[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jest to najwyższy komplement, jaki może spotkać Europejczyka. Wszędzie otwierają mu
wtedy drzwi.
Nana uśmiechnął się i uścisnęliśmy sobie ręce. Z Naną trzeba się zawsze witać ściskając jego
prawą dłoń naszymi dwoma. W ten sposób wyrażamy mu szacunek. Posadził nas przy ognisku,
gdzie właśnie obradowali starcy. Powiedział z przechwałką, że często obradują, co mi nie było
dziwne. To ognisko płonęło w środku wsi, a po lewej i prawej stronie, wzdłuż drogi, paliły się
inne ogniska. Tyle ognisk, ile chat, bo w chatach nie ma kuchni, a trzeba gotować. Może ze
dwadzieścia. Więc widać było ogniska, poruszające się postacie kobiet i mężczyzn, zarysy
glinianych domków, wszystko pogrążone na dnie nocy tak ciemnej, że aż odczuwało się ją jak
ciężar, jak duszność.
Zniknął busz, a przecież busz był wszędzie, zaczynał się o sto metrów stąd, nieruchomym
masywem, zbitą chropawą gęstwą otaczał wieś, nas, ognie. Busz krzyczał i płakał, tąpał
i trzaskał, żył, istniał, płodził się i zagryzał, pachniał omdlałą zielenią, straszył i kusił, można
było go dotknąć, poranić się i zginąć, ale nie dał się oglądać, tej nocy nie dał się widzieć.
Polska.
Nie znali takiego kraju.
Starcy patrzyli na mnie niepewnie albo podejrzliwie, niektórzy z zaciekawieniem. Chciałem
jakoś przełamać tę nieufność. Nie wiedziałem jak i byłem zmęczony.
 Gdzie leżą wasze kolonie?  spytał Nana.
Kleiły mi się oczy, ale teraz oprzytomniałem. Często tak pytali. Pierwszy zagadnął mnie
kiedyś Kofi. Tłumaczyłem mu. Było to dla niego odkrycie i odtąd czyhał zawsze na pytanie
o polskie kolonie, żeby w krótkim wywodzie ujawnić jego absurdalność.
Kofi odparł:
 Oni nie mają kolonii, Nana. Nie wszystkie białe kraje mają kolonie. Nie wszyscy biali to
kolonialiści. Musisz wiedzieć, że biali byli często kolonialistami dla białych.
To brzmiało szokująco. Starcy drgnęli, cmokali: cu, cu, cu  dziwili się. Kiedyś ja się
dziwiłem, że oni się dziwili. Ale nie teraz. Nie cierpię tego języka: biały, czarny, żółty. Mit rasy
jest wstrętny. O co tu chodzi? %7łe ktoś jest biały, to ważniejszy? Jak dotychczas, najwięcej
łobuzów miało białą skórę. Nie widzę, z czego się cieszyć czy martwić, że się jest takim czy
siakim. Na to nie ma nikt wpływu. Wszystko, co jest ważne, to serce. Nic więcej się nie liczy.
Kofi tłumaczył pózniej:
 Przez sto lat uczyli nas, że biały to coś ponad, to super, ekstra. Mieli swoje kluby, swoje
baseny, swoje dzielnice. Swoje dziwki, auta, swój bulgocący język. Wiedzieliśmy, że na świecie
jest tylko Anglia, że Bóg jest angielski, a po całej ziemi poruszają się tylko Anglicy.
Wiedzieliśmy ledwie to, co oni chcieli, żebyśmy wiedzieli. Teraz trudno się oduczyć.
Z Kofi byliśmy sztama, nie poruszaliśmy już tematu skóry, ale tu, wśród nowych twarzy,
sprawa musiała odżyć.
Jeden stary zapytał:
 Czy wszystkie wasze kobiety są białe?
 Wszystkie.
 Czy są piękne?
 Są bardzo piękne  odparłem.
 Wiesz, Nana, co on mówił?  wtrącił Kofi.  %7łe kiedy u nich jest lato, ich kobiety
rozbierają się i leżą w słońcu, żeby dostać czarnej skóry. Te, które stają się ciemne, są z tego
dumne, a inni podziwiają, że opalone jak Murzynki.
Bardzo dobre! No, Kofi, toś trafił świetnie! Rozruszałeś ich na dobre. Grzybom oczy się
śmieją do tych ciał rumienionych w słońcu, bo wiecie, jak jest  mężczyzni są na całym świecie
tacy sami: podoba im się to. Starcy zacierali ręce, cieszyli się, ciała kobiet w słońcu, tu ogień
wypędzał im reumatyzm, mościli się w swoich obszernych kente wzoru rzymskich tóg.
 Mój kraj nie ma kolonii  powiedziałem.  A był taki czas, kiedy mój kraj był kolonią.
Szanuję wasze cierpienia, ale u nas było strasznie: były tramwaje, restauracje, dzielnice  Tylko
dla Niemców . Były obozy, wojna, egzekucje. Nie znacie obozów, wojen i egzekucji. Tamto
nazywało się faszyzmem. To najgorszy kolonializm.
Słuchali, marszcząc czoła i zamykając oczy. Dziwne rzeczy zostały powiedziane, myśli
muszą to przetrawić. Dwóch białych, a nie mogą jechać jednym tramwajem.
 Powiedz, jak wygląda tramwaj?
Realia są ważne. Może nie mogą, bo ciasno. Nie ciasno, tu chodzi o pogardę. Jeden człowiek
depcze drugiego. Nie tylko Afryka jest ziemią przeklętą. Każda ziemia może taka być. Europa
i Ameryka, wiele miejsc na świecie. Zwiat zależy od ludzi. Oczywiście, ludzie dzielą się na typy.
Na przykład człowiek w skórze węża. Wąż nie jest ani czarny, ani biały. Jest śliski. Człowiek
w śliskiej skórze. To najgorsze.
 Nana, a potem byliśmy wolni. Budowaliśmy miasta, do wsi przychodziło światło. Kto nie
umiał, uczył się czytać.
Nana wstał i uścisnął mi rękę. Reszta starców tak samo. Teraz byliśmy friends, druzja,
amigos. Chciało mi się jeść. W powietrzu pachniało mięsem. %7ładną dżunglą, palmą czy
kokosem, tylko naszym schabowym za 11,60 w gospodzie na Mazurach. I duże piwo.
Zamiast tego jedliśmy kozę.
Polska  pada śnieg, kobiety w słońcu, brak kolonii, dawniej wojna, budują domy, ktoś kogoś
uczy czytać.
Coś jednak powiedziałem  tłumaczyłem sobie.  Za pózno na szczegóły, chcę spać, o świcie
wyjeżdżamy, zostać, żeby zrobić wykład, to niemożliwe.
Ale nagle poczułem wstyd, jakiś niedosyt, uczucie po chybionym strzale. To, co zostało
opisane, nie jest moim krajem. Zaraz: śnieg, brak kolonii  przecież racja. Ale to jest nic, nic
z tego, co wiemy, co nosimy w sobie, nawet się nie zastanawiając, co jest naszą dumą i rozpaczą,
życiem, oddechem i śmiercią.
 Więc  śnieg, to prawda, Nana, śnieg jest cudowny i straszny, wyzwala cię w górach na
nartach i zabija pijanego pod płotem, śnieg, bo styczeń, ofensywa styczniowa, popiół, wszystko
popiół  Warszawa, Wrocław i Szczecin, cegła, łapy marzną, wódka grzeje, człowiek układa
cegłę, tu będzie stał tapczan, a tu szafa, lud wejdzie do śródmieścia, lód na szybach, lód na Wiśle,
brak wody, jedziemy nad wodę, nad morze, piasek, lasek, upał, piasek, namioty i Mielno, śpię
z tobą, z tobą, z tobą, ktoś płacze, nie tu, pusto i noc, więc płaczę, te noce, nasze zebrania do
świtu, ciężkie dyskusje, każdy coś mówi, Towarzysze!, łuny i gwiazdy, bo Zląsk, piece, sierpień,
siedemdziesiąt stopni przy piecach, tropik, nasza Afryka, czarna i gorąca, gorąca kiełbasa,
dlaczego podajecie zimną, chwileczkę, kolega, czy kolega wstąpi, nie jazz, mooowa, Sienkiewicz
i Kurylewicz, piwnice, wilgoć, to gniją kartofle, idzta, baby, okopać zimnioki, baby na
Nowolipkach, proszę szybciej przechodzić, nie ma cudu, jak to, nie ma, jak to na wojence ładnie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •