[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nikt nie rozumiał jej powodów, lecz ci starzy ludzie, którym pomagała,
także czuli się opuszczeni, tylko w inny sposób . A ona miała zrozumienie
dla ich obaw. Pomaganie im było dla niej jak przebywanie z dziadkiem. On
by zrozumiał.
Była pewna, że Adam nigdy niczego się nie obawiał, nawet jako dziecko.
Nie sprawiał wrażenia osoby, na której samotność odcisnęła jakieś trwałe
ślady. Możliwe jednak, że było przeciwnie. Możliwe także, że znalazł
sposób na dawanie części miłości, której został pozbawiony. Robił to na
swój sposób. Być może nie było tak dużej różnicy między naprawieniem
zbitej szyby lub cieknącego kranu a zwalczaniem przestępczości.
Ten projekt mieszkaniowy to była jej szansa na dokonanie czegoś
naprawdę ważnego. Lecz pojawił się Kojak i zmącił wodę. Nie pochwalał
jej metod. Nie była nawet pewna, czy ją pochwala. Po prostu lubił ją
całować. Musiała z tym skończyć. Jego ręce nie różniły się niczym od rąk
innych mężczyzn. Ani jego usta. Jednak bardzo skuteczny był jego sposób
przestrzegania prawa poprzez ubezwłasnowolnienie i podporządkowanie jej
sobie.
Właśnie miała zamiar powiedzieć, że jej śpiwór będzie wygodniejszym
siedzeniem niż kamienna podłoga, gdy usłyszała męski głos. Adam napiął
się i wiedziała, że też go usłyszał.
 To nie duch  wyszeptała.
 Cśśśś!  Adam ostrożnie podniósł się, dotykając ramienia Toni
pokazał, że ma pozostać na dole. Ostrożnie przeszedł do dużego pokoju,
obok śmieci, do okna, które Annie umyła wcześniej. Dzwięk męskich
głosów niósł się dobrze w ciemności.
 Przyniosłeś pieniądze?
 Tak. Co z kwalifikacją gruntów, Burns?
 Prawie załatwiona. Zostanie zmieniona z mieszkaniowej na
RS
79
przemysłową w tym samym czasie, kiedy będziesz kupował prawo
własności do nieruchomości wokół wioski olimpijskiej. Co będzie, jak nie
dostaniemy olimpiady?
 Staraj się o przemysłową, panie radny. I tak zrobimy majątek. Ta
ziemia nie jest wiele warta, dopóki nie zmienisz kwalifikacji. Wszyscy
wiedzą, że Rada Miejska przeznaczyła ten grunt na niskobudżetowe
budownictwo mieszkaniowe. Nikt nie będzie sobie zawracał głowy taką
rozbudową do spółki z funduszami rządowymi.
 Nie zapomnij, kto załatwił zmianę kwalifikacji. Stojąca za Adamem
Toni poczuła, jak jej serce zamiera.
Rozpoznała głos pierwszego mężczyzny, tego pytającego o pieniądze.
Ona, i połowa miasta, znała ten głos z transmisji z posiedzeń Rady Miejskiej
. Mężczyzną przyjmującym łapówkę był Richard Burns, członek Rady
Miejskiej.
 Nic dziwnego, że Rada opózniała załatwienie sprawy"  pomyślała.
Jeden z jej najbardziej wpływowych członków miał zamiar sprzedać zmianę
kwalifikacji gruntów. Zarówno jej plan, jak i rządowy plan budowlany
poszłyby na śmietnik, gdyby kwalifikacja została zmieniona.
Ona i Adam obserwowali, jak bliżej stojąca postać wręczyła
przedstawicielowi rządu małą papierową torebkę. Kiedy łapówka została
przekazana, Adam wciągnął głęboko powietrze i wyszedł na dziedziniec.
W tej samej chwili światło zalało teren i z głośników popłynął głos.
 Tu policja. Nie ruszać się!
 Zgadza się, koledzy. Stójcie bez ruchu.  Adam miał nadzieję, że
obydwaj mężczyzni nie dostrzegą, że przedmiot w jego dłoni to nie broń,
lecz klucz hydrauliczny.
 Policja?  wykrzyknął drugi mężczyzna.  Przyprowadziłeś
gliniarzy, Burns? Pułapka? Ty kapusiu!  Opuścił ramię i uderzył Burnsa,
który stał jak skamieniały w świetle, trzymając torebkę.
Cios posłał starszego mężczyznę na ziemię. Krzyknął z bólu i usiłował
powstać , lecz znowu upadł. Adam zaklął. Gdy nieznany mężczyzna uciekł,
wtedy odwrócił się, by sprawdzić, co z Burnsem.
Pułapka? Toni zdziwiła się. Nie, nie wydawało jej się. Obserwowała, jak
złoczyńca szaleńczo rzucił się do ucieczki, szukając schronienia wśród
drzew, dając nurka w ciemność wzdłuż budynku.
Nie myśląc wiele, wspięła się na stos rozkruszonej skały i pobiegła
RS
80
wzdłuż dachu, dokładnie powyżej szybkonogiego przestępcy. Jeśli była w
czymkolwiek dobra, to było to właśnie straszenie oszustów. Jedyną rzeczą,
na jaką nie liczyła, było to, że ten oszust stanie nieruchomo. Był już blisko
końca ściany.
 Geronimo!  wykrzyknęła, z rozpaczą zeskakując z niskiego dachu
w kierunku przerażonego mężczyzny. W ostatniej chwili uchylił się.
Ostatnią rzeczą, jaką pamiętała, była ziemia, która wstawała na jej
spotkanie.
 Prosty Simon spotkał cukiernika.  Adam mściwie kopał oponę
ambulansu.
Komisarz Smith podszedł do niego.
 Cukiernik? Czy to nowa uliczna nazwa łapówkarza?
 Nie, to nazwa głupiego policjanta, który nawet nie potrafił uchronić
przed kłopotami jednej maleńkiej banitki. Jak ona się czuje?
 Pewnie będzie cała posiniaczona. Inaczej mówiąc, jeśli jej
zachowanie odzwierciedla stan zdrowia, to ma się dobrze. Po prostu,
solidnie się wystraszyła. Pan wie, kapitanie, kogo przyłapaliśmy na braniu
łapówki?
 Tak, powiedziano mi. Ja tu staram się wyperswadować jednej
kobiecie pomysł przebudowy tego miejsca na dom dla staruszków na jej
własny koszt, a jeden z ojców naszego miasta handluje kwalifikacjami. Nie
mogę w to uwierzyć. Co za pieprznik. Czy burmistrz wie?
 Tak. Chciałby z panem porozmawiać, kiedy pan tu skończy.
Komisarz Smith pokręcił głową.
 Tak naprawdę to nie wierzy pan, że on działał na własną rękę,
prawda? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •