[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Patrzy na Ingrid błyszczącymi oczyma; zainteresował Go biust dziewczyny rysujący się pod
białą jedwabną koszulą. Nie włożyła stanika i jej małe piersi tworzą dwie twarde i ciemne
nierówności, rozdzielone mnóstwem piegów.
Mój  rekrut" zachowuje się bardzo swobodnie. Jestem z niego dumna. Ta młoda
cudzoziemka dystansuje wszystkie moje dotychczasowe przyjaciółki  żadnej z nich nie
wyobrażam sobie na jej miejscu.
Opowiada o naszym spotkaniu, ale nie wspomina, że całowałam Sixtine. Już zrozumiała, że
nie należy mówić wszystkiego. %7łeby uniknąć dwuznaczności, zmienia temat i zabawia nas
anegdotami. Opowiada o swojej sesji zdjęciowej na Ibizie, o natarczywych zalotach asystenta
fotografa, o swoich piegach, które zawsze sprawiają kłopot wizażyście, o domu na
Formenterze.
Mężczyzna wsuwa mi rękę między nogi i pochyliwszy się w moją stronę, szepcze mi do
ucha:  Ta dziewczyna jest wspaniała. Piękny prezent. Dziękuję".
Uśmiecham się do Niego. To był najpiękniejszy komplement na świecie. Najważniejsze, żeby
każda chwila, którą obdarowuje mnie Mężczyzna, była dla Niego zabawą. To, że moje
pragnienia pozostają niezaspokojone, jest zupełnie nieistotne. Liczy się tylko Jego
przyjemność. Oddałabym Mu wszystko... Uwodzę dla Niego najpiękniejszą dziewczynę, jaką
kiedykolwiek dane mi było spotkać...
Philippe zauważył, że kształt moich ramion zdradza, iż jeżdżę konno. On także uprawia ten
sport. Mówi, że chciałby ze mną pojezdzić.
Mężczyzna uśmiecha się i rzuca:  Jeśli zechcę". Jestem Mu za to wdzięczna.
78
Zwiadomość, że do tego stopnia mną rozporządza, podnieca mnie i obezwładnia. Po chwili
czuję, jak wkłada mi rękę pod majtki. Na Jego wargach pojawia się grymas przypominający
uśmiech. Jestem bardzo mokra. Przez moment ostentacyjnie mnie pieści, a potem wyjmuje
swój środkowy palec z mojej waginy i wkłada mi go do ust.
Ingrid i Philippe uważnie nas obserwują. W końcu dziewczyna spuszcza głowę, Philippe zaś
uparcie patrzy mi w oczy. Wytrzymuję jego spojrzenie, cały czas ssąc palec Mężczyzny.
Chciałabym, żeby się ze mną kochał.
 Idziemy  postanawia wreszcie Mężczyzna. Kładzie na stole kilka banknotów i prowadzi
nas do wyjścia.
 Dokąd?  pyta Ingrid.
Bawi mnie jej odwaga. Jeszcze nie wie, że na niektóre pytania Mężczyzna nie odpowiada.
Kładzie mi rękę na ramieniu i po raz pierwszy, odkąd stałam się Jego własnością, idziemy
objęci ulicą.
Ogarnia mnie wzruszenie, gest Mężczyzny to zapewne oznaka czułości.
Cały czas obserwuję Ingrid, która idzie z mojej lewej strony. Tuż za nią podąża Philippe.
Domyślam się, że dziewczyna ma wątpliwości i ze wszystkich sił próbuje się ich pozbyć.
%7łeby dodać jej odwagi, lewą ręką obejmuję ją w talii. Uśmiecha się do mnie. Mężczyzna też
się uśmiecha. Widać, że jest zadowolony, bo Jego ponura twarz się rozjaśnia.
Noc jest ciepła, powietrze łagodne. Gdy dochodzimy do ulicy Cherche-Midi, Mężczyzna
prowadzi nas za wysokie metalowe ogrodzenie. Ingrid i ja patrzymy sobie w oczy. Bawi
mnie, że znalazłam się w takim zakątku Paryża, w jakim nigdy dotąd nie byłam, i że ta
przepiękna dziewczyna zgodziła się mi towarzyszyć, chociaż tak naprawdę wcale mnie nie
zna i z pewnością nie ma pojęcia, że Mężczyzna prowadzi ze mną grę, do której ona również
zostanie wciągnięta...
Biorę Ingrid za rękę. Za metalową kratą znajduje się mnóstwo ciemnych korytarzy i
podświetlanych schodów. W końcu stajemy przed szerokimi drzwiami obitymi czarną skórą i
ozdobionymi miedzianymi gwozdzmi.
Mężczyzna naciska dzwonek. Przez kilka długich sekund Philippe, Ingrid i ja wpatrujemy się
w drzwi, w które wmontowano posążek Buddy. Wreszcie posążek powoli się otwiera  tak
żebyśmy nie widzieli oka, które z pewnością nam się przygląda.
Ingrid drży, więc bardzo mocno ściskam jej rękę.
Drzwi się otwierają.
Wysoki ciemnoskóry mężczyzna, który najwyrazniej dopiero co wyszedł z siłowni (ma na
sobie obcisły, nieprawdopodobnie wycięty trykot ze streczu w stylu Gauthiera), wystawia
głowę i ramię z tej budzącej niepokój wieży obronnej. Nie jest zbyt uprzejmy. Przygląda się
naszym ciałom ukrytym pod lejącymi się, letnimi materiałami, których barwy, chociaż bardzo
powściągliwe  Ingrid ubrała się na beżowo, ja na szaroniebiesko  wydają się go dziwić.
 Wiecie, gdzie jesteście?".
Z zakłopotania i podniecenia chce mi się śmiać i z trudem nad sobą panuję.
Gdyby ten bezczelny cerber wiedział, kto przed nim stoi... Gdyby wiedział, że zwraca się do
topmodelki, bliskiego współpracownika prezydenta Republiki i dwojga zacnych
przedstawicieli paryskiej adwokatury!
Mężczyzna tylko skinął głową, najwyrazniej postanowił milczeć.
Obserwuję Philippe'a, który pozostaje nieco z tyłu, może krok za nami.
79
Stały bywalec siłowni karmionyodżywkamiproteinowymi mierzy nas wzrokiem.  Wiecie, że
dzisiaj jest wieczór specjalny?", pyta.
Mężczyzna się uśmiecha, nie rozchylając nawet cienkich warg, a potem obejmuje mnie i
Ingrid, i popycha nas w stronę wejścia.
Zstępujemy do podziemi, gdzie uprawia się rozpustę.
Ledwie opuściliśmy szatnię  z fałszywymi identyfikatorami, żeby ukryć nasze prawdziwe
imiona  a już w tych przepastnych piwnicach uderza nas cisza i otaczają coraz większe
ciemności.
Zciany wyłożone są kafelkami, gdzieniegdzie znajdują się grube bloki zerodowanego
kamienia.
Do wystających kamiennych nierówności przymocowano łańcuchy, których przeznaczenie
nie jest mi znane.
Pokonujemy trzydzieści śliskich stopni, skręcamy na prawo i wchodzimy do małego baru
oświetlonego żółtymi i różowymi lampami.
Dziwi mnie, że nie słychać muzyki. Mężczyzna zamawia szampana. Jednym haustem
opróżniam swój kieliszek; nie chcę, żeby Ingrid, którą wciąż trzymam za rękę, zauważyła mój
niepokój.
Wiem, że się boi  z pewnością po raz pierwszy znalazła się w takim miejscu. Na pewno [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •