[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tacy jak my żyją tylko dla walki.
 Lub umierają dla niej  dodał Chłopiec.
 Tak  zgodził się mężczyzna.  Ty jesteś Wiecznym Chłopcem, prawda?
Chłopiec skinął głową.
 Słyszałem o tobie.
 Ja zaś nie wiem, czy słyszałem o tobie  odrzekł Chłopiec.
Człowiek uśmiechnął się.
 Właśnie skończyły mi się wizytówki, ale nazywam się Jimmy Kolec.
 Wiesz, zastanawiałem się, czy należysz do tej paczki  powiedział Chłopiec wska-
zując martwych łowców nagród leżących w blasku odbijającego się od ich broni słońca.
 Ale teraz już wiem, że to niemożliwe.
 Moja reputacja wyprzedza moją obecność. Zadowolony jestem niezmiernie.
 Z góry cieszyłem się na spotkanie z tobą.
 A ja miałem niejaką nadzieję, że któregoś dnia zasiądziemy przy drinku i opowie-
my sobie różne historyjki  odparł Kolec. Westchnął.  Ale przypuszczam, że lepiej
jest tak, jak jest.
 O wiele  zgodził się Chłopiec.
Nad ich głowami zaczęła leniwie krążyć chmara ptaków.
 Nie słyszałem, abyś mi doradzał powrót na mój statek  stwierdził łowca nagród
z pełnym rozbawienia uśmiechem.
 Dlatego, że nie chcę, abyś to zrobił.
 Jesteś moją bratnią duszą  zachichotał Kolec.  W innym życiu moglibyśmy
zostać wielkimi przyjaciółmi.
 No, najpierw musisz przedostać się do tego drugiego życia  powiedział Chłopiec.
 Być może, gdy wreszcie przyłączę się tam do ciebie, zostaniemy wielkimi przyjaciół-
mi.
 Taką mam nadzieję  orzekł Kolec.  Tam, gdzie podążamy, wedle mego prze-
czucia potrzeba człowiekowi tylu przyjaciół, ilu tylko zdoła zgromadzić.  Popatrzył
na pensjonat  Dziewczynka jest tam?
Chłopiec skinął głową.
 Czy jest sama?
 Nieważne  stwierdził Chłopiec.  Najpierw musisz przejść obok mnie, a to ci
się nie uda.
 Zobaczymy  odparł Kolec robiąc krok do przodu.
233
Wieczny Chłopiec sięgnął po swój pistolet dzwiękowy. W tym samym momencie
Jimmy Kolec szybko machnął ramieniem, jak do bekhendu, i trzy długie, paskudne
strzałki wbiły się głęboko w klatkę piersiową Chłopca, który przez chwilę stał nierucho-
mo, a potem z niedowierzaniem obejrzał krew spływającą z przodu jego kurtki.
 No, niech mnie diabli  wyszeptał z leciutkim uśmiechem na ustach.
 Wreszcie!
A potem padł na ziemię.
Jimmy Kolec podszedł do ciała Wiecznego Chłopca i przewrócił je na plecy. Przez
długą chwilę spoglądał na chłopięcą twarz, westchnął i ruszył w stronę pensjonatu. Dał
tylko dwa kroki przed siebie, gdy w oknie pojawił się Nibyżółw z wycelowaną bronią.
Rozległo się ciche brzęczenie i Kolec zwalił się tuż obok ciała martwego Chłopca.
Lodziarz wyszedł przed front budynku i obejrzał skutki rzezi. W chwilę potem poja-
wili się: Mysz, Penelopa i Nibyżółw.
 Jakaż strata  mruknął Lodziarz.
 On złożył siebie w ofierze za nas  zaintonował uroczyście Nibyżółw.  Był szla-
chetnym człowiekiem.
 Mylisz się w obu wypadkach  stwierdził Lodziarz.
 Nie rozumiem  powiedział kosmita.
 Po pierwsze, nie było w tym nic szlachetnego. Przez większą część stulecia
Chłopiec próbował dać się zabić i wreszcie mu się to udało. A po drugie, wcale się nie
poświęcał.
 Ależ oczywiście, że tak.
Lodziarz potrząsnął głową.
 Ktoś inny poświęcił go za nas.  Odwrócił się i wlepił wzrok w Penelopę.
 A może się mylę?
 Daj jej spokój, Carlosie!  warknęła Mysz.
Przeniósł spojrzenie z dziewczynki na Mysz, znowu na dziewczynkę, wzruszył ra-
mionami i odszedł, aby zbadać, czy zdoła zidentyfikować różne zwłoki.
 Myślę, że znam dwoje z nich  oświadczył.  Ten, to Kamień Myszołowa, ta ko-
bieta natomiast  pokazał palcem najemniczkę, która tyle mówiła  to Nina Pallone.
On nie był nikim szczególnym, ją jednak uważano za jedną z najlepszych. Pozostałych
pięciorga nigdy nie widziałem.
 Co mamy zrobić z ciałami?  zapytał Nibyżółw.
 Wypiję drinka, a potem pogrzebię Chłopca za pensjonatem  odrzekł Lodziarz.
 Możesz mi pomóc.
 A reszta?
 Niech zostaną tam, gdzie leżą  powiedział Lodziarz.  Wkrótce wylądują dwa
następne statki. Być może ten widok da im coś do myślenia.
234
Odwrócił się i poszedł do restauracji.
 Dziękuję ci za pomszczenie śmierci Chłopca  powiedziała Mysz do
Nibyżółwia.
 Nie obchodził mnie bardziej, niż ja jego  odparł kosmita.  Broniłem
Wróżbiarki.
 Cóż, bez względu na twoje motywy, dziękuję ci  powtórzyła Mysz.  Może po-
winieneś zacząć kopać mu grób tam, na tyłach pensjonatu. Pewna jestem, że Carlos
przyłączy się do ciebie za parę minut.
 Wróżbiarko, czy mam twoje zezwolenie, by cię opuścić?  zapytał Nibyżółw.
 Tak  rzekła Penelopa.
Kosmita zszedł z ganku.
 Nie mam narzędzi do kopania  oświadczył.
 Za budynkiem jest szopa  wskazała Mysz.  Jestem pewna, że znajdziesz w niej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •