[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Otworzyła usta, jakby chcąc coś dodać, a potem machnęła ręką i ruszyła w kierunku
wyjścia z hotelu.
- Na parking wychodzi się z drugiej strony - oznajmił, doganiając ją i chwytając za rękę.
- Mam zamiar wsiąść do taksówki.
- Daj spokój, Lucy. Przepraszam cię. Przywiozłem cię na to przyjęcie, więc pozwól mi
zadbać o to, żebyś bezpiecznie wróciła do domu.
L R
T
W drodze powrotnej milczała. Kiedy zatrzymali się na światłach, Ryan zerknął na nią
ukradkiem. Miała zamyśloną twarz i przesuwała palcem po dolnej wardze. Uśmiechnął się z
satysfakcją, widząc, że jego pocałunek wywarł na niej pewne wrażenie.
- Zatrzymaj się pod tą restauracją - powiedziała, gdy wjechali na jej ulicę. - Nie musisz
parkować, dam sobie radę sama. Wiem, że to jest sprzeczne z twoimi zasadami, ale mam już na
dzisiaj dosyć...
On bynajmniej nie miał dosyć jej towarzystwa, ale zatrzymał się przy krawężniku i
otworzył jej drzwi auta.
- A więc do jutra, Lucy.
- Do jutra - odparła obojętnym tonem, ale jej mina obudziła w nim nadzieję na dalsze
pocałunki.
ROZDZIAA PITY
Wpatrywała się w niewielką przestrzeń swego biura.
Ryan ją pocałował, i to namiętnie. Tak jak nikt dotąd. Na samo wspomnienie zadrżały jej
usta. Wysunęła koniuszek języka i oblizała dolną wargę. Czy nadal czuła jego smak? Z trudem
powstrzymała się, by nie jęknąć.
- Lucy, czy dobrze się czujesz?
- Co?
- Już dwa razy do ciebie mówiłam. Czy czymś się martwisz? - zapytała Nancy.
- Och, nie, wszystko jest w porządku. Po prostu się zamyśliłam.
- Jak ci się układa z Ryanem?
Serce Lucy zaczęło bić w przyspieszonym rytmie zrobiło się jej gorąco, a twarz poczer-
wieniała.
- W porządku.
Nancy dokładniej jej się przyjrzała.
- Chyba nie zakochałaś się w tym złotoustym demonie, co?
- Nie. My tylko współpracujemy - odparła, starając się, aby jej głos brzmiał przekonująco
i wmawiając sobie że ten pocałunek nie ma dla niej żadnego znaczenia.
- Rozumiem - odrzekła Nancy z niedowierzaniem, uśmiechając się znacząco, a potem
wzięła dokumenty z biurka. - Hej, przecież dzisiaj jest sobota. Może zanim pójdziesz do domu,
L R
T
wpadniesz na drinka do O'Malleya? Będą tam wszyscy. Przedstawię cię, poznasz ich... Po-
winnam była zaproponować ci to wcześniej.
Lucy wahała się przez sekundę. Miała do wyboru: wrócić do domu i spędzić wieczór w
samotności lub poznać członków personelu szpitala.
- Będzie mi bardzo miło. Dziękuję.
- Wspaniale, Lucy. O której zwykle Ryan kończy obchód?
- Dzisiaj... około szóstej.
- Doskonale. Wobec tego spotkajmy się tutaj.
- Dobrze.
Może jeśli spędzi z grupą ludzi sobotni wieczór i trochę się zabawi, to przestanie zaprzą-
tać sobie głowę Ryanem. Na samą myśl o tym, że znów go zobaczy, przeszywał ją dreszcz
podniecenia. I nie mogła nic na to poradzić.
Po wieczornym obchodzie szła na spotkanie z Nancy w holu. Jej współpracownica mu-
siała dostarczyć jakieś dokumenty do sekretariatów różnych oddziałów, więc umówiły się na
parterze. Lucy okrążyła stanowisko pielęgniarek i zobaczyła tam Ryana.
Kiedy ją ujrzał, odsunął krzesło i wstał.
- Witaj, Lucy! - zawołał.
Na jego widok poczuła mrowienie w całym ciele. Zdarzało się tak za każdym razem,
kiedy na niego spojrzała, więc zaczęła uważać to za normalną reakcję. Przestała z tym walczyć
i była zadowolona, że tego po niej nie widać.
- Raczej do widzenia. Do zobaczenia w przyszłym tygodniu - odparła, przechodząc obok
niego.
Ryan dogonił ją na końcu długiego pulpitu.
- Hej! - zawołał, rozglądając się wokół, jakby sprawdzał, czy ktoś ich nie obserwuje. - Co
byś powiedziała na to, żebyśmy dzisiaj zjedli pizzę u Volpentesty?
Nie była pewna, czy zniosłaby kolejny wieczór tylko w jego towarzystwie. Ryan dosko-
nale zdawał sobie sprawę z jej samotności i bezbronności. Czy wykorzystałby swą przewagę?
Czy może mu zaufać? Z pewnością nie mogła polegać na sobie, bo jeśli znów by ją pocałował, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •