[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zauważ, że moje menu jest dość skomplikowane, ponieważ
Amerykanie stajÄ… siÄ™ coraz bardziej wymagajÄ…cy, a wielu z nich
zaczyna doceniać uroki dobrej, jeśli nie wyrafinowanej kuchni.
Sposób, w jaki Summer wymówiła słowo  Amerykanie",
wywołał uśmiech na twarz Blake'a. Usiadł na wprost niej, na
skrzynce.
- Czyżby?
- To powolny proces - powiedziała uszczypliwie. - Dziś
* CoÄ…uiUe St. JacÄ…ues; escargots Bourguignonne; Pale de campagne (franc.)
-małże St. Jacque; ślimaki bourguigonne; ciasta wiejskie (przyp. tłum.).
MIAOZ NA DESER 105
każda pani domu ma dobrego robota kuchennego. Z czymÅ› ta­
kim i z książką kucharską nawet ty mógłbyś przyrządzić znośny
mus.
- Wierzę na słowo.
- Dlatego - Summer puÅ›ciÅ‚a mimo uszu ironicznÄ… uwa­
gę - żeby zwabić ludzi do restauracji, trzeba zaoferować im coś
niestandardowego, absolutnie wyjątkowego. Wiemy dobrze, że
za rogiem mogą kupić przyzwoite danie za ułamek ceny, jaką
zapÅ‚aciliby w Cocharan House. - OparÅ‚a brodÄ™ na dÅ‚oni. - Trze­
ba zapewnić im niecodzienną atmosferę, niezwykle sprawną
obsÅ‚ugÄ™ i bajeczne menu. - Summer siÄ™gnęła po szklankÄ™ z wo­
dą i pociągnęła duży łyk. - Osobiście wolę zjeść pizzę w domu,
ale... - Wzruszyła ramionami.
Blake przeglądał następny arkusz.
- Lubisz pizzę czy samotność?
- Obie te rzeczy. A teraz...
- Nie bywasz w restauracjach, bo zbyt dobrze znasz ich
kulisy, czy po prostu nie jesteÅ› towarzyska?
Summer otworzyła usta, by udzielić mu ciętej odpowiedzi,
i nagle zorientowała się, że tak naprawdę jej nie zna. Zmieszana,
zaczęła bawić się kubkiem z wodą.
- Wchodzisz w sprawy zbyt osobiste - powiedziaÅ‚a z rezer­
wą. - Zdaje się, że nie o tym mieliśmy rozmawiać.
- Otóż mylisz się. Mówisz mi, że mamy pozyskiwać ludzi,
którzy nauczyli siÄ™ przygotowywać dania, jakie dawniej powstawa­
Å‚y wyÅ‚Ä…cznie w profesjonalnych kuchniach - a zarazem chcesz do­
trzeć do tych, którzy jadają w tanich barach za rogiem. Ty sama,
z racji swojego zajÄ™cia i dziwnie przyziemnych kulinarnych gu­
stów, zaliczasz siÄ™ do obu kategorii. Co takiego musi mieć restau­
racja, żeby cię zainteresować i sprawić, że do niej wrócisz?
106 MIAOZ NA DESER
Ten jego cholerny, logiczny umysł! Summer zamyśliła się.
Nie znosiÅ‚a takich pytaÅ„, ponieważ trzeba byÅ‚o na nie odpowie­
dzieć.
- Prywatność - powiedziaÅ‚a wreszcie. - NieÅ‚atwo jÄ… osiÄ…g­
nąć w restauracji i oczywiście nie wszyscy jej potrzebują. Wielu
ludzi jada w takim miejscu, aby widzieć i być widzianym. Inni,
jak ja, chcÄ… mieć chociaż zÅ‚udzenie odosobnienia. %7Å‚eby pogo­
dzić ze sobą te rzeczy, trzeba część stolików umieścić z dala ód
reszty, w dyskretnych boksach.
- Można też manipulować oświetleniem. Stosować drobne
i sprytne triki. - Blake z uśmiechem pokiwał głową.
- Powiedziałabym raczej: potrzebne i mądre triki - ucięła.
- Zatem prywatność jest twoim kryterium wyboru loka­
lu - stwierdził sarkastycznie.
- Tak, lecz generalnie unikam chodzenia do lokali. - W jej
głosie dało się słyszeć zniecierpliwienie. - Jeżeli już muszę
gdzieÅ› iść, doceniam prywatność na równi z atmosferÄ…, jedze­
niem i obsługą.
- Czemu?
Summer zaczęła segregować i układać papiery.
- Kolejne zbyt osobiste pytanie.
- Owszem. - Blake położył dłoń na jej rozbieganych rękach,
unieruchamiając je uspokajającym gestem. -Więc?
Patrzyła na niego, pewna, że nie odpowie na to wścibskie
pytanie. W następnej chwili uwiódł ją delikatny dotyk i miękkie
spojrzenie Blake'a.
- Chyba ma to swoje korzenie w dzieciÅ„stwie. CzÄ™sto jada­
łam z rodzicami poza domem. Wtedy właśnie zainteresowałam
siÄ™ gotowaniem. MiaÅ‚am dość ciÄ…gÅ‚ego Å‚ażenia po obcych miej­
scach. Moja matka należała... należy do osób, które lubią się
MIAOZ NA DESER 107
pokazywać. Z kolei ojciec traktował te wyjścia jako dalszy ciąg
pracy. %7łycie moich rodziców, a zatem i moje, toczyło się na
oczach wszystkich. Dlatego dziś wolę żyć po swojemu.
Dotykał jej dłoni, ale czuł, że już mu to nie wystarcza.
Odsłoniła przed nim rąbek tajemnicy, lecz Blake chciał wiedzieć
wszystko. Powinien przewidzieć, że to pragnienie zwycięży.
Wydawało mu się, że kontroluje swoje uczucia. Tymczasem tu,
w tej graciarni, obok haÅ‚aÅ›liwej kuchni, zapragnÄ…Å‚ Summer bar­
dziej niż kiedykolwiek.
- Nie przypuszczałem, że jesteś introwertyczką i odludkiem.
- Bo nie jestem. - Summer nieÅ›wiadomie splotÅ‚a palce z pal­
cami Blake'a. Gest był naturalny, a ich dłonie wpasowały się
w siebie, jakby dotykały się od lat. - Cenię sobie prywatność
i tyle. Moje życie jest wyłącznie moją sprawą.
- A jednak w Å›wiecie kulinarnym jesteÅ› znanÄ… osobistoÅ›­
cią. - Blake poprawił się w fotelu. Pod stołem ich nogi otarły się
o siebie. Ten kontakt zelektryzował go i pożądanie gwałtownie
wzrosło.
Summer, nie zdając sobie sprawy z tego, co robi, zmieniła
pozycję i jej noga przylgnęła do łydki Blake'a.
- Możliwe. Ale to moje desery są znane, nie ja.
Blake podniósł ich splecione dłonie i długo im się przyglądał.
Kobieca dÅ‚oÅ„ o kilka odcieni jaÅ›niejsza, dużo mniejsza i szczu­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •