[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jego dłonie leŜały na jej nadgarstkach, przygwaŜdŜając ją, jego ciało było nad nią, w
niej, Ŝądające, naciskające, napierające. Słyszała urywany oddech, nagły, ochrypły krzyk
przyjemności.
- Och, Meg...!
Utonął w niej, bezradny w ostatnim spazmie rozkoszy, i kołysała go w swoich
ramionach, gdy wciąŜ był w niej. Byli całością, ale teraz ich jedność była większa i pełniejsza
niŜ za pierwszym razem.
Dotknęła z wahaniem jego policzka.
- Och, Steven - wyszeptała, a w jej twarzy i gestach widać było radość, Ŝe naleŜy do
niego.
Uśmiechnął się. Z trudem złapał oddech.
- Och, Meg - wyszeptał.
Zarumieniła się, próbując ukryć twarz na jego piersi.
- Było inaczej... niŜ ostatnim razem.
- Wtedy byłaś dziewicą - uśmiechnął się. Przeturlał się na plecy, tuląc ją do siebie tak,
Ŝe mogła połoŜyć policzek na jego szerokiej, wilgotnej od potu piersi. - Wszystko w
porządku?
- Jestem szczęśliwa - odpowiedziała. - I trochę zmęczona.
- Ciekawe czym?
Zaśmiała się i przysunęła bliŜej.
- Kocham cię tak bardzo, Steven. Kocham cię nad Ŝycie.
- Naprawdę? - Objął ją mocniej. - Ja teŜ cię kocham, maleńka. - Zwichrzył jej włosy,
czując się tak, jakby trzymał w ramionach cały świat. - Nie powinienem był pozwolić ci
odejść. Ale to, co do ciebie czułem, było zbyt silne - jego ramiona nagle mocniej zacisnęły się
na jej ciele. - Meg, nie zniósłbym, gdybym cię stracił. - Pozwolił wszystkim swoim
skrywanym lękom ujrzeć światło dzienne. - Nie mógłbym dalej Ŝyć. śycie bez ciebie to
piekło. Meg. Te całe długie cztery lata... Robiłem dzikie rzeczy, próbując wypełnić pustkę,
która została po twoim odejściu. Ale to nic nie pomagało. - Słuchała jak urzeczona. - Ja... nie
pozwoliłbym ci znowu odejść. NiewaŜne, co musiałbym zrobić, by cię zatrzymać.
- Och, Steve, nigdy nie zechcę odejść, nie widzisz tego? - Pocałowała go delikatnie,
muskając ustami jego zamknięte oczy i przytulając się do niego całym ciałem. - Wtedy
uciekłam, bo nie sądziłam, Ŝebym mogła cię zatrzymać przy sobie. Byłam taka młoda i
odczuwałam lęk przed współŜyciem. Ale nie jestem juŜ tamtą przestraszoną dziewczynką.
Zostanę z tobą i będę walczyć o ciebie z kaŜdą kobietą - wyszeptała z przekonaniem.
Zaśmiał się cicho. Byli do siebie tacy podobni! Dotknął jej ustami, uspokojony.
- Co za ironia! Kochaliśmy się do szaleństwa, a baliśmy się uwierzyć, Ŝe to uczucie
moŜe trwać. A jednak trwa.
- Tak. Nigdy nie sądziłam, Ŝe jestem dla ciebie wystarczająco dobra - szepnęła.
- Głuptas. Jeśli nie ty, to kto?
Podniosła na niego wzrok i uśmiechnęła się. Steven zamknął oczy, upajając się jej
bliskością.
- Nigdy nie śmiałem marzyć o takim szczęściu.
- Ja teŜ nie. Nie mogę prawie uwierzyć, Ŝe wzięliśmy ślub. - Jej oddech przeszedł w
westchnienie. - Naprawdę kocham taniec, Steven. Ale on był w moim Ŝyciu na drugim
miejscu. Ty byłeś na pierwszym. Zawsze. Przed wszystkim i wszystkimi, I zawsze będziesz.
Poczuł falę takiej czułości, Ŝe doprowadzało go to do szaleństwa. Przewrócił ją na
plecy i pocałował.
- Umarłbym dla ciebie - wyznał. Jego uczucia były wypisane na twarzy. -
Nienawidziłem całego świata, bo bardziej chciałaś zostać baleriną niŜ moją Ŝoną.
- Kłamałam. Nigdy nie pragnęłam niczego tak, jak być z tobą.
Zamknął oczy pod wpływem emocji, jakie nim targały. Meg przysunęła się do niego i
delikatnie, kojąco pocałowała.
- Nigdy cię nie opuszczę, nigdy cię nie zawiodę - szeptała w uniesieniu. - Nigdy.
Nawet jeśli kaŜesz mi odejść. Tak juŜ będzie zawsze, Steve.
Uwierzył jej. Musiał. Jeśli to nie była miłość, to znaczy, Ŝe w ogóle nie istniała.
- Jak mógłbym kazać ci odejść, skoro w końcu wiem, co czujesz?
Pocałował ją, znowu głodny jej ciała. W oczach tańczyły mu iskierki, a na ustach
błąkał się rozmarzony uśmieszek.
- MoŜe to tylko sen?... Uśmiechnęła się uwodzicielsko.
- Tak sądzisz? Sprawdźmy...
Kilkanaście minut później był przekonany, Ŝe śni. śycie z Meg zapowiadało się lepiej
niŜ sen najsłodszy z moŜliwych.
Meg otworzyła swoją wymarzoną szkołę baletową, która z czasem stała się bardzo
znana. Jej absolwentki były sławnymi balerinami. Kostka wydobrzała, jednak nie na tyle, by
Meg mogła sama występować, ale mogła uczyć. Była bardzo szczęśliwa ze Stevenem. Miała
wszystko, o czym marzyła.
Sceniczne baletki z róŜowej satyny leŜały w specjalnym pokrowcu na wielkim
pianinie w salonie. Ale we właściwym czasie zostały z niego wyjęte i zawiązane szczupłymi,
dziewczęcymi dłońmi pierworodnej córki Meg i Stevena, która tańczyła w American Ballet
Company w Nowym Jorku jako primabalerina. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •