[ Pobierz całość w formacie PDF ]

o czym mówiliśmy.
- Masz rację. Ja tylko ćwiczę. Muszę się przecież nauczyć, jak
to robić, prawda?
Jej wzrok błądził po twarzy Rye'a. Teraz, gdy już znała
prawdę, nie mogła zrozumieć, jak obywała się bez tego tak
długo. Kochała go. Tego była pewna. Kochała go już wówczas,
kiedy rozmawiali przez telefon. Oczarowała ją jego logika, ostry
dowcip i to, że doceniał nawet najbardziej absurdalne żarty.
Teraz, gdy poznała go osobiście, wpadła po uszy.
Gdyby była pewna, że to coś da, usiadłaby mu na kolanach,
wyznała miłość i uwiodła bez skrupułów. Ale nic z tego. Nie
chciał jej miłości, nie pragnął jej ciała. Bo była dziewicą! Nie do
wiary!
82
Rye chrząknął, czując się niepewnie, gdy tak na niego
patrzyła. Dałby wiele, żeby wiedzieć, o czym myśli. Postanowił
porozmawiać z nią o swoich zapatrywaniach.
- Wiesz, jestem feminista. I jestem z tego dumny. Nigdy nie
popierałem teorii, że kobieta powinna być czyjąś własnością.
Kobiety i mężczyźni są istotami równie inteligentnymi i mają te
same możliwości. Oprócz siły fizycznej, oczywiście, choć
kobiety są w niektórych dziedzinach lepsze niż mężczyźni.
- W jakich?
- Są silniejsze emocjonalnie. To ogólnie znana opinia. Ty
masz w sobie ogromną siłę, Paige. Nigdy w ciągu tych dni nie
poddałaś się. Kiedy zmarł mój ojciec, myślałem, że mama się
załamie. Ale to nieszczęście ją tylko umocniło. Była
najsilniejsza z nas. Musiałabyś ją znać, żeby zrozumieć, jak
bardzo mnie to zaskoczyło. W dodatku śmierć ojca była taka
nagła i brutalna.
- Co się z nim stało? - zapytała Paige.
- Był w tajnej policji. Ktoś musiał go zdekonspirować.
Sprawa dotyczyła narkotyków. Ojca zabito. Ale mama jakoś
sobie wytłumaczyła, że taka śmierć była mu pisana. Ryzyko
zawodowe. Jest bardzo silna.
- Opowiedz mi o niej.
- Trudno ją opisać. Kani mówi, że jest postrzelona, ale to
nieprawda. Czasami przypomina dziecko.
- Pod jakim względem?
- Kocha życie. Wierzy w dobroć, lojalność i tym podobne
rzeczy. Jest wspaniała. Kani też jest taka ufna.
Kiedy rozmawiali, pojawił się Lloyd z obiadem, który
pachniał wspaniale. Rye i Paige przysunęli kanapę bliżej
kominka, usiedli z nogami wygodnie opartymi o stolik i popijali
czerwone wino.
- Siadaj z nami - zwróciła się Paige do Lloyda.
- Muszę wracać do schroniska...
83
- Przecież jest Wigilia. Ogrzej się przy kominku. Spróbuj
wina. Usiądź choć na kilka minut.
- Obiad wam wystygnie.
- Nie szkodzi. Nie lubię gorących potraw.
- No, dobrze. Ale za wino dziękuję. Jestem alkoholikiem.
Paige o mało co nie upuściła swojego kieliszka.
- Przepraszam, nie wiedziałam.
- Nie piję już od siedmiu lat.
- To wspaniale. Musisz być z siebie dumny.
- Cieszę się, że żyję. To wszystko.
- Rye uratował ci życie. Proszę, opowiedz mi o tym.
- To było siedem lat temu, w wąskim zaułku w Londynie.
Wyszedłem z knajpy zupełnie pijany. Za rogiem zaczepiło mnie
trzech facetów. Pan Warner włączył się do akcji, gdy jeden z
nich mnie trzymał, drugi kopał z całych sił, a trzeci ciął po
twarzy nożem. - Przesunął palcem po bliznach. - Pan Warner
załatwił ich po kolei. Bardzo sprawnie.
Paige popatrzyła ze współczuciem na opowiadającego.
- Dlaczego to zrobili? Znałeś ich?
- Nie. Po prostu nie podobało im się, że przychodzi do knajpki
taka klientela, której zachowanie uznawali za niemoralne.
Zacisnął mocno pięści.
- Zrobili to, bo uważali, że przemocą można wszystko
załatwić - odezwała się Paige spokojnym głosem. Pomyślała o
Rye'u, który pomagał Lloydowi przez te wszystkie lata, i jej
podziw dla niego wzrósł jeszcze bardziej.
- Pan Warner zawiózł mnie do szpitala i poczekał, aż zrobią
mi
wszystkie
badania
i
prześwietlenia.
Przekonał,
że
powinienem przestać pić. Był przy mnie, kiedy przechodziłem
detoksykację. Potem zabrał mnie do Stanów i dał pracę. Kazał
mi ćwiczyć i nauczyć się samoobrony. Zrobiłbym dla niego
wszystko.
- Nie wpadaj w sentymentalizm, stary - odezwał się wreszcie
Rye. - Zrobiłem to, co każdy zrobiłby na moim miejscu.
84
- Na pewno, proszę pana - stwierdził z ironią Lloyd, wstał z
kanapy i skinął im głową. - Do zobaczenia rano.
- Dziękuję, że mi to powiedziałeś, Lloyd. - Paige podeszła do
niego i objęła go mocno. - Uważaj na siebie.
- Do zobaczenia. Życzę miłych snów.
- Odpłacił mi stokrotnie za to, co dla niego zrobiłem -
odezwał się Rye, gdy po wyjściu Lloyda zabrali się do jedzenia.
- Wolałbym, żeby przestał już o tym mówić.
- Mam wrażenie, że odpowiada mu to, co teraz robi. Nie
pozbawiaj go tej przyjemności. Praca dla ciebie go trzyma przy
życiu. Och! Jaki cudowny zapach! - Lloyd przyniósł im
królewski posiłek: żeberka, ziemniaki, gotowaną marchewkę,
sałatę, a na deser szarlotkę.
Rye włączył radio, ale gdy rozległy się kolędy, wyłączył je
pospiesznie.
- Nie lubisz kolęd? - zapytała.
- Myślałem, że nie zechcesz ich słuchać.
- Uwielbiam je. Lubię również święta. Kupuję największą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •