[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Manuel to inteligentny człowiek. Nie mógł zakładać, że przedwojenne lampy
przetrwały wszystkie możliwe zawieruchy dziejów i czekają gdzieś na komodach i w
witrynach, aż przyjdzie po nie Falco i wydobędzie sztabki.
- Częściowo masz rację. Równocześnie z nielegalnym poszukiwaniem lamp
we wsi, Manuel monitorował wszystkie możliwe aukcje, wysyłał ludzi na pchle targi i
do antykwariatów. Chodziło mu o to, żeby zebrać możliwie największą ilość lamp i
wydobyć z nich sztabki. Nawet gdyby brakowało dwóch lub trzech, mógłby próbować
wydedukować, w jaki sposób działają na mechanizm otwierający skrytkę.
- Nie mógł po prostu rozwalić ściany, tak jak to w rezultacie zrobiliśmy?
- Równie dobrze mógłby burzyć każdą ścianę po kolei. Nie wiedział ani jak
wygląda skrytka, ani gdzie się znajduje.
- Skąd więc pewność, że w ogóle istnieje?
- Manuel sądził, że trafił na ślad napoleońskich kosztowności, które
feldmarszałek zdobył zaraz po bitwie pod Waterloo, ale nie ujawnił tego.
- Coś mi się tu nie zgadza. Czy stryj nie uważa, że odnalezienie królewskiego
wisiora Inków przez historyka zafascynowanego tematyką kultur prekolumbijskich,
nie może być przypadkowe?
- Poza tym - weszłam bratu w słowo - wciąż nie rozumiem, skąd w pałacu
feldmarszałka wziął się tego rodzaju skarb. Nie zdziwiłabym się, widząc brylanty,
rubiny czy złoto. Ale inkaski wisior?
- Wisior przetrwał, bo nikt nie przypuszczał, że ma tak ogromne znaczenie.
Posunę się do stwierdzenia, że ludzie nie mieli zielonego pojęcia, z czym mają do
czynienia.
- No dobrze, ale skąd wisior Inki w Krobielowicach? - dociekał Maks.
- Do sekularyzacji majątek w Krobielowicach należał do władz kościelnych,
znajdował się tu klasztor. W pewnym okresie, kiedy z Nowego Zwiata napływały
różne wyroby, ludzie pragnęli posiadać coś z obcego kontynentu, co należało do
Azteków, Majów czy Inków. Można rzec, że zapanowała moda na tego typu
akcesoria, podobnie jak w średniowieczu czymś właściwym było posiadanie relikwii.
Księża również mieli swój udział w podboju Nowego Zwiata, zajmowali się
chrystianizacją na szeroką skalę. Niewykluczone, że któryś z nich przywiózł z Peru
wisior, który następnie trafił do opata krobielowickiego klasztoru.
- I ten opat ukrył wisior w schowku? - zapytała Dorka.
- Całkiem możliwe. Myślę, że kiedy feldmarszałek otrzymał pałac, wisior już
tam leżał, ale nie zwrócił na niego uwagi.
- A karafinki? - następny temat podrzucił Olaf.
- Prawdopodobnie feldmarszałek odkrył schowek i postanowił umieścić tam
swe kosztowności. Chciał również zabezpieczyć sztabki, żeby nie dostały się w
niepowołane ręce. W tym celu własnoręcznie przerobił karafinki na lampy.
Karafinkom obciął szyjki, by do środka włożyć sztabki. Do obciętych karafinek zlecił
dorobić obejmy na knot i klosze, tak że z buteleczek powstały lampki.
- Dlaczego nie zamówił w hucie gotowych lamp? - zapytała Teresa.
- Pewnie dlatego, że wymiary karafinek odpowiadały idealnie do schowania
sztabek - stryj, jak zwykle, wykazywał się ogromną cierpliwością. - Zastanawiam się
jednak, skąd książę wziął aż tyle jednakowych karafinek i to pochodzących z polskiej
huty? Choć jeśli wezmiemy pod uwagę jego życiorys, to że przestawał z Polakami,
biesiadował z nimi niejednokrotnie, można przypuszczać, że dostał karafinki od
jakiegoś znajomego.
- Jeżeli feldmarszałek ukrył sztabki, będące kluczem do schowka, dlaczego w
sekretnym pomieszczeniu nie było skarbów? - zapytał Jacek.
- Kosztowności feldmarszałka zostały po jego śmierci spieniężone przez
rodzinę. Książę być może zaplanował ukrycie ich w schowku, ale nie zdążył.
Przypominam, że zmarł w tragicznych okolicznościach, po upadku z konia.
- Dalej nie wyjaśnione pozostaje pytanie: jak to możliwe, żeby pasjonat
historii prekolumbijskiego świata, szukając skarbu feldmarszałka, przez przypadek
odkrył inkaski wisior? - drążył Jacek.
- Moim zdaniem, to nie może być przypadek - powiedziałam.
- I słusznie. Nie wykluczam co prawda, że Manuel połączył poszukiwanie
wisiora i skarbu feldmarszałka, niemniej jednak podobne przypadki się nie zdarzają.
Falco jako znakomity naukowiec miał dostęp do przeróżnych dokumentów na całym
świecie. Zapewne przeglądając jakieś archiwum, może na zachodzie Europy,
przypuszczalnie hiszpańskie, napotkał informację o tym, że inkaski wisior trafił do
dzisiejszych Krobielowic.
Naleśniki cieszyły się dużym powodzeniem, dlatego Dorka postanowiła
dosmażyć jeszcze jedną porcję. Olaf zgłosił się na asystenta szefa kuchni. Mieliśmy
niezły ubaw obserwując tę dwójkę. Pomagali sobie, przeszkadzając równocześnie.
- Teoretycznie wyjaśniliśmy zagadkę zielonych lamp. Mimo to ciągle mam
wrażenie, że kompletując układankę zgubiliśmy jakiegoś puzzla. Gdy byłam w
posiadłości Manuela, zauważyłam, że Victoria sprawnie porusza się po domu, zna
rozkład pomieszczeń...
- Siostrzyczko, ty naprawdę nie domyślasz się, w czym tkwi sedno sprawy?
- Oni byli małżeństwem - powiedział stryj ze stoickim spokojem.
- Wspierają się i walczą ze sobą - stwierdził Jacek. - Kochają się i nienawidzą.
- Byli? - głos ugrzązł mi w gardle.
Jacek zaśmiał się.
- Stara miłość nie rdzewieje!
- Przejdzmy się - szepnął mi Maks.
Nie miałam wielkiej ochoty na spacer, zdawałam sobie jednak sprawę z tego,
że rozmowa z Maksem mnie nie ominie. Najpierw zmieniłam ubranie, wkładając
spodnie, które nosiłam w dżungli i obszerną bluzę chroniącą przed ukąszeniami
komarów.
Mżawka ustała. Nad lasem, który teraz wyglądał jak czarna plama, w
zachmurzonym niebie zrobiło się rozdarcie. Na sad padały z niego rdzawe macki
zachodzącego słońca.
- Którędy? - zapytałam.
- Proponuję drogę nad skrajem lasu. Nikt nie będzie nam przeszkadzał.
- O czym chcesz rozmawiać? - udawałam, że nie znam powodu, dla którego
Maks zaproponował spacer.
- O nas.
- O nas? - zachowywałam się, jakby mnie to zdziwiło.
- No bo... Wiesz... Kiedy tu przyjechaliśmy, wydawało mi się, że my... To
znaczy, że między nami... Sama wiesz, o co mi chodzi.
Milczałam.
- Dlaczego nic nie mówisz?
- Słucham cię.
- Sądziłem, że możemy być kimś więcej niż zwykłymi znajomymi - wyrzucił z
siebie.
- Byłam przekonana, że przyjaznimy się - powiedziałam nieco wykrętnie.
- Zakochałaś się w nim?
- W kim?
- Daj spokój, Zośka! Nie rozmawiajmy ze sobą jak dzieci. Zakochałaś się w
Manuelu Falco.
- Ty to powiedziałeś.
- Ale nie zaprzeczysz?
Zatrzymał się przede mną i złapał za ramiona.
- Gdybyś tylko chciała, moglibyśmy o tym zapomnieć.
Maks trzymał moje ramiona w uścisku. Fakt, że nie próbowałam umknąć, ale
jednak poczułam się nieswojo. Włożyłam ręce do kieszeni.
- Nie żartuj.
- W tej chwili zupełnie brak mi poczucia humoru.
Wciąż staliśmy twarzą w twarz. Tymczasem w kieszeni wyszperałam nieznany
przedmiot. Zacisnęłam na nim rękę. Był zimny, a w stosunku do wielkości - ciężki.
Nie przypominałam sobie, żebym coś podobnego kiedykolwiek wkładała do kieszeni.
Więcej! Nigdy takiego przedmiotu nie posiadałam!
Wspięłam się na palce, objęłam przyjaciela i pocałowałam go w policzek, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •