[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Dziwne, że nikt więcej się tu nie zatrzymał po drodze - mruknął, pochylając się nad
zródłem. - Tak świeżej i zimnej wody nie uświadczysz nigdzie indziej.
- Wszyscy spieszą się na tańce. Poza tym dziś chyba mają inne napoje w kieszeniach...
- Spotkałeś wielu po drodze? - Jon pochylił się po jeszcze jeden łyk.
- Tak, wielu, ale nie tak wielu, jak poprzednimi laty. Może Ole ma rację.
- Na pewno ma. - Jon nigdy nie wątpił w zdolności gospodarza. - Teraz twoja kolej. - Złapał
za wodze i poprowadził Borka do płynącego nieco niżej potoku. Heste-Tor poszedł za nim ze swoją
jasną klaczą. Gdy konie piły, mężczyzni usiedli wśród wrzosów.
- Będziemy mieli po tym siły i zapał - zaśmiał się Tor, grzebiąc w sakwie. - Jeśli możemy
wierzyć Karoline Sletten, tutejsza woda jest tak dobra, że będziemy po niej skakać niby młode
byczki.
- No tak, ale ona miesza ją z innymi składnikami. -Jon chciał zachować ostrożność, mówiąc
o tym napoju, bo wiedział, że wiele osób z wioski odwiedzało Sletten, nie przyznając się do tego
głośno. O ile wiedział, Heste-Tor był jedną z nich.
- Tak mówią. Ale jeszcze nie słyszałem o nikim, kto by twierdził, że ten napój mu pomógł. -
Tor zerwał zdzbło trawy i wsadził między zęby. Miał na sobie odświętny strój, tak jak Jon, a
kołnierzyk jego białej koszuli aż świecił w słońcu.
- Jeśli ludzie nie przyznają się, że odwiedzali Karoline, nie będą też opowiadać o skutkach
picia napoju -odparł Jon w zamyśleniu. Ona pewnie jeszcze będzie sprzedawała te swoje butelki,
dopóki ludzie nie zaczną ze sobą rozmawiać i nie dojdą do wniosku, że nic im to picie nie pomogło.
Tor pokiwał głową i zmienił temat rozmowy:
- Słyszałem, że wielu z Valdres nie przyjedzie w tym roku. - Przesunął zdzbło z jednego
kącika ust do drugiego. - Będzie mniej ładnych dziewczyn, to nie będzie się o kogo bić.
- Tak, tak. Ci z Gol i Hemsedal i tak będą się dobrze bawić. - Nie miał nic do mieszkańców
Valdres, ale rozumiał, że impreza straci na napięciu bez obecności przedstawicieli obu dolin.
Podciągnął lekko rękawy kurtki i sprawdził, czy ma dobrze zapiętą kamizelkę. Chciał wyglądać
porządnie, gdy przybędzie na tańce.
- Chodz, potrzebujemy chyba obaj łyk czegoś na wzmocnienie przed spotkaniem z
dziewczętami, co? - Heste-Tor wyciągnął w stronę Jona butelkę i mrugnął znacząco. - Porządny
towar zza stodoły!
Jon przyjął poczęstunek i poczuł, jak palący płyn spływa po gardle. Chętnie łyknie coś na
rozgrzewkę, ale musi uważać, by się zbytnio nie upić.
- Więc wy... nadal pracujecie za stodołą? - Jon odkaszlnął i otarł usta. Miał na myśli małą
szopę na tyłach stodoły w gospodarstwie, gdzie służył Tor. Początkowo był to chlew, ale ostatnio
używano go do pędzenia bimbru. Sprzęt ukryty był pod rupieciami i na pierwszy rzut oka stary
chlew nie wyglądał na nic innego jak tylko na rupieciarnię. To na wypadek nagłej kontroli. Jon
pomyślał jednak, że zapach i tak zdradziłby nowe przeznaczenie budynku.
- No nie... tylko trochę. - Tor uśmiechnął się tajemniczo i skoczył na równe nogi. - Jedzmy
dalej! Na zabawę i tańce! - Uderzył się po udzie i wskoczył na siodło.
Jon pojechał za nim, choć nie w tak beztroskim nastroju. Mimo że tęsknota za Marit ściskała
mu serce, niepewność i niepokój go przygnębiły. Ale Tor miał rację, najwyższy czas zmieszać się z
ludzmi przybyłymi na imprezę.
Zaledwie Jon zjechał w stronę miejsca zabawy, humor mu się poprawił, bo byli już tam
ludzie, którzy śmiali się i żartowali. Zmiech rozlegał się nad fiordem Tislei. Słychać było uderzenia
wioseł łodzi, które przybijały do brzegu. Jon uwiązał konia i wkrótce spotkał znajomków, którzy
zaprosili go na kroplę czegoś mocniejszego. On też miał ze sobą butelkę, którą oszczędzał na ten
dzień, ale nie chciał pić za dużo. Zerkał wokół, starając się dostrzec Marit, ale bez skutku.
- On nie uniesie nawet mojej babki! Ta szkapa nie da rady w wyścigu!
Kilku już lekko podpitych młodzieńców przy zagajniku zaczęło się kłócić, czyj koń jest
lepszy. Jon i Tor podeszli bliżej. Nie brakło zachęt, by kłótliwi mieszkańcy Gol i Valdres stanęli do
wyścigu, by rozstrzygnąć spór. Był to najlepszy sposób, lecz przedtem woleli jeszcze się
poprzekrzykiwać.
- Spójrzcie na te sflaczałe mięśnie na udach, chyba nie jeżdżono na nim przez wiele lat!
- Lepiej się nadają niż te ścięgna twojej klaczy.
- Chyba już wiem, dlaczego nie potrafisz dostrzec różnicy między klaczą a ogierem. Jego
przyrodzenie jest ledwo widoczne!
- A więc zle widzisz! To dlatego ciągniesz tutaj tę nędzną szkapę i sądzisz, że może stawać
przy porządnych koniach.
- No to pokaż, na co cię stać! - Mieszkaniec Gol stracił panowanie i już rwał się do wyścigu.
Jon odszedł trochę na bok i znów się rozejrzał po okolicy, przesunął wzrokiem wzdłuż
brzegu lasu i po stojących wozach. Tej, której szukał, nie widział. Gdzie też ona poszła? Zauważył
rodzeństwo z Hustad, więc na pewno przyjechali i Marit powinna gdzieś tu być.
- Czy może mnie szukasz? - Filuterny głos wyszeptał te słowa prosto w jego ucho. Jon
obrócił się gwałtownie, a jego serce skoczyło w piersi.
- Tak, rzeczywiście. - Aż musiał stłumić okrzyk zachwytu, tak pięknie Marit dziś wyglądała.
Rzadko widywał ją w pełnej krasie, ostatnio chyba na konfirmacji. - Chowałaś się w lesie?
- Nie, słuchałam kłótni - odpowiedziała, nie odwracając od niego wzroku.
Czy to naprawdę była ta nieśmiała dziewczyna, którą spotykał póznymi wieczorami w
Sletten? Marit miała zaróżowione policzki, a oczy błyszczały jej wyzywająco. Długie włosy
rozpuściła i spięła jedynie klamrami za uszami. Nigdy wcześniej nie była tak śmiała. Jon pomyślał,
że pewnie ją też poczęstowano czymś mocniejszym.
- Kto wygra, jak sądzisz? - Jon cieszył się, że mają temat do rozmowy.
- Och, z pewnością ten z Valdres. Jego koń wygląda jak licha chabeta, ale pewnie kryje w
sobie siły. Zresztą, inaczej nie byłby tak pewny siebie. To on najbardziej zagrzewał do wyścigu!
Mimo że Jon uważał, że ten z Gol ma dobrego konia, zastanawiał się, czy aby Marit nie ma
racji. Mówiła rozsądnie i po dorosłemu.
- Chodz, dasz radę! Wskakuj!
Połowa widzów zagrzewała do walki tego z Gol, który wskoczył na konia. Druga połowa
skupiła się wokół tego z Valdres i wydawała podobne okrzyki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •