[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wypadków, które doprowadziły nas do wzięcia udziału w najbardziej niezwykłej wyprawie w
historii ludzkości. Jeśli więc nawet nie wrócę do Anglii, będziecie wiedzieć, jak się to
wszystko staÅ‚o. PiszÄ™ te ostatnie sÅ‚owa w salonie statku «Francisca» i przez pilota odeÅ›lÄ™
je panu McArdle. Pozwólcie mi naszkicować jeszcze przed zamknięciem notatnika ostatni
obraz kraju  taki, jaki uwożę ze sobą. Mamy wilgotny, mglisty ranek póznej wiosny. Pada
drobny, zimny deszcz. Trzy postacie otulone w mokre, lśniące płaszcze zdążają nabrzeżem
w stronę trapu przerzuconego na wielki transatlantyk, na którym powiewa flaga odejścia.
Przed nimi tragarz pcha wózek naładowany aż do wierzchu walizami, tłumokami i strzelbami
w futerałach. Profesor Summerlee, wysoki i posępny, idzie powłócząc nogami, z opuszczoną
głową, jakby już opłakiwał swój los. Lord Roxton stąpa razno, a jego pociągła, energiczna
twarz wyglądająca spod myśliwskiej czapki i ponad ciepłym szalikiem promienieje radością.
Co do mnie, to rad jestem, że mam już za sobą dni gorączkowych przygotowań i Bolesne
chwile rozstania i liczę, że widać to po moim zachowaniu. Nagłe, gdy już dochodzimy do
statku, ktoś nas woła. To profesor Challenger, który obiecał, że nas odprowadzi. Biegnie
zadyszany, czerwony jak piwonia i gniewny.
 Nie, dziękuję, nie wejdę na pokład  mówi.  Chcę panom powiedzieć tylko parę słów i
mogę to doskonale zrobić tu, gdzie stoimy. Nie myślcie, panowie, że jestem wami wdzięczny
za to, co robicie. Dla mnie jest to rzecz jak najbardziej obojętna i nie ma mowy, bym choć
w najmniejszym stopniu czuł się wam zobowiązany. Prawda pozostanie prawdą i żadne wasze
sprawozdania na nią nie wpłyną, choć mogą wywołać lub osłabić zainteresowanie wśród
pewnej ilości nieuków. W tej zalakowanej kopercie znajdziecie, panowie, instrukcje i
wskazówki. Otwórzcie ją dopiero po dotarciu do Manaos, miasta nad Amazonką, w dniu i o
godzinie zaznaczonej na kopercie. Chyba wyraziłem się dość jasno? Wierzą, że honor nie
pozwoli wam złamać tego warunku. Panie Malone, nie ograniczam pańskiej wolności słowa, bo
przecież macie sprawdzić, czy nie kłamię, ale żądam, by pan zachował w tajemnicy
szczegóły, które określają bliżej kierunek wyprawy. Nic też nie może być opublikowane
przed panów powrotem. Do widzenia panu. Udało się panu osłabić moją niechęć do
- 37 -
wstrętnego zawodu, którym się pan, niestety, para. Do widzenia, lordzie Roxton. Nauka, jak
wiem, stanowi dla pana zamkniętą księgę. Ale może pan sobie pogratulować czekających
pana polowań. Na pewno będzie pan mógł opisać na łamach  Field", jak pan powalił
podrywającego się do lotu dymorfodona. Da widzenia i panu, profesorze Summerlee. Jeśli
potrafi się pan jeszcze czegoś nauczyć, a trochę w to wątpię, wróci pan do Londynu
mÄ…drzejszy.
Obrócił się na pięcie i w parę chwil potem ujrzałem z pokładu jego niską, barczystą
postać, rozkołysanym krokiem zdążającą do pociągu. Teraz jesteśmy już w kanale La
Manche. Słychać ostatni dzwonek na oddanie listów i pożegnanie pilota. Odtąd tylko morze
będziemy mieli przed sobą. Niech Bóg ma w swej pieczy tych, co pozostali w kraju, a nam
niech pozwoli wrócić szczęśliwie.
ROZDZIAA VII
JUTRO WCHODZIMY W NIEZNANE
Nie chcę nudzić tych, którzy będą może kiedyś czytać tę opowieść, ani opisem naszej
wygodnej podróży statkiem, ani relacją z tygodniowego pobytu w Para (muszę tylko
podziękować Towarzystwu Pereira da Pinta za wyjątkową uprzejmość, dzięki której
przetransportowaliśmy cały nasz ekwipunek). Krótko wspomnę też, że dalszą drogę w górę
szerokiej, leniwej i mulistej rzeki odbyliśmy parowcem prawie równie wielkim jak ten, który
nas przewiózł przez Atlantyk. Koniec końców znalezliśmy się po drugiej stronie cieśniny
Obidos i stanęliśmy w Manaos. Tu pan Sliortman, przedstawiciel Brytyjsko-Brazylijskiego
Towarzystwa Handlowego, wybawił nas od wątpliwej przyjemności zamieszkania w
miejscowej gospodzie. W jego gościnnej fazendzie doczekaliśmy dnia, kiedy wolno nam było
otworzyć kopertę z instrukcjami profesora Challengera. Zanim jednak zabiorę się do opisu
zadziwiających, wypadków tego dnia, chciałbym nakreślić sylwetki mych towarzyszy i
nowych uczestników wyprawy, zwerbowanych już w Ameryce Południowej. Jestem całkiem
szczery, panie McArdle. a od pana zależy  bo tylko przez pana ten list dojść może do
wiadomości ogółu  czy pan z niego skorzysta, czy nie.
Osiągnięcia naukowe profesora Summerlee są zbyt dobrze znane, bym miał się nad nimi
rozwodzić. Lepiej też nadaje się on. do tak trudnej wyprawy, niż można by sądzić na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •