[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Lawrence'a i ich obstawę. Bez jednego strzału wszyscy
Bardzo stęskniła się za jego głosem. Tak dobrze znała to
zostali otoczeni. Paru agentów pobiegło ugasić ogień.
uczucie.
Tru znalazł babcię i Saszę za kontuarem. Otoczył je obie
Tru zatrzymał się tylko na chwilę w całodobowym skle�
ramionami. Włączony system gaśniczy zraszał wszystko
pie, zanim wpadł na teren lotniska. Dobiegając do stanowi�
dookoła strumieniami wody. Cała trójka roześmiała się
ska przyjmującego pasażerów na lot numer 425 do Nowego
z poczuciem niezmiernej ulgi.
Jorku, zauważył długą kolejkę, posuwającą się już wzdłuż
- Gdzie jest Sasza ? - zapytał Tru po powrocie z biura korytarzyka. Szukał wzrokiem Saszy. Bez rezultatu. Młoda
Watermana. Wszyscy troje musieli składać tam obszerne kobieta przy bramce kontrolnej obrzuciła go uważnym
spojrzeniem.
zeznania.
184 " TRUMAN I SASZA TRUMAN 1 SASZA " 185
- Tam jest moja narzeczona - powiedział szybko. - odciągnąć go na bok. Na widok Saszy Tru się wyrwał.
Muszę z nią porozmawiać. To bardzo pilne. To sprawa Biegiem pokonali dzielącą ich odległość i padli sobie w ra�
życia i śmierci. miona.
Po chwili, ze szczęściem wypisanym na twarzy, zaczęli
Młoda kobieta zrobiła krok w tył, rozglądając się nerwo�
sunąć w takt walca po hali lotniska jak po najbardziej ele�
wo. Dopiero wtedy Tru zdał sobie sprawę, że na twarzy ma
ganckim parkiecie.
jeszcze resztki manekinowego makijażu. Zdobył się na
przyjazny uśmiech.
- Grałem dziś w teatrze. Błagam, niech mnie pani pu�
ści. Muszę jej tylko coś powiedzieć.
Ale kobieta już na niego nie patrzyła. Skinęła na strażni�
ka, który stał parę metrów dalej. Tru wiedział, że musi coś
zrobić. I to szybko.
Wyciągnął z torby świeżo kupiony magnetofon z duży�
mi głośnikami. Włożył kasetę i puścił ją, jak mógł najgłoś�
niej. Rozległy się pierwsze takty walca  Nad pięknym,
modrym Dunajem".
Sasza była już blisko wejścia do samolotu, kiedy usły�
szała muzykę. Najpierw pomyślała, że dochodzi z głośni�
ków. Potem jednak zatrzymała się nagle, powodując chwi�
lowy zator.
- Przepraszam, ale ta muzyka - zwróciła się do siwo�
włosej kobiety, która próbowała ją ominąć - to walc, pra�
wda? - Czuła się coraz bardziej oszołomiona.
- Tak - usłyszała w odpowiedzi. - Jakie to miłe.
Znacznie przyjemniejsze niż ten zwariowany rock and roll.
Sasza stała wśród mijającego ją tłumu. Szukała wzro�
kiem głośników. Tu ich nie było. Spojrzała w stronę bram�
ki, ale tam tłoczyło się tyle ludzi! Nie, to niemożliwe,
pomyślała.
Po chwili jednak, z sercem tłukącym się w piersi, zaczę�
ła przedzierać się z powrotem do wyjścia.
Zobaczyła Tru w momencie, gdy strażnik próbował [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •