[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Należało naprawić błędy i starać się o zaspokojenie potrzeb. Siedmiogrodzianie
chcieli we mnie zaszczepić podejrzenia co do wiernoÅ›ci Forgácha, wÅ›ród
stronnictw wiele było wzajemnej zawiści i goryczy, a ja usiłowałem nie
dopuścić do ich wybuchu. Góry oddzielające Siedmiogród od Węgier 
poczÄ…wszy od zamku w SolyomkQ, skÄ…d wypÅ‚ywa rzeka KQrös, aż do jej zakola
czy też kolanka utworzonego przez góry Máramaros  nazywajÄ… siÄ™ Meszes i
EmberfQ (Breaza). SÄ… one pokryte wysokopiennym lasem od strony
Siedmiogrodu, a ich wierzchołki tak do siebie przylegają, iż można by
powiedzieć, że są to trzy szańce wzniesione jeden za drugim. Zbocza najwyższej
góry są strome, nagie i kamieniste, pocięte jedynie zródłami wypływających
rzek. Inżynierowie przedstawili mi wszelkie niedogodności obrony tych
wysokich gór od strony przełęczy Kariki, tak że zmuszeni byli wznosić szańce u
wylotu przełęczy od strony Siedmiogrodu. Kiedy jednak zwiedziłem okolice,
znalazłem wiele miejsc, z których można było okrążyć moje szańce. Wiedząc
wszakże, że Austriacy są mało dociekliwi, ludność zaś zle do nich usposobiona,
łudziłem się, że wyjdzie mi na korzyść powszechna opinia, że tylko dwie
przełęcze nadają się do przejścia: Karika i Zsibó. Niewątpliwie pierwsza z nich
81
była bardzo wąska, umocnienie zostało oparte o zbocza niesłychanie strome, a
przed nim piętrzyło się zwalisko drzew i gałęzi.
Károlyi nie omieszkaÅ‚ dawać mi codziennie wiadomoÅ›ci o posuwaniu siÄ™
wroga. Na pozór wydawało się, że wojsko nieprzyjaciela będzie usiłowało
przebić się tym właśnie przejściem, jednakże dopiero wyjście z miasteczka
Somlyó miało zadecydować, które z przejść zostanie obrane. Trzymałem w tym
miejscu posterunek jazdy, który miał się wycofać wraz z nadejściem wroga, jak
też i uczynił; toteż nazajutrz rano gotowaliśmy się na przyjęcie nieprzyjaciela,
który posuwał się ścieżkami przełęczy prowadzącymi prosto w naszym
kierunku.
Wkrótce jednak ku memu wielkiemu żalowi dowiedziałem się, że na skutek
wiadomości dostarczonych przez dwóch dezerterów lub raczej maruderów z
moich oddziałów nieprzyjaciel zawrócił z drogi, aby cofnąć się na przełęcz
Zsibó. Musiał strawić dwa lub trzy dni marszu na okrążenie gór, podczas gdy
moje obozowisko było oddalone zaledwie o dwie godziny od wspomnianego
przejścia.
Było to w listopadzie, padało przez dwanaście godzin z rzędu i gdyby
pogoda ta utrzymała się przez dwa lub trzy dni, pokonałaby nieprzyjaciela bez
mojego najmniejszego udziału. Grunt jest tam bagnisty, pierwsze deszcze czynią
go niezwykle śliskim, a kiedy jest rozmokły, koła zapadają się, a konie muszą
dokonać niemaÅ‚ego wysiÅ‚ku, żeby podnosić kopyta. Károlyi, który deptaÅ‚
wrogowi po piętach, trafiał po drodze na wiele wozów załadowanych
namiotami, na porzucony tabor, chorych leżących na poboczach drogi, martwe
konie i woły. Jednakże od momentu kiedy nieprzyjaciel rozpoczął marszrutę w
kierunku Zsibó, niebo rozchmurzyło się i pogoda poprawiła się.
Dolinka, która prowadziła od Somlyó aż do Zsibó, znajdowała się w obrębie
pierwszego i najwyższego łańcucha gór. Kiedy tylko poznałem marszrutę
wroga, zostawiłem zaledwie dwa bataliony w szańcach Kariki i udałem się do
tych, które znajdowały się w Zsibó. W tym samym czasie tabory na mój rozkaz
podążały w kierunku doliny rzeki Szamos. Położenie moich szańców znane mi
było już wcześniej. Stwierdziłem, że będę miał spore kłopoty z obroną lewego
skrzydła. Wspomniałem już, że Austriacy zawracając z przełęczy Karika, aby
dostać się na przełęcz Zsibó, nie przeszli przez najwyższe pasmo, lecz obrali
trasę między nim a innym z kolei, pokrytym wysokopiennym, bardzo rzadkim
lasem. Oba te pasma górskie przecięte są w Zsibó rzeką Szamos. Jeden z nich
tworzy łagodny półkolisty uprawny stok i łączy się z górą, gdzie opierało się
moje lewe skrzydło. Zbocze i dolina aż do położonego w jej środku stromego,
niemożliwego do przejścia wzgórza, były okopane szańcami. Tu ustawiłem
moją baterię na odległość strzału od tego półkolistego stoku, o którym wcześniej
wspomniałem. Zbocze spadające na prawo od wzgórza również było
oszańcowane aż do brodów na rzece, naprzeciw których także wznosił się
szaniec na szczycie górskim. Moje lewe skrzydło, dosyć słabo ubezpieczone,
82
starałem się na miarę możliwości otoczyć zasiekami z drzew, ale z braku
robotnika nie mogłem dokończyć tej roboty.
Kiedy tylko Károlyi uwiadomiÅ‚ mnie o marszrucie nieprzyjaciela w kierunku
Zsibó, rozkazałem mu przysłać brygadę Sennyeia przez Karikę i pozostać ze
swym wojskiem w pobliżu nieprzyjacielskiego obozu, tak aby mógł go
zaatakować i podpalić, gdyby ten gotował marsz na mnie, w istocie bowiem już
to jedno wystarczyłoby, aby go rozbić. W wigilię Zw. Marcina armia
nieprzyjacielska rozłożyła się obozem w polu naszego widzenia w dolinie, przez
którą się posuwała, opierając lewe skrzydło o rzekę Szamos, resztę wojska zaś
zasłaniało nam wzgórze. Wróg obozował w odległości jednej godziny od moich
szaÅ„ców, co bardzo uÅ‚atwiÅ‚oby atak Károlyiemu.
Wieczorem wydałem moim generałom dyspozycje i omówiłem z nimi
podział oddziałów. Zdając sobie zbyt dobrze sprawę z drażliwej i drobiazgowej
natury Forgácha. wiedziaÅ‚em, iż bÄ™dzie siÄ™ on ubiegaÅ‚ o powierzenie mu
dowództwa nad prawym skrzydłem, jako że markiz Des Alleurs był tylko
generałem-porucznikiem. %7łeby zapobiec owym niesnaskom, kazałem im
kwestiÄ™ dowództwa uzgodnić miÄ™dzy sobÄ…. Na to urażony Forgách, kierujÄ…c siÄ™ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •