[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Izuniu, coś ci pokażę. Kupiłem piękny stolik do kart. Secesja. Intarsjowany. Jak go
odnowię, sprzedam Krzysiowi. Na pewno mu się spodoba.
- Kto to jest Krzysio? - zainteresowała się Iza, wtykając talerz do zmywarki.
- Znajomy. Poznaliśmy się, jak jeszcze pracowałem w Urzędzie Miasta. Teraz urządza dom i
szuka ładnych mebli& Chodz, pokażę ci. - Pawełek pociągnął żonę do przedpokoju.
- Izka, ratuj! - w komórce dzwięczał rozpaczliwy głos Amy. - Podrzuć mnie do starej
dzielnicy. Samochód mam w warsztacie, a muszę ciotce dostarczyć krem. Ona jest alergiczką.
Jakieś parchy jej wyskoczyły i domaga się natychmiastowej pomocy, bo jedzie na wycieczkę.
Miałam jej zawiezć wczoraj, ale nie dałam rady, no i ten samochód... Możesz? Słuchaj, zwrócę ci
za benzynę!
- Pocałuj mnie wszędzie! - Iza prychnęła gniewnie. - Stać mnie jeszcze na benzynę... Teraz
zaraz chcesz jechać?
- Jakby się dało. Wolałabym już mieć to z głowy...
- Zaraz do ciebie podjadę. Gdzie jesteś? W domu, czy w salonie?
- W salonie. Już zamknęłam. Wezmę krem i będę czekała przed wejściem.
- Dobra. Zaraz będę. - Iza rozłączyła się, napisała Pawłowi kartkę, złapała kluczyki i
popędziła do drzwi, w ostatniej chwili przypominając sobie o zmianie obuwia.
Ama już czekała na ulicy i wpadła do samochodu, gdy tylko się zatrzymał.
- Aż tak ci się śpieszy? - zaniepokoiła się Iza. - To chyba pojedziemy bokami, bo inaczej
utkniemy na światłach.
- Jedz, jak chcesz. Ja tylko usiłuję być dobrze wychowana i nie zabierać ci czasu - odparła
Ama z godnością.
- Czasu to ja mam aż nadto - mruknęła Iza, ruszając. - Pawełek ostatnio mieszka głównie w
swoim warsztacie. Dostał fioła na punkcie nowego nabytku. Gdybym mu podała truciznę na
talerzu, pewnie by ją zeżarł i nawet nie zauważył, że nie żyje.
- Jakieś starocie nadgryzione przez korniki? - Ama była doskonale zorientowana w
zainteresowaniach Pawełka. - Dziękuj Bogu, że on jeszcze nie trafił do ciotki Eleonory. Jak by tam
wlazł, to już by chyba nie wyszedł w ogóle. Cioci mieszkanie jest wyposażone stosownie do jej
wieku - osiemdziesiąt sześć lat i starocie wokoło.
- To do niej jedziemy? Mówiłaś, że się wybiera na wycieczkę? Nie boi się w tym wieku? No,
chyba że to wyjazd kościółkowy. Oni tam jakoś łagodniej obchodzą się z uczestnikami...
- Jaki kościółkowy? Do Rzymu ją niesie! Indywidualnie! Michał Anioł ją woła i Leonardo
spać nie daje! Nagle zapragnęła na własne oczy zobaczyć to wszystko, co widziała w albumach i
telewizji!
- Ama, ale to fajne, że jej się jeszcze chce. Boję się, że nam w tym wieku będzie wisiało życie
kulturalne. O ile będziemy jeszcze w stanie egzystować bez wspomagania... - Iza westchnęła.
- O ile w ogóle jeszcze będziemy żyć! - fuknęła
Ama i pokręciła głową. - Wiesz, to wojenne pokolenie jest nie do zdarcia. Może dlatego, że
się zdrowo odżywiali. %7ładnych polepszaczy, odżywek, nawozów nie było, warzywka w zębach
zgrzytały czyściutkim piaseczkiem, owoce prosto z drzewa z zawartością naturalną... Jak chcesz
ominąć światła, to skręć tutaj. Potem w lewo pod górkę i pierwsza kamienica to jej dom. Tak w
ogóle to nie jest moja ciotka, tylko mojej matki. Dla mnie cioteczna babka. Ale babki sobie nie
życzy, więc nazywam ją ciotką.
- Nie przepadasz za nią, co? - Iza posłusznie skręciła.
- Wkurza mnie trochę. - Ama wzruszyła ramionami. - Pańskie fochy prezentuje. Po mężu
nazywa się Piecyk, ale ciągle podkreśla, że z domu jest Krasińska...
- Z tych Krasińskich?
- Z jakich tych?! Bo to jednemu psu Burek? Mama mówi, że temu swojemu Piecykowi
wmówiła, że ma takie koligacje. Piecyk był dorobkiewiczem i o wieszczu miał blade pojęcie, ale
zestawienie: Eleonora Krasińska mu zaimponowało...
- I ty tak koło niej skaczesz, bo ma kasę? - zapytała Iza nietaktownie.
- Jaką kasę?! - wrzasnęła Ama z irytacją. - Co Piecyk zostawił, to synalek zdążył przepuścić!
A synalek synalka mu pomagał! Obaj jezdzili po świecie, jakby ich tu wszystko w tyłek kłuło!
Interesy podobno robili, tylko nikt nie wie jakie! Cały spadek po Piecyku na to poszedł!
Mieszkanie też im zostawiła i do teścia się przeniosła, a jak on umarł, to już tu została. Guzik ona
ma. Jedynie rentę po Piecyku. Nie mam pojęcia, skąd wezmie pieniądze na tę swoją wycieczkę, bo
nie wierzę, że któryś jej dał choć grosz!
- Mówiłaś, że ma antyki. Może sprzedała? - zasugerowała Iza.
- Bałaby się raczej.
- Dlaczego? Trefne są?
- Tak jakby. Nie wiem, ile w tym prawdy, ale mój ojciec, który dziwnie nie lubił Piecyka,
mówił kiedyś, że te starocie pochodzą z szabru. Tatuś Piecyka dorabiał w czasie wojny i zaraz po
jej zakończeniu, patrosząc mieszkania po kraśnickich %7łydach. Piecyk się upierał, że kupował je [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •