[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie używali określenia  arianie . Uznawali je za obrazliwe. A więc ich poglądy społeczne
sprowadzały się do tego, że ludzie powinni okazywać sobie nawzajem miłość i szacunek.
Uważali ubóstwo za cnotę, domagali się zniesienia poddaństwa chłopów, byli pacyfistami,
głosili, że wojny prowadzą jedynie do zła, a ludzie nie powinni ze sobą walczyć. Nie
obejmowali także żadnych urzędów, zwłaszcza sądowych, odwołując się do słów Biblii:  Nie
sądzcie, abyście nie byli sądzeni .
- Zaraz, zaraz - mruknęła Malwina - coś mi się tu nie zgadza. Czyli wojewoda Paweł
Orzechowski realizował cnotę ubóstwa, budując zamek w Krupem, który był, zdaje się,
najwspanialszą rezydencją w promieniu stu kilometrów, uwolnienie chłopów realizował
dokupując kolejne wioski, trzymając się z dala od obejmowania urzędów państwowych został
wojewodą, a na zakończenie ubogiego, cnotliwego życia wybudował sobie grobowiec
górujący nad całą okolicą?!
- No cóż - powiedziałem w zadumie. - Widocznie nie do końca zgadzał się z zaleceniami
swojej religii...
- Arianie położyli wielkie zasługi na polu krzewienia nauki - Piotrek podjął wykład. -
Założyli cztery duże szkoły: w Pińczowie, Lublinie, Lewartowie i Rakowie, sporządzili
własny przekład Biblii, co wówczas było poważnym osiągnięciem, jako że w tym celu trzeba
było znać biegle hebrajski, grecki i aramejski; wreszcie położyli zasługi w badaniach nad
językiem polskim. To właśnie arianin Piotr Statorius-Stojeński napisał pierwszą gramatykę
języka polskiego. Pozostawili też zbiory kazań i dzieła literackie...
- Chodzili z drewnianymi szablami - przypomniała sobie jego przyjaciółka.
- Owszem. Tak manifestowali swój stosunek do walki i służby wojskowej - wyjaśnił
ochoczo.
- Jednak podczas potopu szwedzkiego poparli najezdzców - dodałem. - I to poparli ich do
tego stopnia, że po wyparciu wroga zdecydowano się z nimi rozprawić.
- Nie do końca wiemy, jak to było z tym poparciem - zastrzegł Piotrek. - Wiemy o tym
głównie z pism ich przeciwników. Jednak w szeregach Szwedów odnotowano kilka nazwisk,
powiedzmy, szeroko wówczas znanych... Szwedzi byli uczniami Kalwina, łączyły ich z
arianami bardzo podobne poglądy teologiczne. Może i jakoś się dogadali... Skoro byli arianie,
którzy ubóstwo realizowali poprzez budowę rezydencji, zapewne znalezli się i tacy, którzy
zamienili szable drewniane na stalowe, a dla dobra Ojczyzny chcieli ją oddać w niewolę...
Choć pewnie byli i tacy, którzy z bronią w ręku wystąpili przeciw wrogom. W 1658 roku
sejm podjął uchwałę o banicji arian. Nakazano im przejść na katolicyzm albo opuścić kraj.
Mienie niepokornych było konfiskowane...
- Wacław Potocki, znany siedemnastowieczny pisarz, poeta i publicysta, poświęcił temu
wydarzeniu słynny wiersz  Kto mocniejszy, ten lepszy , znany także pod tytułem  Kaduki
ariańskie - uzupełniłem. - Nawiasem mówiąc, Potocki sam był arianinem, którego grozbą
konfiskaty wiosek zmuszono do konwersji, czyli zmiany religii na katolicką...
- I tak po prostu zmienił religię? - zdziwiła się.
- Wielu arian uciekło do Holandii, gdzie założyli bardzo prężne ośrodki - powiedział
Piotrek. - Wyjeżdżający mogli swoje mienie zostawić pod zarządem plenipotentów lub
krewnych albo sprzedać... Widać jednak Potocki był tak przywiązany do swoich wiosek, że
wolał wyrzec się swojej religii, niż je stracić lub choćby się z nimi rozstać...
- Ale tak to już czasami bywa. Co innego na ustach, co innego w sercu - zacytowałem
przysłowie.
Wsiedliśmy do Rosynanta i uruchomiłem urządzenie lokalizujące  pluskwę .
- Oj, niedobrze - mruknąłem, patrząc na przesuwającą się plamkę.
- Co się stało? - zapytał Piotrek. - Przecież ich widać?
- Widać - kiwnąłem głową - ale są na granicy zasięgu i zaraz nam znikną...
Rozłożyłem mapę i popatrzyłem na nią.
- Nie jadą do Chełma, tylko jakby bardziej na południowy wschód. Muszą być na szosie z
Krupego przez Sienicę Różaną i Wierzchowiny albo jeszcze dalej na południu, na trasie
Krasnystaw-Hrubieszów...
- Zniknęli - zauważyła Malwina.
- Wyjechali poza zasięg - mruknąłem. - Dobrze, że teraz próbowaliśmy ich namierzyć, a
nie dziesięć minut pózniej... W drogę. Spróbujemy ich złapać.
Przejechałem przez Chełm i skierowałem się na północ, w stronę krzyżówek wojsławickich. Stąd
wybiega szosa, prowadząca prosto na południe. Wiedzie ona przez miasteczko Wojsławice, które
kiedyś odwiedziłem z panem Tomaszem, do miasta Grabowiec i dalej aż do Zamościa. Gdy tylko
wjechałem na drogę, światełko na ekranie znowu się pojawiło.
- Mamy ich - stwierdziłem.
Droga była dobrze utrzymana, ale bardzo wąska. Co chwila mijaliśmy wioski, więc nie
rozpędzałem samochodu. Przeciwnik zatrzymał się. Widocznie zaparkowali samochód i coś robili.
Ale zbliżaliśmy się coraz bardziej. Wreszcie przed nami wyrosły zabudowania wsi Sielec. Po [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •