[ Pobierz całość w formacie PDF ]
a potem uniósł jej głowę. Chciała zamknąć oczy. lecz zmusiła się, by
tego nic robić. Zciany chaty niemal pękały od narastających emocji.
- Szkoda - rzucił Luna i oderwał od niej oczy. Obrócił się na
pięcie i spojrzał na Sama, który nagle był równie ospały jak stary
pies myśliwski. - Może chcesz przejść na drugą stronę, amigo?
I Aguinaldo, i ten twój Bonifacio pragną tego samego, niepodległości.
Sam uśmiechnął się do pułkownika. Dziewczyna instynktownie
wyczuła ukryte niebezpieczeństwo; był to uśmiech drapieżny
i śmiertelnie grozny.
- Luna, ja nie kwestionuję celów walki Aguinalda czy Boni-
facia, dla mnie nic ma (o żadnego znaczenia. - Słowa Jankesa
zawisły w powietrzu.
- Słuszny wybór - odparł Luna. Wyraz jego twarzy nieco
złagodniał i w jednej chwili znikło gdzieś napięcie, jakim było
naładowane powietrze. - Jesteś taki sam jak ja...
- Myślę, że to wybór wątpliwy - poprawił go Sam. Przypominał
pająka trzymającego muchę w sieci. - Nie podważam
dążeń Aguinalda. Dla mnie niezrozumiałe jest co innego: dlaczego
wybrał sobie takich a nie innych współtowarzyszy.
Twarz pułkownika zrobiła się purpurowa, a jego oczy zwęziły
się do małych szparek.
- Zabierzcie go! - rozkazał i wyszedł.
- Nie! - wrzasnęła Lollie chwytając jednego z żołnierzy za
rękaw. Została brutalnie odtrącona i upadła na podłogę. Związane
nogi utrudniały jej zachowanie równowagi. Jednak wstała z trudem
i krzyknęła błagalnym tonem: - Proszę, on jest obywatelem
amerykańskim!
Strażnicy całkowicie ją zignorowali i wyprowadzili Jankesa,
Zanim zamknęli drzwi, Eulalii udało się jeszcze dostrzec twarz
Sama- była zupełnie bez wyrazu.
Sam stał pośrodku chaty z wzrokiem utkwionym w przeciwległej
Strona 44
Barnett Jill - Cukiereczek
ścianie. Ostatkiem woli, mimo obolałych pleców, udało mu
się zachować wyprostowaną sylwetkę. Nie oddychał, skoncentrował
się jedynie na rozmazanym obrazie ściany i czekał, aż
żołnierze zamkną drzwi. Trwało to całą wieczność.
- Co oni ci zrobili? - dobiegł go głos dziewczyny.
Nie odpowiedział. Czuł, że jeśli spróbuje otworzyć usta,
wydobędzie się z nich jedynie jęk bólu, którego tak bardzo starał
się uniknąć.
Drzwi zatrzaśnięto i zrobiło się ciemno; Sam mógł wreszcie
opaść bez czucia na podłogę.
Leżał jak martwy twarzą do ziemi. %7łebra paliły go od zadanych
kopniaków, a lewa noga całkiem zdrętwiała z bólu po tym, jak
wymierzane ciosy, nie trafiwszy w żebra, spadały na kończyny.
Ręce i palce miał tak nabrzmiałe od tortur, że sznur krępujący
nadgarstki sprawiał wrażenie zaciskającego je imadła.
Nie mógł się poruszyć nawet o centymetr. W dodatku czul się
78
badzo zmęczony, jednak walczył z ogarniającą go sennością.
Musi mieć pewność, że nadal potrafi w pełni kontrolować swoje
ciało. Było to ćwiczenie woli, którego za żadne skarby nic wolno
mu zaniedbać. Zbyt wiele razy w przeszłości od tego zależało
jego życie.
Z lewej strony dobiegł go szelest zmierzającej ku niemu
dziewczyny. Stała nad nim długą chwilę, po czym nieśmiało
dotknęła jego przedramienia. Przekręcił lekko głowę i syknął
z bólu.
Chciał otworzyć oko, ale zrezygnował - wymagało to zbyt
wiele energii. Po godzinach tortur i bicia stracił siły. Najważniejsze,
że Luna nadal niczego nic wie. Sam nie zdradził prawdziwego
żródła zakupu broni. Podał zmyślone nazwisko dostawcy, bo
wiedziai, że sprawdzenie lego zajmie żołnierzom conajmnicj trzy
dni. Do tego czasu Sam zamierzał znalezć się daleko sląd.
Oczywiście pod warunkiem, że będzie w stanie się jeszcze
poruszać.
Chryste, ależ go boli szczęka... jakby przetrwał dziesięć rund
z "Bostońskim Chłopcem".
Po kilku długich jak wieczność sekundach dziewczyna odgarnęła
mu włosy z twarzy, nieopatrznie dotykając przy tym szczęki.
- Słodki Jezu! - jęknął głucho. Wilgotną szmatką przetarła
jego pokiereszowane wargi.
-
Mój ty biedaku.
Zabrzmiało
to, jakby płakała. Jeszcze tylko tego potrzeba
rozhisteryzowanej Lollie LaRue.
-
Mówiłem ci już wcześniej, nic potrzebuję twojej litości,
zatrzmaj ją dla siebie - wykrztusił przełknąwszy ślinę i oblizując
wargi. Był to potworny wysiłek.
Dziewczyna szybko nabrała w płuca powietrza i jak oparzona
cofnęła ręce. Czekał, aż powróci na swoje miejsce i zajmie się
'sobą. Nie słyszał jednak, aby się poruszyła. Wymamrotała coś
pod nosem, lecz nie potrafił zrozumieć jej słów. Po chwili znowu
Strona 45
Barnett Jill - Cukiereczek
poczuł delikatny i kojący dotyk wilgotnej szmatki, którą, nie
bacząc na jego protest, wycierała mu twarz.
79
Byi bardzo zmęczony i obolały, przestał wiec zmagać się
z sennością - nęcącą wizją zapomnienia o bólu. Szmatka
przesunęła się właśnie po ranie na czole i twarz Sama wykrzywiła
się w grymasie cierpienia. Wtedy, jak przez mgłę, doszły do
niego słowa dziewczyny. Mężczyzna chciał się uśmiechnąć, ale
nie był w stanie. Ogarniała go coraz większa senność, mimo to
nie przestawał się dziwić temu, co powiedziała. Nie były to słowa
smutku, strachu czy żalu, były to słowa walki. Mała słodka dama,
Lollie LaRue, nazywała go cholernym Jankesem".
Przestaniesz wreszcie mamrotać?
Lolłie spojrzała na Sama; jego napuchnięta twarz była jedną
wielką raną. Uśmiechnęła się promiennie i zaczęła znowu nucić
,.Dixie".
Mężczyzna wziął głęboki oddech i natychmiast się skrzywił.
Melodia urwała się. Cierpiał strasznie i wyglądał opłakanie, ale
dziewczyna nie zamierzała być na tyle niemądra, aby zrobić dla
niego cokolwiek, kiedy nic spał. Za nic też nie chciała dać po
sobie znać, że mu współczuje. Bez pardonu odrzuciłby jej pomoc.
tak jak uczynił to wczoraj w nocy. Miała na tyle oleju w głowie,
by nie pozwolić, aby ten zmasakrowany człowiek wykrwawił się
na śmierć. Eulalia była bowiem dobrą chrześcijanką.
Jankes przespał całą noc pośrodku chaty, nawet nie drgnął.
Lękała się nawet, czy nie umarł. Bardzo, bardzo długo obserwowała,
czy jeszcze oddycha. Z kawałka halki zrobiła coś na
kształt poduszki, którą starała się podsunąć mu pod głowę. Wtedy
mężczyzna ocknął się na moment i znienacka wyrzucił przed
siebie ręce. Silny cios o milimetry minął jej głowę. Potem
trzymała się już od niego z daleka.
O świcie Sam przeczołgał się do swojego kąta. Dziewczyna
obserwowała jego wysiłek i już chciała mu pomóc, kiedy skrzywił
się na widok halki i rzucił kąśliwą uwagę, że to nie miejsce na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Odnośniki
- Strona startowa
- ZWIERZĘTA Z LASU TW praca zbiorowa
- Alan Burt Akers [Dray Prescot 13] Renegade of Kregen (pdf)
- Lynsay Sands Perfect Wife
- Amber Carlton Trinity Magic (pdf)
- Roberts Nora (Robb J. D.) In Death 24 Zrodzone ze śÂmierci
- Henryk Krzyczkowski Dzielnica milionerów wspomnienia 1918 1939
- Anne Emery Cecilian Vespers, a Mystery (pdf)
- Heinlein, Robert A The Worlds of Robert A Heinlein
- Cartland Barbara NajpićÂkniejsze miśÂośÂci 85 Tajemniczy markiz
- Alain Esquisses de l'homme
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- starereklamy.pev.pl