[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Adam podziękował mu i ruszył do sąsiedniego budynku, żeby zabrać stamtąd
Alana.
Z półpiętra terminalu dwaj ubrani na biało sanitariusze obserwowali stanowiska
linii Delta. Kiedy zobaczyli Adama odchodzącego z wózkiem inwalidzkim, doszli
do wniosku, że Iseman musi być gdzieś w pobliżu.
Zbiegli na parter i skierowali się do ambulansu. Polecili kierowcy
poinformować przez radio Burketta, że interesujące go osoby zostały
zlokalizowane. Wyższy z sanitariuszy, krzepki mężczyzna z krótko ostrzyżonymi,
jasnymi włosami, wyjął z tyłu karetki dwa składane wózki, podczas gdy jego
kolega zapakował do torby kilka strzykawek.
Weszli z powrotem do budynku, sprawdzili numer wyjścia dla pasażerów lecących
do Atlanty i ruszyli do hali B.
Kiedy Adam wrócił na miejsce, gdzie zostawił Alana, z przerażeniem stwierdził,
że fotel jest pusty. W popłochu poprowadził wózek do stanowisk linii Eastern,
gdzie dostrzegł Alana rozmawiającego z urzędnikiem. Pracownik lotniska
informował go właśnie, że jest w Puerto Rico, a nie w Miami, ale jeśli sobie
życzy, to może zarezerwować dla niego miejsce na samolot do Miami.
- Jesteśmy razem - wyjaśnił Adam, sadzając lekarza na wózek.
- Ten człowiek myśli, że jest w Miami - powiedział urzędnik.
- Miał ciężkie przejścia - odparł Adam. - Wie pan, kiedy rozbiła się
żaglówka... - urwał znacząco i ruszył z powrotem do terminalu Delty.
- Co ja robię w Puerto Rico? - zdziwił się Alan. Chociaż wciąż mówił trochę
niewyraznie, Adam nie widział go tak ożywionego od czasu odprawy na "Fiorda".
Do odlotu pozostało już tylko dwadzieścia minut, więc chłopak bardzo się
spieszył. Przed stanowiskiem Delty tłoczyła się hałaśliwa grupka turystów w
jaskrawych koszulkach. Obecność innych ludzi sprawiła, że poczuł się
bezpieczniej. Przy bramce kontrolnej pomógł Alanowi zsiąść z wózka, żeby
lekarz mógł przejść przez wykrywacz metali. Strażnik przyglądał im się
podejrzliwie, ale nic nie powiedział. Kiedy minęli kontrolę i zmierzali do
wyjścia, Adam zaczął odczuwać coraz większe podniecenie. Jego plan się powiódł
i za kilka godzin wylądują w Stanach.
Podłoga hali obniżała się w kierunku wyjścia, więc musiał trzymać wózek, aby
się nie stoczył pod własnym ciężarem. Przed nimi znajdował się kranik z wodą i
toalety. Adam rozważał, czy nie zatrzymać się na chwilę; do odlotu zostało im
jeszcze prawie dwadzieścia minut. Zwolnił kroku, ale na podłodze przed męską
toaletą dostrzegł znak informujący, że łazienka jest akurat myta. Postanowił
zaczekać do czasu, aż znajdzie się w samolocie.
Już miał pójść dalej, kiedy kątem oka dostrzegł jakieś nagłe poruszenie. Nie
zdążył nawet odwrócić głowy, gdy ktoś złapał go od tyłu i wykręcił mu ręce.
Zanim zdołał zareagować, został uniesiony ponad podłogę.
Krzyczał i wyrywał się, ale napastnik pchnął go na drzwi toalety tak, że z
całej siły rąbnął w nie głową. Impet uderzenia sprawił, że drzwi się otworzyły
i zarówno Adam, jak i jego prześladowca zwalili się na posadzkę.
Pod wpływem upadku mężczyzna rozluznił nieco uchwyt. Adam, porządnie
ogłuszony, zdołał jednak uwolnić ręce i wstać. Zaraz potem znowu się zachwiał,
gdyż napastnik chwycił go za nogi. Runął na ziemię. Jego głowa o milimetry
minęła umywalkę. Jednak tym razem miał wolne ręce - mógł zamortyzować upadek.
Niejasno zdawał sobie sprawę z tego, że gdzieś z tyłu drugi mężczyzna, również
ubrany na biało, chwycił wózek z Alanem. Jego także brutalnie wepchnięto do
męskiej toalety. Przy uderzeniu w drzwi głowa odskoczyła mu gwałtownie do
przodu. Sanitariusz popchnął go z całej siły jeszcze dalej. Puszczony luzem
wózek przyspieszył, skręcił w lewo i wpadł na rząd pisuarów, zrzucając Alana
na podłogę.
Drugi mężczyzna zamknął drzwi na klucz i przyszedł z pomocą swemu koledze.
Obaj rzucili się na Adama, szybko go obezwładnili i powalili na podłogę.
Chłopak zebrał się w sobie i z całej siły kopnął niższego z napastników.
Zdołał uwolnić jedną rękę. Zamachnął się i zdzielił drugiego mężczyznę w
szczękę. Ten zawył z bólu. Jego kolega doskoczył i z wściekłością rąbnął Adama
w brzuch.
Chłopak jęknął i opadł bezsilnie. Cios na moment pozbawił go oddechu. Obaj
mężczyzni przygnietli go do podłogi. Wyższy wyjął z kieszeni strzykawkę i
zębami usunął z igły plastikową osłonkę. Jedną ręką odsłonił udo Adama i wbił
w nie igłę aż po nasadę.
Chłopak usiłował się wyrwać, ale bezskutecznie. Sanitariusz odciągnął nieco
tłoczek, aby upewnić się, że igła nie utkwiła w żyle, po czym chwycił
strzykawkę tak, by zaaplikować Adamowi jej zawartość.
W tym momencie wyłożonym glazurą pomieszczeniem wstrząsnął przerazliwy krzyk.
Jego zwierzęca dzikość sparaliżowała na moment obu trzymających Adama
mężczyzn.
Alan chwycił się za głowę tak jak na żaglówce i zerwał się na równe nogi.
Wytrzeszczył oczy i odsłonił zęby w nienaturalnym grymasie. Z rozdzierającym
rykiem zaczął rwać sobie włosy z głowy. Jak rozjuszone zwierzę rzucił się w
kierunku trzech znieruchomiałych na podłodze mężczyzn. Splótł dłonie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •