[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nauezylam si~ od eiebie wszystkieh sztuezek, jakieh eheialam
si~ nauezyc. - Choc jakas ehora, zalosna ez~stka niej nadal wyrywala
si~ do Jamiego, inna, silna i rozs~dna, nienawidzila jego eholemej
bezezelnosci. - Nic od eiebie nie ehe~, Jamie. Wraeaj do narzeezonej. J~
uez nowyeh sztuezek.
Oezy Jamiego blyszezaly z determinaeji. Rozdarl szlafrok Jazzy,
odslaniaj~e jej nagie eialo. Usilowala zebrac poly szlafroka, ale ehwycil
j~ zdarl go jej z ramion i przycisn~l j~ do sciany. Wiedziala, do czego
zmierza, opierala mu si~. Byl silniejszy i przez kilka minut mial nad ni~
przewag~. Dotkn~l wargami jej ust, a r~ee uniosl nad glow~. Starala si~
unikn~c nami~tnyeh poealunkow, ale w koneu poddala si~ i pozwolila
mu miazdzyc swoje wargi. Kiedy opuscil r~k~, zeby rozpi~c spodnie
i odsun~l si~ od niej 0 kilka eentymetrow, wykorzystala okazj~, zeby
go zaatakowac. Kopn~la go kolanem w kroeze, a kiedy zgi~l si~ z bOlu,
przylozyla mu w nos. Wyl i j~ezal, a ona pobiegla do sypialni, wysun~la
z rozmaehem szuflad~ noenej szafki i wyj~la naladowan~ berett~ kaliber
25, ktor~ tam trzymala.
- Pozalujesz tego. - Jamie stan~l w drzwiaeh z wymalowan~ na
twarzy wseieklosci~.
Poezekala, az zblizy si~ do niej na odleglosc paru krokow, wyj~la
bron zza pleeow i wyeelowala prosto w niego.
- Podejdz eentymetr blizej, a przez reszt~ zycia b~dziesz spiewal
sopranem.
- Ty naprawd~ eheesz do mnie strzelic, prawda? - Jamie przeniosl
wzrok z jej twarzy na pistolet, a potem znow spojrzal jej w twarz.
- Poj~tny jestes.
- Co si~ stalo z moj~ Jazzy? - spytal. - Gdzie jest dziewezyna,
ktora mnie koehala?
- Ty j~ zniszezyles, krok po kroku, kawalek po kawalku. - Wyci~
n~la pistolet pewnym ruehem, staraj~e si~ nie okazac slabosei. Nie
miala stuproeentowej pewnosci, ezy bylaby w stanie postrzelic Jamiego,
ale przeeiez on tego nie wiedzial. Musi tylko przekonac go, ze si~ nie
zawaha i odstrzeli mujaja.
- Wygralas t~ rund~, skarbie. - Jego usmieeh byl bardziej straehliwy
niz szelmowski.
Stala w sypialni nieruehomo, ledwie oddyehaj~e, az uslyszala
trzasni~eie drzwi. Z pistoletem w n~eepobiegla do salonu i sprawdzila,
ezy w zadnym zakamarku nie ezyha na ni~ Jamie. Szybkim, pewnym
ruehem otworzyla kuehenne drzwi, zapalila swiatlo i si~ rozejrzala.
Pozniej znow pobiegla do salonu, zamkn~la drzwi wejseiowe i zasun~la
podwojn~ zasuw~.
Nagle zaez~la drzec. Dreszez wstrz~sn~l ni~ od stop do glow. Opadla
na najblizsze krzeslo i upuseila pistolet na podlog~. Po policzkaeh
splywaly jej lzy. Szarpni~eiem zdj~la welniany pled z oparcia krzesla
i owin~la nim nagie eialo.
Jacob, zm~ezony do granic, marzyl 0 tym, zeby porz~dnie si~
wyspac. Wrocil do domu pi~tnaseie po jedenastej. Gdy wjeehal na parking
przed domem, zauwaZyI jaskrawoZ6lt~ veg~. Miala zaparowane
szyby i wl~ezony silnik. Do eholery, co ona tu robi? Nie mial dzis sily
na Misty. Byl wyezerpany i sfrustrowany. Nie mial oehoty uzerac si~
z kobiet~. Z zadn~kobiet~.
Wysiadl, zamknll.J samochOd, schowal kluczyki do kieszeni,
przeszedl przez parking i zastukal w szyb~ vegi od strony pasazera.
Misty natychmiast wyhlczyla silnik, wyskoczyla z auta i podbiegla do
niego.
- Czese, skarbie - odezwala si~ slodko.
Jej czerwone wargi rozcill,gn~ly si~ w czyms, co uwai:ala zapewne
za uwodzicielski usmiech. Mimo mrozu miala na sobie sp6dnic~ mini,
wzorzyste rajstopy i przykuwajllce uwag~ z6he kozaki. Tylko kurtka ze
sztucznego futerka pasowala do zimowej pogody.
- Co ty tu robisz? - spytal, starajllc si~ zdobye na uprzejmy ton.
- Tak traktujesz kobiet~, kt6ra zjawia si~, zeby dae ci odrobin~
czulosci?
- Tak to si~ teraz nazywa?
Misty wybuchn~la smiechem, kt6ry przypominal wycie syreny alarmowej,
rozdzierajllcej nocnll cisz~.
- Malo nie odmrozilam sobie tylka. Moze p6jdziemy gdzies, gdzie
jest cieplej?
- Sluchaj Misty, jestem padni~ty. Moze lepiej ...
- Nic nie musisz robie, wystarczy, ze b~dziesz lezal i korzystal
z zycia - oznajmila, wsuwajllc mu r~k~ pod rami~. - Calll brudnll robot~
bior~ na siebie.
Czlonek Jacoba zareagowal na t~ bezposrednill propozycj~. Najwidoczniej
nie byl tak zm~czony, jak jego wlasciciel. Cialo natyehmiast
przypomnialo mu, ze od dawna nie byl z kobietll. Wlasciwie od ostatniej
randki z Misty - ponad pi~e miesi~cy temu. Rzecz jasna, ona zapewne
o tym nie wie, bo, podobnie jak wi~kszose mieszkanc6w miasteczka,
przypuszezala, ze sypial z Jazzy.
- Dzi~kuj~ za propozycj~, ale ...
- Chyba nie jestes juz z Jazzy? Myslalam, ze mi~dzy wami koniec,
finisz, kaput.
- Jestesmy przyjaci6lmi.
- Tylko czekalam, az ze sobll skonczycie i wiedzialam, ze pr~dzej
ezy p6zniej si~ doczekam. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •