[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jestem tego zupełnie świadomy! Wszystko wyglądałoby inaczej, gdybym zajmował należną mi
w życiu pozycję. Wszystko! Ale to przecież nie moja wina, że nie mogę mieć tego, co mi się w
życiu należy...
- Ależ, Edgarze - Carrie Louise mówiła wyrozumiale, niczym do dziecka - niechże się pan tak
nie unosi z powodu byle drobiazgu. Jane uważa, że to było bardzo miłe z pana strony, że
wyjechał pan po nią na dworzec. A Gina zawsze miewa takie nieoczekiwane pomysły. Z
pewnością nie chciała pana obrazić.
- A właśnie, że chciała! Zrobiła to umyślnie, żeby mnie upokorzyć!
- Ależ Edgarze...
- Pani nie zdaje sobie sprawy ani z połowy wszystkich historii, jakie się tutaj dzieją, pani
Serrocold. Ale dobrze, nie powiem już nic więcej. Dobranoc państwu.
Z lekkim ukłonem Edgar Lawson opuścił hol, trzaskając przy tym drzwiami.
Panna Bellever westchnęła:
- Co za maniery!
- On jest bardzo drażliwy - powiedziała Carrie Louise pojednawczo.
Mildred Strete zastukała gwałtownie drutami i wtrąciła ostro:
- To doprawdy osobliwy młody człowiek. Nie powinnaś była tolerować takiego zachowania,
mamo.
- Kiedy Lewis twierdzi, że on nie jest temu winien.
- Każdy powinien odpowiadać za swoje postępowanie - odparła gwałtownie Mildred. -
Oczywiście Gina także jest temu winna. Kompletny brak odpowiedzialności. Jednego dnia
ośmiela tego młodego człowieka, a drugiego daje mu prztyczka w nos. I czego można potem
oczekiwać?
Walter Hudd odezwał się po raz pierwszy tego wieczoru:
- Przecież ten facet to kompletny wariat. Oni wszyscy to wariaci.
***
Póznym wieczorem, leżąc już w łóżku, panna Marple usiłowała uporządkować nieco swoje
pierwsze wrażenia z pobytu w Stonygates. To wszystko wydawało się takie pogmatwane.
Wyczuwała różne prądy i przeciwprądy... Czy to jednak mogło tłumaczyć niepokój Ruth Van
Rydock? Panna Marple miała wrażenie, że sama Carrie Louise nie jest w żaden sposób
zaniepokojona tym, co się dzieje wokół niej. Stephen był niewątpliwie zakochany w Ginie. Gina
mogła - chociaż nie musiala być zakochana w Stephenie. Walter Hudd z pewnością nie czuł się
21
dobrze w tym domu. Ale podobne historie mogły się przydarzyć w każdej niemal rodzinie; nie
było w nich nic nadzwyczajnego. Tego typu sprawy z reguły kończyły się rozwodem, a potem
każda ze stron radośnie rozpoczynała nowe życie, do momentu dopóki nie uwikłała się w coś po
raz drugi. Mildred Strete nie lubiła Giny i wyraznie była o nią zazdrosna, co -jak sądziła panna
Marple - było zupełnie naturalne.
Panna Marple przypomniała sobie, co jej opowiadała Ruth Van Rydock. O rozczarowaniu
Carrie Louise z powodu braku dziecka, o adoptowaniu małej Pippy i przyjściu na świat Mildred.
Takie przypadki zdarzają się dość często, jak powiedział kiedyś pannie Marple znajomy lekarz, i
prawdopodobnie są wynikiem rozładowania napięcia spowodowanego brakiem dziecka. Dodał
wtedy jeszcze, że dla adoptowanego dziecka jest to z reguły ciężkie przeżycie. Ale w tym
wypadku było inaczej. Zarówno Gulbrandsen, jak i jego żona dosłownie ubóstwiali małą Pippę.
Zbyt mocno wrosła w ich serca, by dać się stamtąd łatwo wyrugować. Gulbrandsen miał już
dorosłych synów, dla niego fakt ponownego bycia ojcem nie był już tak bardzo ważny, zaś w
przypadku Carrie Louise Pippa uśmierzyła jej tęsknotę za macierzyństwem, ciąża natomiast była
bardzo męcząca, a poród długi i bolesny. Carrie Louise, która tak naprawdę nigdy przedtem nie
zetknęła się z rzeczywistością, odczuwała prawdopodobnie niewiele radości przy pierwszym,
prawdziwym z nią kontakcie.
Przy jej boku wzrastały potem dwie dziewczynki, jedna śliczna i wesoła, druga niezbyt ładna i
nudna. W tym też nie było nic dziwnego. Do adopcji ludzie biorą najczęściej ładne dzieci.
Mildred miałaby więcej szczęścia, gdyby odziedziczyła cechy Martinów, którzy wydali na świat i
przystojną Ruth, i subtelną Carrie Louise. Niestety, natura chciała inaczej i uczyniła ją podobną
do Gulbrandsenów - grubokościstą, nieciekawą i bezbarwną.
Co więcej, Carrie Louise postanowiła, że adoptowana córka nigdy nie powinna odczuć, że nie
jest dzieckiem rodzonym.
Dlatego często bywała zbyt serdeczna i pobłażliwa dla Pippy, a dla Mildred zbyt oschła. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •