[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na zwykłe prześwietlenie. Nie docierało to do kogoś takiego, jak ten radiolog.
Zdjęcie, jak na zrobione przenośnym aparatem, wyglądało zupełnie normalnie, to
znaczy było zamazaną plamą z wyjątkiem gazu w żołądku i uniesionej przepony.
Ale nawet to było zwodnicze, bo jeśli facet leży w łóżku, to nie wiadomo, pod
jakim kątem technik robi zdjęcie. Mimo wszystko wyglądało nieźle.
Następnie zadzwoniłem do laboratorium i poprosiłem o wyniki badania krwi.
Laboratorium analityki było znakomite; z reguły szybko odnajdywali wyniki.
Dziś laborantka chciała, żebym się przedstawił, gdyż szpitalowi nie wolno
udzielać informacji osobom nie upoważnionym. Co za głupie pytanie? Kto inny
dzwoniłby w sprawie wyników badania krwi o trzeciej rano? Powiedziałem, że
nazywam się Ringo Starr, co wystarczyło zupełnie, żeby dziewczyna nie miała
wątpliwości. Wynik też był normalny.
Uzbrojony w komplet informacji, zadzwoniłem do Doładowary. Dźwięk telefonu
dochodzący z drugiej strony sprawiał rozkosz moim uszom. Długo nie podnosił
słuchawki. Doładowara rzeczywiście miał twardy sen. W końcu się jednak
odezwał.
- Tu doktor Peters ze szpitala. Obejrzałem pańskiego pacjenta, po
przepuklinie, który miał trudności z oddychaniem.
- Jak się czuje?
- O wiele lepiej. Wystąpiła rozstrzeń żołądka, ale wypuściłem mnóstwo gazów i
prawie pół litra cieczy przez zgłębnik.
- Tak, to chyba było przyczyną.
Ale kręci; Doładowara nie miał żadnego pojęcia, jaka była przyczyna. Nie
przestawałem jednak mówić.
- Pomyślałem, że dobrze byłoby sprawdzić inne układy, więc mam wyniki badania
krwi, zdjęcie klatki piersiowej i EKG. Wygląda na to, że są w normie.
Wszystko, poza przeponą, która...
W słuchawce rozpętała się burza.
- Na Boga, młodzieńcze, nie potrzebujesz tych wszystkich podkładek. Mój
pacjent nie jest milionerem, a to nie jest Mayo Clinic. Co, do cholery,
wyprawiasz? Mógłbym ci powiedzieć, co było złego w tym, że stosowaliśmy tylko
stetoskop i opukiwanie. Wy, gówniarze, myślicie, że świat został stworzony dla
maszyn. Dawniej, gdy ja byłem na twoim miejscu, my nie...
Mogłem sobie wyobrazić jego rozpaloną ze złości twarz, nabrzmiałe żyły na
karku. Miałem szczerą nadzieję, że nie będzie mógł zasnąć.
- A co zrobiłeś ze zgłębnikiem, Peters?
- Zostawiłem na ssaniu, wewnątrz.
- Zgłupiałeś? Dostanie zapalenia płuc z takim paskudztwem. Wyciągnij to zaraz.
- Doktorze, pacjent nadal ma kłopoty z oddechem. Istnieje poważna obawa o
rozstrzeń.
- Nie sprzeczaj się ze mną. Wyciągnij ten zgłębnik. Żaden z moich pacjentów po
przepuklinie tego nie potrzebuje. To jedna z moich żelaznych zasad, Peters.
Trzask, trzymałem w ręce głuchy telefon.
Wróciłem na oddział i wyciągnąłem zgłębnik. Pacjent dalej ciężko łapał
powietrze, ale nie z takim trudem jak wcześniej. Gdy wychodziłem, weszła
pielęgniarka, trochę zdziwiona i zaskoczona moim widokiem. Trzymała
strzykawkę. Z poczuciem winy powiedziała, że Doładowara dzwonił do niej i
zażądał więcej środków uspokajających. Miałem tak dość, że nawet nie spytałem,
co to jest.
Musiałem zdecydować, dokąd pójść - do siebie czy do mieszkania Karen. Karen z
pewnością już smacznie spała. Poza tym nie miałem u niej maszynki do golenia.
Nie chcieliśmy wzbudzać podejrzeń tego drugiego. Gdybym poszedł do siebie,
mógłbym ogolić się rano, po paru godzinach snu.
Było już po trzeciej. Wróciłem do pokoju, zadzwoniłem na centralę i
powiedziałem, że nie będzie mnie pod tym drugim numerem. Telefonistka
odpowiedziała, że rozumie. Ciekawe, ile zrozumiała.
Ledwie przyłożyłem głowę do poduszki, znów zadzwonił telefon. O Boże, chyba
pacjent do przyjęcia na oddział z NW. Co za kurewska wtorkowa noc! Była to
jednak ta sama pielęgniarka, która mówiła, że temu z przepukliną ponownie się
pogorszyło. Prywatny lekarz pacjenta chce, żebym tam natychmiast poszedł.
Miałem już po uszy tego rytmu - góra, dół, góra, dół, pacjenci, wobec których
zakres mojej odpowiedzialności był tak nieprecyzyjny, że nigdy nie wiedziałem,
co do mnie właściwie należy. Ileż było w tym ironii!
Nie tak dawno Doładowara skończył wydzierać się na mnie za polecenie zrobienia
paru analiz i pozostawienie zgłębnika, a zaraz potem zadzwonił do
pielęgniarki, zamiast do mnie, żeby powiedzieć, co podać pacjentowi. Teraz ma
dla mnie polecenie. Nie miało to sensu, jeśli nie uświadamiało się sobie, że
jest się tylko wygodnym środkiem podtrzymującym sen lekarza. Pacjent
oczywiście nie otrzymywał tego, za co płaci. A ja? Nie zapewniano mi nawet
odrobiny szkolenia. Kiedyś, jeśli będę miał szczęście, zostanę takim lekarzem
jak on i wcale nie będę się przejmował stażystą, pacjentem czy w ogóle opieką
medyczną.
Nie pozostawało nic innego, jak jeszcze raz zjechać windą, przejść długim
korytarzem, wejść w granatową ciemność otulającą szpital. Moje kroki wyraźnie
rozbrzmiewały w ciszy, jak w próżni.
Na razie było spokojnie, ale o 7.30, przed operacją, będę w słabej formie.
Czułem się jak przy przyjmowaniu do szpitala na badania. Od początku stażu
schudłem o siedem kilo.
Nagle błogi nastrój został brutalnie zakłócony dobiegającym gdzieś z tyłu
łomotem szkła i metalu. Odwróciłem się i zobaczyłem stażystę z NW, który
pędził w moją stronę, ściskając laryngoskop i rurkę dotchawiczą. Siostra
pchała za nim brzęczący wózek.
- Zatrzymanie akcji serca - powiedział przerywanym głosem, dając mi znak,
żebym poszedł za nim.
Zaczęliśmy biec. Zastanawiałem się, czy chodzi o pacjenta po przepuklinie.
- Które piętro? - spytałem.
- Prywatna chirurgia na tym piętrze. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •