[ Pobierz całość w formacie PDF ]

element ryzyka powietrze wszelkiego rodzaju. Poza najgorętszymi dniami lata
rzadko wychodziła do ogrodu, a jej dalsze wypady sprowadzały się do zakupów w
Army and Navy Stores  dorożką do stacji kolejowej, pociągiem do Victoria
Station i kolejną dorożką do domu handlowego. Przy takich okazjach była dobrze
okutana w swoje  mantylki , a poza tym przed przeziębieniem chroniło ją boa z
piór, wielokrotnie ciasno owinięte wokół szyi.
Babunia nikomu nie składała wizyt. To inni przychodzili do niej. Kiedy
przybywali goście, na stole pojawiały się ciasta i słodkie herbatniczki, i
różnego rodzaju likiery babcinej roboty. Babunia najpierw pytała panów, na co
mają ochotę.  Musicie skosztować mojej wiśniówki, przecież wiem, że gustują w
34
niej wszyscy dżentelmeni . Potem częstowała damy:  Doprawdy, tylko kropelkę, na
rozgrzewkę . Albo, jeśli rzecz działa się po południu:  Przekonacie się, moje
złociutkie, że po likierze lepiej się trawi . Taki sposób zachęty ułatwiał życie
prawdziwym damom. Prawdziwa dama nijak nie mogłaby się przyznać publicznie do
tak grzesznych gustów. Jeśli goszczący u babuni dżentelmen nie posiadał jakimś
trafem zrobionej przez nią kamizelki, babunia czym prędzej demonstrowała swoje
wyroby i mawiała z figlarnym błyskiem w oku:  Podarowałabym ci jedną, tylko nie
jestem pewna, co na to powie szanowna małżonka . Szanowna małżonka wykrzykiwała:
 Och, doprawdy, podaruj mu. Będę zachwycona .  Nie chciałabym być przyczyną
jakichś kłopotów , krygowała się dalej babunia.  Cała przyjemność po mojej
stronie , ucinał sprawę stary dżentelmen i dodawał szarmancko, że jest
zachwycony perspektywą noszenia czegoś, co jest dziełem tak uroczych rączek.
Po wizycie babunia trzymała się wyjątkowo prosto, a jej policzki płonęły
podwójnym rumieńcem. Babunia uwielbiała okazywać gościnność, i to na wszelkie
sposoby.
3
 Babuniu, czy mogę pobyć z tobą trochę?
 Dlaczego? Czyżbyś nie miała co robić na górze, z Jeanne?
Celia myślała przez kilka minut, co powiedzieć, by nie rozminąć się z prawdą,
a jednocześnie nie skłamać.
 W pokoju dziecinnym nie jest dzisiaj bardzo milo  mruknęła w końcu.
Babunia zaśmiała się.
 No cóż, przypuśćmy, że taka odpowiedz mnie zadowala.
Za każdym razem (choć tych razów nie było wiele), kiedy poróżniły się z
Jeanne, Celię ogarniało przygnębienie. Tego popołudnia nic nie zapowiadało
nadchodzącej burzy.
Od kilku chwil toczyły ze sobą niewinny spór o właściwe rozstawienie mebli w
domku dla lalek i Celia w końcu zawołała:  Mais, ma pauvre fille&  Stało się. Z
oczu Jeanne trysnęły łzy, a z jej ust popłynął wartki potok francuskich słów.
Tak, bez wątpienia, ona jest pauvre fille, jak to Celia przed chwilą
powiedziała, lecz jej rodzina, choć istotnie niebogata, to przecież jest uczciwa
i ma swój honor. Jej ojciec cieszy się szacunkiem w całym Pau. Sam monsieur le
maire się z nim przyjazni.
 Wcale tak nie powiedziałam&
Jednak żalom i wymówkom Jeanne nie było końca.
Niech Celia nie zaprzecza, już ona, Jeanne, wie swoje. La petite panienka,
taka bogata i tak ślicznie ubrana, z tymi swoimi podróżującymi po świecie
rodzicami i z tymi swoimi jedwabnymi sukienkami, uważa ją, Jeanne, za jakąś
pierwszą lepszą żebraczkę&
 Nieprawda, wcale tak nie uważam&
Lecz nawet les pauvres filles mają swoje uczucia. Ona, Jeanne, ma swoje
uczucia i ona, Jeanne, czuje się zraniona. I to do żywego.
 Ależ ja cię kocham, Jeanne!  zawołała Celia zdesperowanym głosem.
Jeanne nie ciała się ułagodzić. Wyciągnęła z szuflady wymagające największego
skupienia szycie, czyli płócienny podkład poci kołnierz do szlafroka dla babuni,
i zaczęła go w milczeniu fastrygować, potrząsając głową i odmawiając odpowiedzi
na wszelkie błagania Celii. Naturalnie Celia nie miała pojęcia o pewnych
uwagach, rzuconych przy południowym posiłku przez Mary i Kate, ich treść była
mniej więcej taka, że rodzina Jeanne niewątpliwie jest biedna, skoro wysyła do
pracy wszystkie swoje córki.
Nie umiejąc zmierzyć się z niezrozumiałą dla siebie sytuacją, Celia cichutko
wyniknęła się za drzwi i pobiegła na dół, wprost do pokoju stołowego.
 No więc, co byś chciała robić, kochaneczko?  zapytała babunia, wpatrując
się w nią znad okularów. Z kolan babuni spadł na podłogę wielki kłębek wełny.
Celia podniosła go.
 Opowiedz mi o dawnych czasach, babuniu. o tym, jak byłaś małą dziewczynką,
i jak to było, kiedy po podwieczorku szłaś do rodziców.
 Schodziliśmy na dół wszyscy razem i pukaliśmy do drzwi pokoju stołowego.
Mój ojciec mówił:  Proszę . Dopiero wtedy wchodziliśmy do środka i zamykaliśmy
35
za sobą drzwi. Cicho, wyobraz sobie. Pamiętaj, żebyś zawsze zamykała drzwi
cicho. %7ładna dama nie trzaska drzwiami. Po prawdzie, za moich młodych lat, żadna
dama w ogóle nie zamykała drzwi. Zamykanie drzwi psuło kształt dłoni. No więc na
stole stało imbirowe wino i każde z nas, dzieci, dostawało kieliszek.
 A wtedy ty mówiłaś&  podpowiedziała Celia, która znała tę starą historię
na wyrywki.  Mówiliśmy wszyscy po kolei:  Z całym szacunkiem, ojcze i matko .
 A oni& ?
 Oni odpowiadali:  Z całego serca, dzieci .
 Och!  Celia kręciła się na krześle z zachwytu, choć nie potrafiłaby
powiedzieć, co jej się w tej historii tak bardzo podoba.
 Opowiedz mi o hymnach w kościele  podpowiedziała.  I o wujku Tomie.
Szydełkując zawzięcie, babunia jeszcze raz powtórzyła wielokroć opowiadaną
historię.
 No więc była taka duża tablica z numerami hymnów. Intonował je zwykle
pomocnik pastora. Miał doskonały, doniosły głos.  A teraz zaśpiewajmy ku czci i
chwale Boga. Hymn numer&  , tu zatrzymał się, ponieważ tablica była ustawiona
odwrotną stroną. Zaczął od początku:  A teraz zaśpiewajmy ku czci i chwale Boga.
Hymn numer&  Potem powiedział po raz trzeci:  A teraz zaśpiewajmy ku czci i
chwale Boga. Hymn numer& Ej, ty tam, Bill, obróć no te tablice .
Babunia była dobrą aktorką. Przechodziła na cockney w niezrównany sposób.
 A ty i wujek Tom roześmialiście się  podpowiedziała Celia.
 Tak, roześmialiśmy się oboje, a mój ojciec na nas spojrzał. Tylko spojrzał.
Lecz kiedy wróciliśmy do domu, wysłano nas prosto do łóżka, bez lunchu. A to
było na świętego Michała, kiedy się jadło gęś.
 A wy nie dostaliście ani jednej kosteczki  powiedziała Celia, przejęta
grozą.
 A my nie dostaliśmy ani jednej kosteczki. Celia rozmyślała przez dłuższą
chwilę nad karą, jaka spotkała babunię. Wreszcie, ciężko wzdychając, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •