[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Racja. Boję się o meble, sama wiesz... - Buzka zerknął znów na ekran,
wyświetlający obraz z tylnej holokamery. Niebieski śmigacz wciąż siedział mu na
ogonie, jednak nie trzymał się na tyle blisko, żeby mniej wprawne oko go
wypatrzyło. - Powiedz mi -zagadnął znów droida Buzka - kiedy ostatnio
archiwizowałem
ci dane?
- Osiem dni temu - zameldował posłusznie droid.
- W takim razie zajmij się tym natychmiast. Sprawdz mi też, proszę, położenie
najbliższej średnio zaludnionej pieszej strefy: bazaru, jakiegoś placu, na
którym odbywa się festiwal muzyczny... czegokolwiek, gdzie jest dość tłoczno i
gdzie można łatwo wtopić się w tłum.
- Które polecenie ma priorytet?
- Znalezienie odpowiedniego miejsca.
- Hm... - Jasnowłosy pilot ściągnął brwi, kiedy czarny śmigacz opuścił strumień
ruchu powietrznego, skręcił i zawinął w alejkę po Prawej stronie. - Czyżby
nas zauważył?
- Eee... - burknął z powątpiewaniem Aqualish. - Jesteś zbyt dobry.
- Tak czy siak, wygląda na to, że nie leci do swojego mieszkania...
- Nie podoba mi się to. - W głosie Aqualisha brzmiała grozba. -Chciałem też
zabić jego żonę i córkę.
Pilot skręcił za następnym śmigaczem, który podążył trasą wybraną przez Buzkę.
Trzymał się tuż za nim, żeby ich ofiara nie namierzyła go, zanim nie skręci
w następną alejkę.
- Dlaczego? - spytał kumpla.
- Te ich macki...
- Mózgoogony - poprawił go pilot. - W języku Twi leków inaczej lekku. Co z nimi?
- Zawsze się zastanawiałem, czy jeśli pociągnie się za nie wystarczająco mocno,
odpadną... Bo z rękami i nogami tak jest, nie?
- Wiesz co? Kiedy pozbędziemy się Buzki Lorana, będziesz mógł się zająć jego
Twi lekaneczkami. Jeśli znajdziesz detonator termiczny do naszego eksperymentu,
będziesz mógł zabić obie.
- Fajny z ciebie gość - pochwalił Aqualish. - Lubię z tobą pracować.
- Dzięki.
- Ale będziesz mi musiał więcej zapłacić.
Blondyn westchnął ciężko.
Zmigacz Buzki znowu skręcił i zanurkował w szeroki przesmyk między dwoma
apartamentowcami. Pilot zauważył w oddali jasny przesmyk - najprawdopodobniej
fragment otwartego terenu, wolnego od ruchu napowietrznego. Skierował swój
Strona 62
Aaron Allston - Cios łaski
pojazd na ten sam tor, który obrał Buzka, i po chwili wynurzył się spomiędzy
budynków na obrzeżach przestronnego placu. Jego skraj zapełniały lądowiska i
punkty rozładunkowe przeznaczone dla śmigaczy, a centrum tworzyło skupisko
przenośnych straganów z durastali i duraplastu, upstrzonych niezliczonymi
szyldami świetlnymi i barwnymi reklamami. O tej porze dnia roiło się tu od
pieszych
klientów. Pilot niebieskiego śmigacza przyglądał się całej scenie przez dobrą
chwilę.
- Bazar - mruknął pod nosem.
- Sądziłem, że Coruscant może się pochwalić większym targowiskiem. .. Jakimś
takim, co to się ciągnie co najmniej na kilometr! -W głosie Aqualisha słychać
było cień wzgardy. - Widywałem większe na znacznie mniejszych światach.
- Masz chyba na myśli mniej zaludnione światy? Bo te mniejsze nie mają
wystarczającej grawitacji, żeby utrzymać atmosferę... A bez atmosfery nie możesz
mieć targowiska...
- Grawitacja to bujda! - stwierdził arbitralnie Aqualish.
Pilot spostrzegł, że śmigacz Buzki zwalnia, i zszedł na repulsorach, żeby zająć
miejsce na parkingu. Kiedy znalazł wolny punkt w pobliżu ich ofiary, wylądował.
Cała trójka pasażerów niebieskiego pojazdu przyglądała się, jak drzwi czarnego
śmigacza się otwierają, unosząc do góry jak w myśliwcu. Ze środka wysiadł
nie kto inny, jak sam Buzka, z dziwną miną. Przy uchu trzymał komunikator i miał
najwyrazniej problemy z dosłyszeniem swojego rozmówcy przez panujący na
bazarze harmider głosów i wycie silników śmigaczy. Krzyczał do mikrofonu tak
głośno, że pasażerowie niebieskiego pojazdu doskonale go słyszeli:
- Nie, nie, nie, debilu! Kolczyki! Prezent na rocznicę! Przy którym stoisku
jesteś?! - Ruszył pospiesznie w stronę najbliższego szeregu budek, wyraznie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •