[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wyplatane przez Ivara z gałęzi.
- Buty do chodzenia po śniegu - wyjaśnił Jarl Fretne. - Nasza ostatnia szansa na
wydostanie się stąd.
Kiedy Jennifer z naręczem butów przechodziła mrocznym korytarzem w stronę drewutni,
dostrzegła, że ktoś nadchodzi z przeciwnego końca.
To na pewno Rikard z drewnem na opał, pomyślała. Ale to takie dziwne! Czy nie
widziałam go przed chwilą w salonie?
Nie, chyba coś pomyliłam. To na pewno on!
A jednak to nie był Rikard...
Rikard odchodził właśnie od kominka, kiedy Jennifer wbiegła do salonu. Pozostali akurat
przebywali gdzie indziej, większość z nich w kuchni.
- Co się stało, Jennifer? - zapytał. - Wyglądasz, jakbyś zobaczyła samego diabła.
- Och, Rikard! - pisnęła. - Zrobiłam coś potwornego! Co on sobie o mnie pomyśli?
- Kto?
- Ivar - wyszeptała roztrzęsiona. - Natknęłam się na niego w tym przejściu, sądziłam, że
to ty, bo miałeś przynieść drewno, a on mnie pocałował. Kiedy się zorientowałam, że to
on, myślałam, że się zapadnę pod ziemię ze wstydu. Co mam zrobić?
Rikard przyjrzał się jej nieprzeniknionym wzrokiem w ciepłym blasku ognia płonącego na
kominku.
- Czy odwzajemniłaś pocałunek?
- Oczywiście, że tak! Właśnie to było najgorsze. Co on sobie o mnie pomyśli?
Rikard odezwał się spokojnym głosem:
106
- Po pierwsze, absolutnie nie powinnaś biegać po zimnych korytarzach, zanim całkiem
nie wyzdrowiejesz. Po drugie, z Ivarem można porozmawiać. On jest w porządku. Czy
chcesz sama wytłumaczyć to nieporozumienie, czy ja mam to zrobić?
Nie mając odwagi spojrzeć Rikardowi w oczy, odparła cicho:
- Będziesz strasznie miły, jeśli zechcesz z nim porozmawiać.
Rikard wyszedł, a Jennifer próbowała zetrzeć rumieniec z płonących policzków.
Rikard zastał Ivara z kuchni.
- Mogą z tobą zamienić parę słów?
Ivar podążył za nim na korytarz.
- Jennifer znalazła się teraz w bardzo niezręcznej sytuacji - zaczął Rikard.
- Jennifer? A dlaczego?
- Nie wiedziała, że to ty. Obawia się, że wyrobisz sobie niewłaściwe zdanie na jej temat.
- Nic nie rozumiem - stwierdził zdezorientowany Ivar.
- Sądziła, że to ja, rozumiesz?
Ivar zmarszczył czoło.
- Nie bardzo wiem, o czym mówisz.
Rikard westchnął zniecierpliwiony.
- Ona twierdzi, że zbyt namiętnie odwzajemniła twój pocałunek. Bo to chyba byłeś ty? -
dodał podejrzliwie.
Wreszcie Ivar doznał olśnienia.
- To była Jennifer? Jakim cudem...! Sądziłem, że to Trine. Pomyślałem chyba tylko, że
zeszczuplała.
Rikard wybuchnął śmiechem.
- No wiesz, Ivar! Tak sobie chodzisz i całujesz dopiero co owdowiałe kobiety?
107
- Nie - zaprzeczył zażenowany Ivar - natknęliśmy się na siebie kilka razy w korytarzu,
wypadło jej coś z rąk. Trine jest taka urocza, prawda? A więc to była Jennifer? W tej
dziewczynie jest tyle żaru. Boże, co ona sobie o mnie pomyśli?
Rikard się zaśmiał.
- Wyjaśnię jej okoliczności.
- Tak, zrób to, proszę! I... nie mów o tym Trine, dobrze? Trochę pózniej spróbuję jeszcze
raz.
Jennifer roześmiała się z ulgą, kiedy Rikard powtórzył jej rozmowę z Ivarem.
- Można to nazwać spotkaniem z komplikacjami!
Potem odwróciła głowę, żeby uniknąć jego wzroku, Rikard nie podjął tematu i po chwili
wahania niepewnym krokiem opuścił pokój.
Jennifer siedziała dalej bez ruchu, wciąż nie mogąc przyjść do siebie, przede wszystkim
ze zdziwienia. Kilka minut w zamyśleniu obracała w palcach długopis.
Odczuwała bezgraniczny smutek.
Oto koniec najpiękniejszej w świecie przyjazni, pomyślała.
Kolejna noc była strasznie zimna! Jennifer leżała skulona w łóżku i drżała, zastanawiając
się, czy się przenieść do salonu, ale nie mogła się zdobyć na to, żeby przejść obok tego
odrażającego trolla, który górował nad całym holem.
Głucho zakasłała. Chyba zbyt wcześnie wstała z łóżka. A w każdym razie nie powinna
chodzić po wyziębionych korytarzach.
Nagle uniosła głowę i zaczęła nasłuchiwać. Natychmiast szybciej zabiło jej serce.
Znowu się na coś zanosiło! Ale gdzie? Na górze, czy może w holu? W recepcji? W
pokojach pozostałych gości? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •