[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czał jak grób na temat swego spotkania z Bellą. Carlos szalał z ciekawości, czy była o
nim mowa. Czy naprawdę dla Belli nie liczyło się nic poza pracą? Nie mógł mieć o to
pretensji, bo sam był przecież dokładnie taki sam.
W dniu meczu pogoda bezbłędnie zgrała się z jego ponurym nastrojem. Niebo po-
krywały pędzone wiatrem bure chmury. Carlos zle spał kolejnej samotnej nocy, prze-
wracając się w zmiętej pościeli. Gdzie się podziewała Bella? Czy ona także spędzała no-
R
L
T
ce na rozmyślaniach? Złośliwie pomyślał, że ma nadzieję, że tak właśnie było. %7łe od ty-
godnia nie przespała spokojnej nocy.
Z okna hotelu miał dobry widok na pole gry. Domyślił się, że było bardzo śliskie, a
pogoda z pewnością szybko się nie poprawi.
Poszedł wziąć zimny prysznic, a kiedy się wycierał, postanowił włączyć wiado-
mości i wysłuchać prognozy pogody. Zapowiadano gwałtowną burzę. No pięknie, wła-
śnie tego nie lubiły konie. Nie będzie łatwo ich uspokoić. Naelektryzowane powietrze
doprowadzało je do stanu wrzenia. Bella nie będzie miała prostego zadania. Carlos mar-
twił się o jej bezpieczeństwo. W ciągu tygodnia widział ją krótko tylko raz, podczas od-
prawy obu drużyn. Wyraznie go unikała.
Pora nareszcie to zmienić, i to na dobre.
Bella często rozmawiała z Ignaciem, wypytując go o dzieciństwo Carlosa. Oczy-
wiście czyniła to taktownie i ostrożnie, pamiętając, co sam Carlos opowiedział jej o
okrutnym ojcu i jego poczynaniach. Nie chciała wprawiać Ignacia w zakłopotanie. Wy-
jaśnił jej jednak, dlaczego Carlosowi tak trudno wyrażać uczucia.
- To normalne u gauchów - powiedział.
Ignacio miał olbrzymi wpływ na życie Carlosa. Nauczył go znanych sobie sztuczek
i obchodzenia się z końmi. Powodem, dla którego Carlos zdecydował się wieść życie
samotnika, było głównie jego smutne dzieciństwo. Nie zaznał miłości i bezpieczeństwa,
ale zetknął się z okrucieństwem i brakiem zrozumienia. Bella sądziła jednak, że gdyby
udało mu się, tak jak jej, zostawić przeszłość za sobą...
- Czy konie są gotowe do meczu?
Wzdrygnęła się gwałtownie na dzwięk głosu Carlosa.
- Wszystkie konie po tej stronie stadniny przeszły pomyślnie badanie weterynaryj-
ne.
Ignacio chwycił zgrzebło i wyszedł ze stajni bez jednego słowa.
- A co ty o tym sądzisz, Bella? - spytał Carlos z naciskiem.
- Obawiam się, że warunki pogodowe są złe i mają się jeszcze pogorszyć - odparła,
nie unikając jego spojrzenia. - Konie są w dobrym stanie, ale trzeba bardzo uważać. Tra-
R
L
T
wa będzie śliska, a twoje konie nie przywykły do tego. Angielskie są bardziej przyzwy-
czajone do wilgoci. - Mówiła ze spokojem, ale serce biło jej jak szalone.
- Przywykły też pewnie do grzmotów i błyskawic? - spytał, spoglądając na za-
chmurzone niebo.
- Trzeba mieć nadzieję, że burza przejdzie bokiem.
- Pamiętaj, tylko nie kręć się po boisku - napomniał. - Rozumiesz? - To rzekłszy,
opuścił stajnię.
Czy kiedykolwiek ich stosunki znów staną się normalne? Bella miała wrażenie, że
od przyjazdu Carlosa w jej uczuciach trwa nieustanna burza.
Choć niewiele ze sobą rozmawiali, obawiała się rychłego wyjazdu Carlosa. Nie
wyobrażała sobie, jak przeżyje bez niego, nie mogła znieść straszliwej tęsknoty. Oparła
czoło o ciepły kark konia, którego właśnie czyściła, i poprzysięgła sobie nie tracić ani
sekundy więcej na myślenie o Carlosie. Czas był rzeczą bezcenną, a on i tak wyjedzie
wkrótce do Argentyny.
R
L
T
ROZDZIAA SZESNASTY
Burza na szczęście nie nadeszła, ale Bella miała rację co do tego, że grunt będzie
śliski i mokry. Niejeden koń ucierpiał w trakcie gry, gwałtownie zmuszony przez za-
wodnika do zatrzymania się i zmiany kierunku. Wierzchowiec Carlosa zgubił w pewnej
chwili podkowę.
- Gdzie jest Bella? - zakrzyknął Carlos, zjeżdżając z pola gry i zeskakując z siodła.
- Razem ze stajennymi prowadzi rozgrzewkę koni - wyjaśniła mu Agnes ze spoko-
jem.
- Powinna być tutaj. - Carlos szukał jej wzrokiem. - To jej zadanie. - Zdjął z głowy
kask, słysząc dzwięk syreny kończącej pierwszą połowę meczu.
Zauważył, że Agnes kręci się niespokojnie i spytał ją, co się stało.
- Zaczyna nam brakować koni do zmian - powiedziała. - W tej chwili nie mam dla
ciebie żadnego...
- Nie przejmuj się. Mecz powinien był zostać odwołany. Pogoda wyjątkowo nam
nie sprzyja.
Zerknął przez ramię i ujrzał, że Bella prowadzi do niego Misty.
- Co ty wyprawiasz? - spytał podejrzliwym tonem. - Podobno brakuje wam koni.
- Jeszcze nie - odparła, poklepując klaczkę po karku.
- O nie, ty chyba żartujesz, nie będę ryzykował zdrowia Misty! - żachnął się Car-
los. - Przywiozłem ją z powrotem do Anglii, bo tutaj jest jej miejsce, razem z tobą. Wi-
działaś prognozę pogody - mówił z niezwykłym dla siebie pomieszaniem. Oto Bella [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •