[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na drugi bok i zasnac znowu. Livvy naciagnela dzinsy i wyszla po kawe. Wrocila po pol godzinie z
dwoma kubkami kupionymi na wynos i ponownie oswiadczyla, ze zamki czekaja i ze chce zaczac od tego
w Fontanellato.
-Jest bardzo wczesnie - zaprotestowal Rick. Wypil lyk, siedzac na lozku i probujac jakos dojsc do siebie o
tak przedziwnej porze.
-Byles w Fontanellato? - zapytala, sciagajac dzinsy. Wziela przewodnik z notatkami i wrocila na swoja
strone lozka.
-Nawet o nim nie slyszalem.
-Czy odkad przyjechales, w ogole wyjezdzales z Parmy?
-Jasne. Mielismy mecz w Mediolanie, drugi w Rzymie, trzeci w Bolzano...
-Nie, Rick, mowie o jezdzeniu malym fiatem koloru miedzi i zwiedzaniu okolicy.
-Nie, po co...
-Czy w ogole nie interesowal cie twoj nowy dom?
-Nauczylem sie nie przywiazywac do nowych domow. Wszystkie sa tymczasowe.
-Fajnie. Posluchaj, nie zamierzam siedziec w mieszkaniu caly dzien, uprawiac seksu co godzine i myslec
tylko o lunchu i kolacji.
-Dlaczego nie?
-Chce pojechac na wycieczke. Albo ty poprowadzisz, albo zlapie autobus. Tu jest az za duzo do
ogladania. Nawet jeszcze nie skonczylismy z Parma.
Wyjechali pol godziny pozniej i ruszyli na polnocny wschod w poszukiwaniu Fontanellato, XV-
wiecznego zamku, ktory Livvy koniecznie musiala obejrzec. Dzien byl cieply i sloneczny, opuscili szyby
w samochodzie. Livvy byla ubrana w krotka dzinsowa spodniczke i bawelniana bluzke, wiatr wdziecznie
owiewal ja cala, przyciagajac uwage Ricka. Dotykal jej nog, a ona odpychala go jedna reka, czytajac
trzymany w drugiej przewodnik.
-Robia tu dwanascie tysiecy ton parmezanu rocznie - oznajmila, spogladajac na krajobraz za oknem. -
Wlasnie tutaj, na tych fermach.
-To i tak niewiele. Tutaj dodaja go nawet do kawy.
-Piecset mleczarni, wszystkie w scisle okreslonym rejonie wokol Parmy. To regulacja prawna.
-Robia z tego lody.
-I dziesiec milionow szynek parmenskich rocznie. Trudno uwierzyc.
-Wcale nie, jesli sie tu mieszka. Stawiaja ci to na stole, zanim zdazysz usiasc. Dlaczego rozmawiamy o
jedzeniu? Tak sie spieszylas, ze nie zjedlismy sniadania.
Odlozyla ksiazke.
-Umieram z glodu - stwierdzila.
-Co powiesz na troche sera i szynki?
Jechali waska pustawa droga i wkrotce dotarli do wioski Ba-ganzola, gdzie znalezli bar z kawa i
croissantami. Bardzo chciala doskonalic swoj wloski i chociaz wedlug Ricka mowila biegle, signora przy
kasie z trudem ja zrozumiala.
-Dialekt - wyjasnila Livvy, gdy wracali do samochodu.
Rocca, twierdza w Fontanellato, zostala zbudowana przed okolo piecioma wiekami i rzeczywiscie
sprawiala wrazenie niedostepnej. Otaczala ja fosa i strzegly jej cztery wieze z ambrazurami do
prowadzenia obserwacji i ostrzalu. Wewnatrz umocnien znajdowal sie cudowny palac z mnostwem dziel
sztuki i wspaniale umeblowanymi pokojami. Po pietnastu minutach Rick uznal, ze dosc sie juz naogladal,
ale jego przyjaciolka dopiero sie rozkrecala.
Kiedy w koncu doprowadzil ja z powrotem do samochodu, ruszyli zgodnie z jej wskazowkami dalej na
polnoc, do miasta Soragna. Lezalo na zyznej rowninie na lewym brzegu rzeki Stirone i wedlug Livvy w
przeszlosci bylo miejscem wielu bitew. Strzelala informacjami jak karabin maszynowy, a Rick niezdolny
wchlonac tylu szczegolow wracal myslami do Lwow z Bergamo, a zwlaszcza signora Maschiego,
zwinnego srodkowego linebackera, ktory zdaniem Sama byl kluczowym zawodnikiem druzyny.
Zastanawial sie nad wszystkimi obmyslanymi przez blyskotliwych trenerow zagrywkami i planami, ktore
mialy zneutralizowac srodkowego linebackera. Rzadko kiedy dzialaly.
Zamek w Soragna (wciaz mieszkal w nim prawdziwy ksiaze!) w obecnym ksztalcie pochodzil zaledwie z
XVII wieku. Po krotkim zwiedzaniu zjedli lunch w malym barku. Potem ruszyli dalej do miasta San
Secondo, slynacego obecnie ze spalla, gotowanej szynki. Zamek miejski, zbudowany w XV wieku,
odegral istotna role w wielu waznych bitwach.
-Czemu ci ludzie tyle walczyli? - zapytal w pewnym momencie Rick.
Livvy rzucila mu cos w odpowiedzi, ale sama niezbyt sie interesowala wojnami. Bardziej pociagaly ja
dziela sztuki, meble, marmurowe kominki. Rick wymknal sie ukradkiem i ucial sobie drzemke pod
drzewem.
Skonczyli w Colorno, zwanym "malym Wersalem nad Padem". Byla to majestatyczna twierdza,
przeksztalcona w swietna rezydencje z rozleglymi ogrodami i dziedzincami. Kiedy tam dotarli, Livvy
byla rownie podniecona jak siedem godzin wczesniej, w czasie zwiedzania pierwszego zamku, ktory Rick
ledwo mogl sobie przypomniec. Dzielnie
odbyl meczaca wycieczke i w koncu sie poddal.
-Spotkamy sie w barze - oznajmil i zostawil ja w ogromnym korytarzu, wpatrzona we freski wysoko nad
glowa i calkowicie pograzona w swoim swiecie.
W sobote posprzeczali sie troche. Byla to ich pierwsza klotnia i oboje uznali ja za zabawna. Szybko sie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •