miejsca, gdzie
się znalazła, mogła iść tylko prosto przed siebie. Zaraz też
uczyniła pierwszy krok. Oplotła go ramionami i przylgnęła
piersią do jego owłosionego torsu.
- Guard.
Jego oczy ściemniały, a w zrenicach pojawiły się nie
bezpieczne błyski. Dostrzegła w tym rozkoszną grozbę,
która tyleż wabiła, co napełniała lękiem.
Zagryzła dolną wargę.
- Nie rób tego - szepnął, zlewając dzwięki.
A potem jego usta same ustanowiły podział i rozłącz-
ność jej warg, stając się autonomicznym zródłem nieziem
skiej przyjemności.
Nikt jeszcze jej tak nie całował. Tak namiętnie, żarliwie,
z taką niecierpliwością. Ale zdumiała ją przede wszystkim
gwałtowność własnej namiętności. Jak gdyby jej uwolnio
ne spod kontroli zmysły chciały wziąć odwet za lata uwię
zienia w karbach dyscypliny czy też raczej uśpienia w hi
pnotycznym transie.
Wpiła się wargami w jego usta, wczepiła palcami w je
go ciało i wciąż było jej mało. Chciałaby wręcz przenik
nąć go językiem na wskroś i opleść mackami niczym
ośmiornica.
Kiedy na chwilę ich usta rozłączyły się, Guard zanurzył
twarz w pierzastej puszystości jej włosów i wyszeptał:
- Mój Boże, Rosy, ty czarodziejko...
130 O%7Å‚EC SI ZE MN
Nie dokończył. Nie pozwoliła mu na to. Odrzuciła do
tyłu głowę, wygięła się w łuk i podała mu swoje piersi.
Na chwilę zamarł. A potem jął ssać, drażnić i gryzć
różowe zwieńczenia sutek.
Poczuła, że krążące w niej soki spływają ku tym dwóm
punktom jej ciała. I stała się rzecz dziwna, a przecież w ja
kimś sensie zrozumiała. Im szczodrzej dzieliła się swymi
sokami, tym coraz większy ogień ją trawił, tym silniejsze
przepełniało ją pragnienie. Wbiła się paznokciami w ciało
mężczyzny.
Wyczuł jej wzrastającą gotowość i ruchem dłoni prze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Odnośniki
- Strona startowa
- Jordan_Robert_ _Kolo_Czasu_t_2_cz_2_ _Kamien_lzy
- 095 Eliza nie zgadza się na rozwód
- Christie Agatha Morderstwo odbędzie się
- Gra o duszę Jordan Penny
- Denise Hall [Judgment 01] Judgment (pdf)
- Juliusz Verne Cykl Robur (1) Robur Zdobywca (Król przestworzy)
- 03. May Karol Szuler
- Chmielewska Joanna Wszyscy jestesmy podejrzani
- Lora Leigh Fyrebrand
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szczypiorkow.pev.pl