[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Ale przynajmniej na starcie nasze szanse byłyby
bardziej wyrównane - upierała się Ivy.
128 REPORTER W SPODNICV
Popełniłaś błąd, a teraz usiłujesz zrzucić winę na
mnie. - Poczuł, że ogarnia go złość.
- Zgadza się, ale ty tylko na to czyhałeś, gotów
wkroczyć do akcji i wykorzystać moje informacje. Może
zaprzeczysz? Wcale nie chcesz, żebym odniosła sukces.
Chcesz mnie wykurzyć z redakcji.
Te baby sÄ… nie do wytrzymania! - rzuciÅ‚ z wÅ›ciek­
łością.
- Nareszcie mówisz szczerze.
- Ivy, jest już bardzo pózno - zaczął znowu nieco
łagodniejszym tonem. Zamknął oczy i odliczył powoli
do dziesięciu. - Zamiast rozsądnie rozmawiać, skaczemy
sobie do oczu. Mówiłem ci już, że będziemy musieli
jakoś oddzielać życie zawodowe od prywatnego. Chodz,
odwiozÄ™ ciÄ™ do domu.
Nie. Muszę dokończyć ten tekst.
- Daj spokój. - Uśmiechnął się. - Lepiej daj mi
buziaka i rozchmurz się. - Wyciągnął rękę i wyłączył jej
komputer.
- Jak śmiesz?! Po tym wszystkim, co się dzisiaj stało,
jak możesz się spodziewać, że ja... że... - machnęła
bezradnie ręką.
- %7Å‚e dasz mi caÅ‚usa i przestaniesz siÄ™ gniewać? - Wy­
raz jej twarzy sprawił, że Rickowi ciarki przebiegły po
plecach. Oczekuję tego, ponieważ życie zawodowe nie
powinno mieć najmniejszego wpływu na nasze kontakty
osobiste.
- Jak to nie? - Ku jego zaskoczeniu Ivy z całej siły
uderzyła pięścią w stół. - Przecież tak się nie da żyć Nie
możesz całować mnie, a w chwilę pózniej podbierać mi
temat na reportaż. Przed sekundą uprzedziłeś mnie, że
taka sytuacja niewÄ…tpliwie jeszcze siÄ™ powtórzy. - Po­
trząsnęła głową. - Myślałam, że uda mi się oddzielić
uczucia od pracy, ale chyba nie potrafię tego zrobić.
- Jest już pózno - powtórzył bezradnie.
- Jeśli chcesz, idz do domu.
I nigdy więcej nie wracaj, usłyszał nie wypowiedziane
myśli Ivy.
REPORTER W SPÓDNICY 129
Ivy - powiedział błagalnie, jak gdyby wzywał na
pomoc dawną Ivy, tak inną od tej nowej, bezwzględnej
i twardej kobiety. Powinien chyba skorzystać ze swoich
wÅ‚asnych dobrych rad i iść już spać. Dosyć już naroz­
rabiaÅ‚ jak na jeden wieczór. - Uważaj po drodze - do­
kończył niezręcznie.
Zacisnęła mocno oczy. Nie był pewien, ale zdawało
mu się, że widzi łzy na jej rzęsach. Jeżeli zostanie tu
dłużej, rozpłacze się przy nim i znów będzie jej wstyd.
Lepiej już iść. Westchnął i wyszedł z redakcji.
Kiedy odgłos jego kroków umilkł w korytarzu, Ivy
otworzyła oczy i otarła je chusteczką.
Nie dość, że nie jest mu wcale przykro, nie wstydzi
siÄ™ swojego zachowania, to jeszcze bezczelnie twierdzi,
że w przyszłości nie zamierza wcale zachowywać się
lepiej. Roztoczył przed nią wizję życia, które polega na
ciągłej walce. Pracy, w której będzie musiała stale mieć
się na baczności, bo w każdej chwili ktoś może ją
zdradzić. Wciąż uważać, sprawdzać i węszyć, żeby nie
dać się nabrać na fałszywe informacje. Przyjrzała się
jeszcze raz uważnie swojej wymarzonej karierze zawo­
dowej. Nigdy siÄ™ do tego nie przyzwyczai. Nigdy.
Dziennikarstwo i sport były największą miłością jej
życia, dopóki nie spotkała Ricka. Połączenie sportu
i dziennikarstwa nie było łatwe, ale kiedy dodać do tego
jeszcze serdeczne uczucia do Ricka, mieszanka staje siÄ™
prawdziwie wybuchowa.
Wcale nie chce tej głupiej pracy. Chce Ricka.
A więc dlaczego ma właśnie pracę, a nie Ricka?
DokoÅ„czyÅ‚a artykuÅ‚ o meczu w Fort Worth i wyÅ‚Ä…­
czyła komputer.
W pokoju naczelnego redaktora paliło się światło.
Jedno z dwojga: albo jest tam sprzÄ…taczka, albo szef
jeszcze pracuje.
Nagle światło zgasło i na progu gabinetu stanął
Harris.
- Ivy, nie powinnaś tu siedzieć - powiedział na jej
widok. - Idz już do domu.
130 REPORTER W SPÓDNICY
- Zaraz idę. Chciałabym najpierw przeprosić za
podanie błędnego materiału do gazety.
- To się zdarza. Harris uniósł dłonie do góry,
gestem powstrzymując ją od dalszych wyjaśnień.
- Słyszałam o tym - odparła Ivy, zastanawiając
siÄ™, czy byÅ‚by równie wyrozumiaÅ‚y, gdyby te niepraw­
dziwe rewelacje ukazały się w druku. - Powiedziano
mi też, że w przyszÅ‚oÅ›ci mogÄ™ siÄ™ spodziewać po­
dobnych sytuacji.
- Nie będzie tak zle. Redaktor wyglądał na bardzo
zmęczonego.
- Pomimo wszystko, chcę odejść z pracy.
- Nie, to nie jest konieczne. - Harris uśmiechnął się,
najwyrazniej nie traktujÄ…c jej decyzji serio.
Moim zdaniem jednak tak.
Nie o drugiej nad ranem - odparł ze zbolałym
wyrazem twarzy. - Idz do domu i prześpij się z tym
pomysłem.
- O drugiej nad ranem mam bardzo jasne poglÄ…dy
i doskonale wiem, czego naprawdę chcę. Oczywiście,
pójdÄ™ do domu, ale nie zmieni to mojego postano­
wienia.
ROZDZIAA JEDENASTY
- Ivy płacze.
- Tak, ciocia Ivy płacze. - Ivy pociągnęła nosem
i odebraÅ‚a swojemu siostrzeÅ„cowi, dwuletniemu Nicho­
lasowi, zabawkÄ™ na choinkÄ™ w postaci zwiewnego
aniołka Masz. - Podała mu niebieską, gumową
figurkÄ™ potworka z Ulicy Sezamkowej.
Nicholas wÅ‚ożyÅ‚ jÄ… sobie natychmiast do buzi, spró­
bowaÅ‚ odgryzć kawaÅ‚ek, potem zniechÄ™cony niepowo­
dzeniem rzuciÅ‚ w kÄ…t i z zapaÅ‚em powróciÅ‚ do prze­
szukiwania pudełka z ozdobami.
Było właśnie Zwięto Dziękczynienia. Cztery dni
temu, kiedy naczelny redaktor nalegał, by wreszcie
poszła do domu, Ivy ogarnęły nagle wspomnienia jej
prawdziwego, rodzinnego domu. Chociaż należał on
teraz do jej siostry, było tu wciąż mnóstwo miejsca,
gdzie Ivy mogła się bezpiecznie schować. Zaszyła się
w jednej z sypialni na górze i porządkowała pudła
z ozdobami choinkowymi.
Holly była bardzo zadowolona z tej nieoczekiwanej
pomocy. Jej firma, która świadczyła usługi związane
z dekorowaniem wnętrz, przygotowywała się właśnie
do najgorętszego w ciągu roku sezonu. Ivy miała dużo
doÅ›wiadczenia w kompletowaniu ozdób. Jej siostrze­
niec, Nicholas, zawsze chętnie jej w tym pomagał.
Dziewczyna była ogromnie wdzięczna Holly za to,
że wbrew swoim zwyczajom nie zadała jej ani jednego
pytania o przyczyny nagłej ucieczki z Austin. Powoli
jednak zbliżała się chwila, kiedy znów będzie musiała
stawić czoÅ‚o Å›wiatu. Nie może przecież w nieskoÅ„­
czoność udawać, że jest na urlopie.
REPORTER W SPÓDNICY
132
W niedzielÄ™ rano zÅ‚ożyÅ‚a formalne wymówienie w re­
dakcji  Globe". Tej nocy nie zmrużyła oka.
Harris dał jej na pożegnanie bardzo pochlebną
opiniÄ™ zawodowÄ… i zaoferowaÅ‚, że chÄ™tnie bÄ™dzie dru­
kował jej artykuły monograficzne. Dodał, że w tej
dziedzinie dziennikarstwa Ivy jest najlepszym dzien­
nikarzem, z jakim się spotkał.
Przez całą drogę do Dallas starała się nie myśleć
o niczym innym, jak tylko o tych słowach pochwały.
Jeśli Harris tak wysoko ceni jej teksty, być może
spodobają się również innym redaktorom. Może uda
się jej utrzymać, pracując na własną rękę? Jedno było
pewne: nigdy więcej napięcia i stresów, w które obfituje
życie w redakcji!
UdaÅ‚o jej siÄ™ dotrzeć do domu Holly w nie najgor­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •