[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nagle strzelił palcami, jakby coś sobie przypomniał.
- A właśnie, mam dla ciebie mały prezent.
Sięgnął do kieszeni i wyciągnął pierścionek z brylantem.
- Stone! On chyba nie jest prawdziwy?!
- Oczywiście, \e nie. - Ujął jej dłoń. - Ale sprzedawca zaręczał, \e tylko
ekspert potrafi to dostrzec. - Wsunął pierścionek na jej palec. - Jak ci się
podoba?
Allison podziwiała lśniący kamień i czuła dreszczyk tak stary, jak sama
kobiecość. Nawet ona poznała, \e pierścionek jest złoty. Cyrkon był okrągły,
chyba dwukaratowy, a z obu jego stron tkwiły dwa mniejsze kamienie,
szmaragdy lub ich bardzo dobre imitacje. Stone powiedział, \e to nie diament i
wierzyła mu, ale to w niczym nie umniejszało piękna pierścionka ani radości z
posiadania go.
- Skąd znałeś rozmiar? - spytała.
- Od twojej wspólniczki.
- Pamiętałeś, \e zaręczyny wymagają pierścionka? Zadzwoniłeś do mojej
wspólniczki, \eby zapytać o numer? Poszedłeś sam do jubilera, \eby go kupić?
Stone... - Wzięła go pod rękę, kierując się ku drzwiom, - Mo\e jeszcze będą z
ciebie ludzie.
Kolacja udała się znakomicie. I nie tylko kolacja - cały wieczór był
wspaniały. Mark i Sarah Farmingtonowie okazali się bardzo mili. Oczywiście
przepytywali ich, ale robili to taktownie i sympatycznie. Co dziwniejsze,
gospodarze zdali egzamin. Gdy Stone zaczął opowiadać tę absurdalną historię,
Allison uzupełniała szczegóły w sposób tak naturalny, \e niczyje brwi nie
uniosły się ze zdziwienia lub niedowierzania. Od czasu do czasu czuły uścisk,
pełne miłości spojrzenie, wymiana uśmiechów na odległość - i Allison samej
łatwo było uwierzyć w łączące ich uczucie. Coraz bardziej zapominała, \e to
tylko gra.
Był tylko jeden trudny moment, gdy Sarah spytała niewinnie, czy ustalili
ju\ datę ślubu.
- Szesnastego listopada - odpowiedział bez wahania Stone i wziął Allison
za rękę.
Momentalnie uświadomiła sobie problemy, jakie mo\e przynieść
wdawanie się w tego rodzaju szczegóły, i z niepokojem spojrzała na Stone'a. Ale
on tylko uśmiechnął się i ucałował jej dłoń. W tej sytuacji nie mogła wyrazić
sprzeciwu. Sarah od razu zauwa\yła, \e mają bardzo mało czasu - do ślubu
pozostały niespełna dwa miesiące - i Allison musiała rozwa\yć z nią kwestie
ceremonii ślubnej i wesela oraz nakrycia stołu. I gdyby nie te cudownie
erotyczne, delikatne ruchy palców Stones na jej przegubie, pewnie kopnęłaby go
w kostkę.
O jedenastej siedzieli na sofie, sącząc brandy i ciesząc się blaskiem ognia
i sukcesu. Nogi trzymali oparte o stolik do kawy, Stone obejmował ramieniem
Allison, a ona przytuliła do niego głowę. Tak sugestywnie grali przez cały
wieczór swoje role, \e wydawało się to zupełnie naturalne.
- Byliśmy wspaniali - stwierdził Stone z dumą.
Allison przytaknęła i uśmiechnęła się leniwie.
Zmęczenie, poczucie triumfu, zwykła radość z obecności Stone'a i mo\e
trochę brandy sprawiły, \e czuła się odprę\ona i senna.
- Przyznaję, \e miałeś rację. Nigdy nie sądziłam, \e pójdzie nam tak
dobrze. Ani cienia podejrzeń. Wyszli przekonani, \e dobraliśmy się w korcu
maku.
- Przecie\ mówiłem, \e stanowimy doskonałą parę.
- Co ci strzeliło do głowy z tą datą? To się na nas zemści, zobaczysz. Co
się stanie, gdy nadejdzie szesnasty listopada i nie będzie ślubu?
- Los kontraktu rozstrzygnie się trzydziestego pazdziernika. Następnego
dnia pokłócimy się i odwołamy ślub.
- Nie zostało wiele czasu - zaniepokoiła się.
- Być mo\e. Ale uwa\am, \e jeśli ktoś kocha się tak bardzo jak my, nie
ma mowy o długim narzeczeństwie.
Spojrzała na niego zaskoczona i dopiero po sekundzie zrozumiała, \e
mówi o rolach, które grają, nie o rzeczywistości. Rozczarowanie zamaskowała
kolejnym łykiem brandy.
- Kolacja była wspaniała - dodał po chwili Stone. Wydawało się, \e on te\
czuje się niezręcznie i szuka neutralnego tematu. - I w ogóle wszystko. Czy ty
naprawdę to lubisz - gotowanie, układanie kwiatów, zwijanie serwetek w
szklaneczkach? Większość moich znajomych uznałaby, \e to poni\ej ich
godności.
- Większość moich znajomych równie\ - roześmiała się ju\ rozluzniona. -
Ale ja to naprawdę lubię. Kiedyś chciałam być szefem Cordon Bleu i omal nie
zaczęłam studiów w Pary\u. Nawet jako dziecko wydawałam najlepsze
przyjęcia dla lalek w całym mieście.
- Co się zdarzyło w Pary\u? - Pociągnął łyk brandy.
- Zorientowałam się, \e inne rzeczy interesują mnie bardziej. - Rzuciła mu
znaczące spojrzenie. - Niemo\ność utrzymania koncentracji.
Oczy mu się rozjaśniły, a dłoń spoczęła na szyi Allison w przyjacielskim
geście.
- Widzisz? Mamy ze sobą wiele wspólnego.
- Ale ja z tego wyrosłam.
- To mo\e i ja mam jakąś szansę. Czy nadal o tym marzysz? Pary\,
Cordon Bleu?
- Na miłość boską, nie! Co ci przyszło do głowy?
- Fantazjami zajmuję się zawodowo - przypomniał jej. Mówił obojętnym
tonem, zachowywał się swobodnie. Jego dłonie masowały jej kark wolno i
rytmicznie, rozsyłając w dół pleców fale ciepła. - Ka\dy o czymś marzy. A ty?
Mo\e sprawiła to brandy, mo\e leniwy taniec płomieni, a mo\e ruchy
jego rąk.
- O tym - mruknęła.
Musiała go zaskoczyć, bo ruch palców na chwilkę zamarł. Uśmiechnęła
się, spojrzała na niego, ale zaraz zajrzała do kieliszka.
- To znaczy... - Machnęła lewą ręką i pierścionek zalśnił blaskiem ognia. -
To wszystko. Pierścionek z brylantem, elegancka kolacja we czworo, brandy i
kominek, atłas i ró\e. To właśnie moje marzenie, mój sen. Chyba powinnam ci
podziękować za spełnienie go.
- Cała przyjemność po mojej stronie - odpowiedział cicho.
Jego palce głaskały ucho dziewczyny, brodę i policzek. Gdy dotknęły
warg, przeszedł ją dreszcz oczekiwania. Oczy zdradzały jego zamiary i gdyby
chciała, mogłaby go powstrzymać. Ale kiedy tylko usta Stone'a musnęły jej
wargi, przechyliła twarz, by nasycić się nim, poczuć gorąco i zawrót głowy,
chłonąć go wszystkimi porami skóry. Otoczyła ramionami jego szyję i zatopiła
pałce w jedwabistych włosach. Słyszała ostrzegawcze dzwonki, wiedziała, \e to
niebezpieczne, ale fantazja kusiła tak mocno! Uległa jej powabom, wiedząc, \e [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •