[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Krzyknął czerwieniąc się z gniewu:
- Po coś do niej chodziła? Jak śmiałaś?
Odpowiedziała cicho, wcale jego krzykiem nie przestraszona:
- Nie gniewaj się, Zenon. To ona mi kazała przyjść. Zrozumiał wreszcie, jak to się stało.
Tłumił w sobie złość, że właśnie
tam przyszło Justynie do głowy zamieszkać. Ale skąd miała wiedzieć? Justyna sama usiadła
na brzegu łóżka, zwykłym sobie, poufałym
sposobem. Odetchnęła głęboko i powiedziała:
- Więc tyś mnie nie mówił. Dobrze. Ale ona przecież wszystko wiedziała. Umilkła.
- Co ci mówiła? Czego chciała od ciebie? - nalegał. Poruszyła niedbale ręką.
- Nic takiego. Mówiła tylko tak samo jak ty, że chce mi pomóc. Ale to nie to... Co to ja
chciałam... Więc to ona jest twoja narzeczona.
Powiedział łagodnie, zbliżając się do niej: - Posłuchaj, Justynko, przypomnij sobie wszystko,
przypomnij sobie dobrze, od samego początku. Przecież pamiętasz, jak to było, przecież nie
możesz powiedzieć...
Znowu zrobiła ten niedbały ruch ręką.
- Wiem, wiem, to nie o to. Czy się z nią ożenisz, czy nie - to jui trudno, to już ja do tego nic
nie mam. Ona powiedziała, że nie, ale cc to mówić...
Gotował się ze złości, targany niepokojem. Musiał tam przeciea biec natychmiast, musiał
zaraz zejść do telefonu. Co za historia Był wściekły, że Elżbieta to zrobiła nic mu nie mówiąc.
Ale nie na nią był zły, tylko wciąż na Justynę. Musiał się jej pozbyć nie wiedział jak.
Przeszedł niespokojnie do okna, popatrzył na pusty plac.
- Tu ma ktoś przyjść - rzekł oschle.
- Już idę, Zenon, już idę. Tylko jedno mi jeszcze powiedz.
- Dobrze, ale prędko.
- Powiedz mi taką rzecz: czyś to ty jej mówił, żeby mi powiedziała to o dziecku? %7łeby mu nic
nie robić, żeby ono było. Odwrócił się na pokój, chwilę milczał.
- Nie wiem. Nic nie mówiłem.
Podszedł blisko, wziął ją za ramiona. - Słuchaj, zrobisz, jak będzies;
chciała. Tu przecież nikt ci nie może... Jeśli chcesz, to ja się dowiem Wszystko zrobię, co
chcesz. Tylko teraz...
Głaszcząc ją po ramieniu, jednocześnie posuwał ją ku drzwiom Zanim wyszła, upewnił ją, że
jakakolwiek suma będzie potrzebna, to zawsze w każdej chwili, niech tylko powie jedno
słowo...
Wyczekał, aż zeszła na dół, aż ucichły jej kroki. Wtedy zbiegł do telefonu.
- Panienki nie ma - odpowiedziała w telefonie Ewcia.
- Dawno wyszła?
Dowiedział się ze zdumieniem, że nie wyszła, tylko wyjechała. Do Warszawy, do starszej
pani.
W pierwszej chwili chciał biec na ulicę Staszica. Pohamował sii i wrócił na górę. Spuścił
roletę i położył się na zasłanym łóżku. Mii mógł uwierzyć w to wszystko.
Jeszcze niedobrze rozumiał, że jej nie ma... Nie mógł jednakże tan pójść. Jeszcze raz
telefonować? Nie, mógł tylko czekać.
Pomyślał przelotnie o tym, czego chciał Czechliński. Tak, to bylo niezwykłe. To była jakaś
niewiarygodna kariera. Nie zdążył o tyn wtedy pomyśleć, wszystko wydawało się nie bardzo
prawdziwe - przy żartobliwych słowach Czechlińskiego, w którego interpretacji świat był
rzeczą do luftu, wartą coś tylko jako ciekawa bujda. Ale przecież mówił konkretnie. I
namowa ze strony Tczewskiego? Wystarczy się zgodzić, chodzi o takie głupstwo jak zgoda.
Zerwał się z łóżka. Cóż to było! Przecież myślał o tym, jak gdyby mówiąc to Elżbiecie.
Przecież od niej miała zależeć decyzja. Przecież jeżeliby przystał, to tylko dla niej. To już
miał być początek życia razem, a właśnie teraz jej nie ma, teraz, w tej chwili. Teraz zrobiła się
obca, teraz jest wroga i mściwa. Ta najbliższa.
To, co czuł, było po prostu cierpieniem. Cierpiał, powstrzymywał się od krzyku. Nie
powinien był tak wypuścić tej Justyny, zanim nie wydobył z niej dokładnie wszystkiego.
Powtarzał sobie jej słowa, których nie dokończyła: "Ona powiedziała, że nie, ale co to
mówić." Przypomniał sobie lepiej: "Czy się z nią ożenisz, czy nie - to już trudno, ona
powiedziała, że nie, ale..." Znów poderwał go gniew, że Elżbieta mogła to zrobić. Bez
porozumienia z nim, bez słowa - przecież to jest zemsta, przecież jest jasne, że po prostu
chciała się zemścić. I zemścić się zachowując przy tym pozór wspaniałomyślnej,
wielkodusznej. Tak myślał, a w głębi roił, że Justyna czegoś nie zrozumiała, nie mógł
uwierzyć w najprostszy sens jej słów.
Nie wytrwała, nie utrzymała się w tej pięknej roli. - Chciała być wielką miłośnicą - i była nią,
nie można powiedzieć, była nią. Dopiero te dnie ostatnie ujawniły mu ją jako kobietę. Ale nie
wytrzymała, zniżyła się do ordynarnej zazdrości. Nie ufała mu, chciała się sama przekonać. I
przekonała się, że Justyna nie wie nawet o jej istnieniu!
Leżał znowu z rękami na oczach. Pamięć słów Czechlińskiego rozwiewała się razem z
odurzeniem po wypitym winie. Nie miał ich komu powtórzyć. Elżbiety nie było. Usiadł na
łóżku i myślał zwyczaj-" nie: "Nie jestem temu winien. Wszyscy to robią, wszyscy tak samo,
wszyscy..." Ze zdziwieniem zobaczył, że teraz broni się schematem przed odpowiedzialnością.
Gdy porwał się, aby coś zrobić, cokolwiek przedsięwziąć, iść choćby ' do ciotki
Kolichowskiej i od niej dowiadywać się prawdy, zastukano do drzwi. Podszedł i otworzył
przytrzymując ręką klamkę, by nikogo nie wpuścić.
- O co chodzi?
Za drzwiami stay Edward Chaśba niemiły chłopak, którego widywał na ulicy Staszica. Miał w
twarzy wyraz poufny i porozumiewam czy, ręką z odgiętym małym palcem podawał
Zenonowi list o' Elżbiety. Nie można było wątpić, że dobrze rozumie wagę sweg poselstwa,
Zenon w milczeniu wziął list i zamknął drzwi, nawet przekręcił kłuć w zamku. Koperta darła
się trudno, Elżbieta pisała: "... jednak ni byłeś ze mną zupełnie szczery... Ona ma do ciebie
prawo i ja go jej ni odbiorę."
Oczywiście, wyjeżdża do matki, która już jest w Warszawie. Zo stanie tam dłużej. Sądzi, że
lepiej będzie, żeby się więcej nie widzieli.
17
Elżbieta była dobrej myśli. Zdążyła spakować rzeczy, wysłała list dc Zenona, nie spózniła się
na pociąg. Więc jednak miała dość siły.
Jazda, noc, łoskot, obcy ludzie, miękkie miotanie się na wyściełane ławie, zdrętwiały łokieć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Odnośniki
- Strona startowa
- CWIHP Bulletin nr 8 9 part 1 The cold war in Southern Africa and the horn of Africa
- 06. Seneka Lucjusz Anneusz MyśÂli [pol.]
- Cook Robin (1972) Rok interny
- Howard Robert E Conan wśÂadca miasta
- Cykl Pan Samochodzik (05) Niesamowity dwór Zbigniew Nienacki
- Charles Todd [Ian Rutledge 06] A Fearsome Doubt (v5.0) (pdf)
- Claudy Conn [Legend 02] Shee Willow (pdf)
- DEM Extraction
- Conrad Joseph Ze wspomnieśÂ
- Su Tong ZawieśÂcie czerwone latarnie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szczypiorkow.pev.pl