[ Pobierz całość w formacie PDF ]
śyczyłbym sobie ujrzeć waszego króla, a pózniej trochę odpocząć powiedział przybysz i dodał z
godnością: Jestem Diviatix, najwy\szy druid Kraju Piktów. Przeka\, proszę, królowi Conanowi, \e
przybyłem z Wielkiego Gaju z wiadomością dla niego. Władcy Zwiatła poruczyli mi przekazać swą wolę ich
słudze Conanowi. Jego przeznaczenie znajduje się w moim ręku.
Amric Byk zadr\ał, nakreślił na piersi znak Mitry i posłusznie oddalił się, by spełnić wolę Białego Druida.
Conan odesłał dowódców, kazał przynieść sobie gorącego wina z korzeniami i rozsiadł się wygodnie. Nie
zwa\ając na szczypanie zabanda\owanych ran, słuchał uwa\nie chudonogiego posłańca z Kraju Piktów.
Króla Aquilonii mało obchodzili kapłani jakiegokolwiek boga. Zagadkowy Crom, naczelne bóstwo jego
rodzinnej Cymmerii, okazywał całkowitą obojętność na dole i niedole ludzkości. Był to niezmienny zwyczaj
Starszych Bogów, którzy ongiś dla czczego \artu ulepili z bryły błota Ziemię i cisnęli ją między gwiazdy, by
pózniej niemal całkowicie zapomnieć o jej istnieniu. Jednak podobnie jak Amric, Conan nieraz skrzy\ował
ostrze z dzikimi Piktami i nauczył się szacunku dla ich wojennego rzemiosła. Nawet ogarnięci bitewnym
szałem, rośli wojownicy ze skutej lodami Północy nie byli w stanie długo stawić czoła nieludzkiej gwałtowności
Piktów. Ich sąsiedzi i sprzymierzeńcy Liguryjczycy byli jedynie odrobinę bardziej cywilizowani. Co zaś tyczyło
się tajemniczych liguryjskich czarowników kapłanów, to Conan, który w czasie swojej długiej, krwawej
wędrówki miał do czynienia z większością wiar i kultów świata, był zdania, \e z nich wszystkich najbli\ej
oślepiającego płomienia Prawdy Ostatecznej znajdowali się właśnie ci spokojni, uśmiechnięci mę\owie
Strona 15
Carter Lin - Conan z Aquilonii
odziewający się w białe szaty i noszący na skroniach korony z liści dębu.
Nim Diviatix skończył mówić, Cymmerianin osuszył kilka kubków gęstego trunku. Conan słyszał wiele o tym
kapłanie. Bogowie niejednokrotnie wyra\ali swoją wolę ustami tego niepozornego, nie stroniącego od wina
mę\czyzny. Nawet krwio\erczy wódz konfederacji piktyjskich plemion, Dekanawatha Krwawy Topór, nie
schylający czoła przed diabłami ani śmiertelnikami, bił korne pokłony przed swoim pałacem szałasem,
którego gliniane klepisko przesiąkło posoką niezliczonych wrogów, gdy tylko obok przechodził Diviatix.
Pierwszy spośród druidów przybył z Wielkiego Gaju w Nuawyddon na polecenie Pana Wielkiej Otchłani
Nuadensa Argatlama o godle Srebrna Dłoń. Z woli Władców Stworzenia posępny Cymmerianin, którego
wiele lat wcześniej bogowie ci natchnęli do opuszczenia rodzinnych stron, miał stanąć do walki ze Złem.
Białemu Druidowi powierzono jako znak niewielką tabliczkę z bezimiennego kamienia. Minerał ów był gładki,
cię\ki i jarzył się jaskrawą purpurą, niczym wie\e zapomnianej Valuzji. Conan znał ten kamień, chocia\ nie
odwa\ono się o nim wspominać nawet w okutej \elazem Księdze ze Skelos.
Mijały godziny, odmierzane przez świecę z zaznaczonymi na niej w .odpowiedniej odległości czarnymi
kreskami, a Conan wcią\ słuchał Białego Druida. Gdy księ\yc zaszedł a świt pokrył szkarłatem wschodni
nieboskłon, przybyła księ\niczka Chabela dziedziczka tronu Zingary, córka nie\yjącego króla Ferdruga.
Towarzyszył jej mą\, ksią\ę Olivero. Oboje mieli zamiar prosić króla Aquilonii o pomoc w odzyskaniu tronu.
Conan jednak kazał im czekać przed swoim namiotem, a sam ciągle wypytywał małego człowieczka w
białych szatach.
Wraz z nadejściem poranka zagrały trąbki. Zwinięto namioty i aquilońscy rycerze wsiedli na koń. Conan
rozstrzygnął problem sukcesji zingarańskiego tronu między jednym a drugim kubkiem wina. Księ\niczkę
Chabelę poznał dwadzieścia lat wcześniej, gdy była ho\ą dziewczyną, on zaś kapitanem okrętu korsarskiego.
Conan ocalił wówczas \ycie i tron króla Ferdruga przed niecnymi zakusami stygijskiego mistrza czarnej magii
Thoth Amona.
W ciągu lat, które upłynęły, Chabela przybrała na wadze. Choć teraz była pulchną matroną, nie straciła
jeszcze dawnej urody. Siwiejący Cymmerianin ucałował ją serdecznie i zapytał, jak się miewa jej jedenaścioro
dzieci. Nie zadał sobie jednak trudu, by wysłuchać relacji o ich dolegliwościach i szybkości z jaką rosną.
Polecił stroskanemu mał\onkowi Chabeli uklęknąć, uderzył go płazem miecza po obydwu ramionach i
odebrał od niego przysięgę lenną. Następnie kazał sporządzić edykt obwieszczający, \e Olivero i Chabela są
prawowitymi władcami Zingary pod protektoratem Aquilonii. Wyznaczywszy im eskortę zło\oną z aquilońskich
rycerzy, Conan odesłał królewską parę do Kordawy. Potem Cymmerianin stłumił potę\ne ziewnięcie i wsiadł
na swojego czarnego ogiera.
Dziesięć tysięcy jezdzców i pieszych ruszyło pod sztandarem Lwa na południowy wschód, ku granicy z
Argos i dalej do Stygii&
3.
MARSZ NAD STYKS
Maszerowali na południowy wschód dziesięciogodzinnymi etapami. Równy krok aquilońskich piechurów
szybko po\erał mile. Armia Cymmerianina przekroczyła granicę Argos zanim jego mieszkańcy dowiedzieli
się, \e ksią\ę Pantho nie \yje. Conan zawiadomił Ariostra młodszego syna króla Milo, usiłującego na
południu kraju zebrać rozproszone wojska, \e zingarańskie niebezpieczeństwo zostało za\egnane i nic nie
przeszkadza, by młody ksią\ę obwołał się królem Argos. Król Conan zaznaczył jednak, i\ uznałby za dowód
przyjazni nowego monarchy, gdyby Ariostro zezwolił aquilońskim wojskom na przemarsz przez jego królestwo
do Stygii.
Następnie Conan rozesłał heroldów z czarno złotymi proporcami do królów będących jego wasalami
Ludwika Ofirskiego i Balardusa z Koth, nakazując ka\demu z nich przysłanie wsparcia w postaci dwóch
tysięcy pieszych i konnych \ołnierzy. Siły te miały dołączyć do Aquilończyków nad brodem przez Styks w
Bubastes, między zielonymi łąkami Shemu i płowymi piaskami Stygii.
Nie szczędząc sił, Conan i jego armia posuwali się w ponurym milczeniu mila za milą na południowy
wschód. Towarzyszył im niepozorny druid jadący na ciągniętym przez muły rozklekotanym wózku. Conan nie
powiedział nikomu, dlaczego odesłał swojego głównego herolda z powrotem do Tarancji w asyście
niewielkiego oddziału lekkiej jazdy. Królewscy wodzowie wiedzieli, \e nie nale\y o nic wypytywać
Cymmerianina, gdy znajduje się on w tak posępnym nastroju.
Armia Conana wkroczyła do Shem jak stalowa trąba powietrzna i forsownym marszem przemierzyła to
państwo w ciągu piętnastu dni. Od czasu do czasu mijano shemickie miasta, które zamykały się za
wzniesionymi zwodzonymi mostami i zaryglowanymi bramami, obsadzając mury gotowymi do walki
łucznikami. Conan ze swej strony słał do ka\dego z shemickich królewiątek posłańców z uspokajającymi
zapewnieniami. Towarzyszył im Trocero, stary mistrz dyplomacji o srebrnym języku, kojąc temperamenty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Odnośniki
- Strona startowa
- C Howard Robert Conan i synowie Boga NiedĹşwiedzia
- Howard Robert E. Conan. Godzina Smoka
- Green Roland Conan i wrota demona
- Arthur Conan Doyle Ĺwiat Zaginiony
- Howard Robert E Conan pirat
- Howard Robert E Conan wĹadca miasta
- Doyle Conan GĹÄbina Maracot
- Carter Nick CzĹowiek z rekÄ hebanowÄ
- Carpenter Leonard Conan Tom 37 Conan Wyrzutek
- Conrad Joseph Ze wspomnieśÂ
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- assia94.opx.pl