[ Pobierz całość w formacie PDF ]

po prostu na kolację.
Nicole westchnęła i sięgnęła po szklankę z wodą. Mówiła sobie,
że Joel wcale nie chce jej zaimponować. Jedynie miał ochotę na
204
RS
bardziej wykwintne jedzenie, a w dodatku mógł sobie na nie
pozwolić.
Rozmowa nie toczyła się tak gładko jak zwykle, może ze
względu na eleganckie wnętrze. Najpierw Joel opowiadał o
konferencji, a potem ona o meczu, chociaż wiedziała, że nie jest to
najlepszy temat. W końcu zajęli się posiłkiem, robiąc uwagi o
podawanych kolejno potrawach.
Wrócili dosyć wcześnie i Nicole zaprosiła Joela do siebie.
Przyszło jej nagle do głowy, że nigdy nie była u niego w domu.
Zaczęła się zastanawiać, czy to przypadek, czy też rzeczywiście nie
chciał jej tam widzieć. W końcu stwierdziła, że doszukuje się we
wszystkim podtekstów i że nie powinna tego robić.
Objęła Joela i uśmiechnęła się do niego zachęcająco, myśląc o
tym, że to wcale nie tchórzostwo z jej strony. Nie chciała uniknąć
dalszej rozmowy, tylko się do niego przytulić.
- To była naprawdę wspaniała kolacja - powiedziała. -Będę
musiała zaprosić cię na coś równie dobrego. Może zrobię moją
caserolę z krewetkami i szparagami.
Joel wziął ją w ramiona.
- To brzmi wspaniale.
- Przygotowywałam ją już parę razy i zawsze cieszyła się
powodzeniem - pochwaliła się.
- Wobec tego koniecznie muszę jej spróbować.
- Ale pózniej. - Wspięła się na palce, by go pocałować.
- Zdecydowanie pózniej. - Przyciągnął ją do siebie.
205
RS
Przeszli do sypialni i zaczęli się rozbierać, rozrzucając po
podłodze kolejne części garderoby. Byli coraz bardziej podnieceni i
po chwili rzucili się oboje nadzy na łóżko.
Nicole skrzywiła się i syknęła, kiedy noga Joela otarła się o jej
łydkę. Natychmiast jednak zapanowała nad bólem, klnąc siebie w
duchu za taką reakcję.
- Boli? - spytał.
- Nie, tylko trochę - odparła. - Prawdę mówiąc, zupełnie o tym
zapomniałam.
Joel zmarszczył czoło.
- Może jednak zobaczę, co się stało.
- Pózniej. - Przyciągnęła go. - Na razie jesteśmy zajęci.
-Nicole...
Zamknęła mu usta namiętnym pocałunkiem i po chwili
zapomnieli o swoich problemach i otaczającej ich rzeczywistości.
Parę dni pózniej oglądali telewizję w salonie Nicole, kiedy
znowu o mało się nie pokłócili. Wszystko zaczęło się bardzo
niewinnie. W telewizji pokazywano program publicystyczny na temat
projektu ratowania trudnej młodzieży, który opracowali
psychologowie i policjanci z Baltimore. Ponieważ oboje interesowali
się tym problemem, zaczęli rozmawiać o tym, czy projekt, w
zmodyfikowanej wersji, można by zastosować w Cabot.
- To świetny pomysł - uznał Joel. - Poza tym mogłabyś zająć się
trudną młodzieżą. To byłoby coś dla ciebie.
206
RS
- Przecież między innymi tym się zajmuję - zauważyła. - Nie
tylko muszę interweniować w sprawach miejscowych chuliganów, ale
mam też kilku pod opieką.
Joel potrząsnął głową.
- Nie chodzi o to, żeby to stanowiło część twoich obowiązków,
tylko żebyś mogła się w tym wyspecjalizować. Byłabyś w tym
naprawdę dobra. Mogłabyś podjąć pracę w szkole jako doradca do
spraw bezpieczeństwa.
- Doradca? - powtórzyła nieufnie Nicole i odsunęła się od Joela.
- Jestem policjantką, a nie psychologiem.
- Mówiłaś, że chcesz pracować z dziećmi.
- Bardzo interesowałaby mnie praca przy takim projekcie jak ten
zaprezentowany w programie telewizyjnym - przyznała. - Wiesz,
ścisła współpraca policji i łudzi z opieki społecznej... Nigdy nie
zrezygnuję z pracy w policji - dodała stanowczo.
Joel przyjrzał się jej uważnie.
- Nie masz się co tak jeżyć. Mówimy czysto teoretycznie. Nicole
skinęła głową i wstała.
- Chcesz coś do picia? Wezmę sobie wodę mineralną.
- Nie, dziękuję - odparł. - Nicole...
- Zaraz wracam - rzuciła i uciekła do kuchni.
Potrzebowała paru chwil, żeby się pozbierać. Joel najwyrazniej
uznał, że może decydować o jej przyszłości, a jej wcale się to nie
spodobało.
207
RS
Nie spodobało jej się również to, że chciał, by pracowała w tym
samym zawodzie, co Heather. Pewnie w ogóle o tym nie pomyślał, ale
było to upokarzające. Zwłaszcza po tych licznych porównaniach,
których nasłuchała się w Danston. Nicole usiłowała sobie
wytłumaczyć, że to tylko przypadek i że Joel nie poddaje się naciskom
rodziny oraz przyjaciół. Zaczęły w niej jednak narastać złe przeczucia.
Joel skończył właśnie badanie dziecka z zapaleniem ucha i
zabrał się do wypisywania recepty, którą następnie wręczył jego
matce.
- Proszę pamiętać, antybiotyk co dwanaście godzin i leki
wspomagające. Ból powinien ustąpić w miarę szybko.
Kobieta uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością, chociaż
widział, że jest zmęczona.
- Dziękuję, panie doktorze.
Po wyjściu matki i dziecka odebrał kilka telefonów, a następnie
wyjrzał na korytarz, chcąc sprawdzić, czy zjawił się następny mały
pacjent.
- Hej, Joel! - zawołał jego kolega Bob McCafferty. - Słyszałeś
już najnowsze wiadomości?
- Nie. Jakie wiadomości?
- Jakiś psychol zamknął się w starym budynku kolejowym ze
swoją byłą dziewczyną i jej dzieckiem. Groził, że zabije ją, dziecko i
kilku policjantów, a potem popełni samobójstwo. Zdaje się, że twoja
sąsiadka była w to bardzo zaangażowana.
Joel ścisnął mocniej trzymane w ręku papiery.
208
RS
- Nicole? Czy coś jej się...?
- Spokojnie, stary. Z tego, co wiem, sytuacja została opanowana.
Nikomu nic się nie stało, chociaż było ciężko.
Joel poczuł, że kręci mu się w głowie,
- To... dobrze.
- Wszyscy w miasteczku o tym gadają. Od lat nic takiego się u
nas nie wydarzyło. Twoja sąsiadka będzie ci miała o czym opowiadać.
- O tak, na pewno - rzekł ponurym tonem Joel. - Dzięki za
wiadomość. Pewnie jestem ostatnią osobą w Cabot, która się o tym
dowiedziała.
- Nie jest jeszcze tak zle.
Joel z ulgą dostrzegł spóznioną matkę z synem, która pojawiła
się właśnie na korytarzu.
- Przepraszam, Bob, ale mam pacjenta. Kolega skinął głową.
Joel mówił sobie, że musi skupić się na badaniu, a po
zakończeniu tej wizyty na następnej. To pozwoli mu nie przejmować
się Nicole. Gdy przywołał na twarz uśmiech i zaprosił chłopca do
gabinetu, zabrzmiały mu w uszach słowa matki, która ostrzegała, że
ktokolwiek zwiąże się z policjantką, będzie musiał nauczyć się żyć z
nieustającym strachem o bliską osobę.
On najwyrazniej tego nie potrafił.
Westchnął głęboko. Najwyższy czas podjąć działanie.
Porozmawia z Nicole na temat jej pracy.
- Obawiam się, że sobie z tym nie poradzę.
209
RS
Nicole patrzyła na Joela, który krążył po jej salonie niczym
drapieżnik w klatce. Widziała już podobne sceny. Ze smutkiem
uświadomiła sobie, że doskonale wie, co teraz nastąpi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •